Świeżo upieczony szef DC Studios James Gunn jest jedną z osób odpowiedzialnych za usunięcie Henry'ego Cavilla z roli "Supermana". Reżyser "Legionu samobójców: The Suicide Squad" i twórca serialu "Peacemaker" odpowiedział rozgoryczonym fanom.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
James Gunn ("Legion samobójców: The Suicide Squad", "Peacemaker") był jedną z osób, która zadecydowała o odebraniu Henry'emu Cavillowi roli "Supermana".
Aktor wcielający się w "Człowieka ze stali" wyraził swoje rozgoryczenie tym faktem za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Henry Cavill napisał o spotkaniu z szefostwem DC Studios w nieszczególnie optymistycznym tonie. Zaznaczył, że jest zawiedziony i napisał, że "po tym, jak studio powiedziało, że mam ogłosić mój powrót, przed zatrudnieniem, ta wiadomość nie jest najłatwiejsza, ale takie jest życie".
"Zmiana warty jest czymś, co się zdarza. Szanuję to. James i Peter mają uniwersum do zbudowania" – napisał i życzył powodzenia twórcom. Podziękował też fanom, którzy byli przy nim przez te lata. "Możemy trochę popłakać, ale musimy pamiętać jedno. Superman jest wciąż wśród nas" – pocieszył internautów.
Decyzja DC Studios związana jest z tym, że nowe szefostwo (w tym James Gunn) planuje zbudowanie nowego uniwersum. W jego ramach ma powstać film o "Człowieku ze stali", lecz o jego "wcześniejszym etapie życia", więc chociażby ze względu na wiek Cavill się do tej roli nie nadaje.
Gunn przekazał jednak w oficjalnym tweecie, że na "wspaniałym spotkaniu" z Cavillem rozmawiali o "ekscytujących możliwościach współpracy w przyszłości", więc niewykluczone, że aktor pojawi się jeszcze w jakiejś produkcji ze stajni DC.
James Gunn odpowiada wściekłym fanom
Decyzja o odsunięciu Cavilla z roli "Supermena" spotkała się z krytyką sporej części fanów superbohatera z planety Krypton. Gunn nie omieszkał skomentować na Twitterze, co sądzi o ich reakcji.
"Wiedzieliśmy, obejmując szefostwo w DC, że znajdzie się pewna mniejszość, która będzie szczególnie hałaśliwa i niemiła. Wiedzieliśmy, że kiedy weźmiemy się za robotę, będziemy musieli przejść okres pewnych turbulencji. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli podjąć trudne, nieoczywiste decyzje, zwłaszcza w obliczu chaotycznej natury tego, co było przed nami" – przekazał w jednym z postów.
Odniósł się także do personalnych przytyków pod adresem nowych szefów DC Studios (którym sam zresztą jest). "Nikt nie lubi być nękany ani wyzywany – ale szczerze mówiąc, przechodziliśmy przez znacznie gorsze rzeczy. Obraźliwe krzyki nigdy, przenigdy nie wpłyną na nasze działania" – stwierdził.
Gunn zakończył wpis, dodając, że razem z drugim szefem DC Julianem Safranem nie ugną się pod wpływem krytycznych głosów. Podkreślił, że ich decyzje są zgodne z tym, "co ich zdaniem jest najlepsze dla historii i dla postaci z DC, funkcjonujących od prawie 85 lat".
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.