Henry Cavill zrezygnował z roli Geralta w "Wiedźminie" Netfliska - nadchodzący trzeci sezon serialu, będzie ostatnim. Nie powiedział wprost, dlaczego podjął taką decyzję, ale są dwie główne teorie. Jedna mówi, że miał już dość olewania książek Andrzeja Sapkowskiego przez showrunnerów, a druga, że po prostu chciał się poświęcić karierze filmowej. Zwłaszcza, że ogłoszenie o kolejnym filmie z Supermanem zbiegło się z tym w czasie.
James Gunn, reżyser (m.in. "Strażników Galaktyki") i jeden z szefów DC Studios pochwalił się, że trwają już prace nad nowym filmem z Supermanem, ale opowie o jego "wcześniejszym etapie życia", więc "postać nie będzie grana przez Henry'ego Cavilla". Gunn napisał o tym oficjalnie w tweecie.
Napisał też, że są po "wspaniałym spotkaniu" z Cavillem, na którym rozmawiali o "ekscytujących możliwościach współpracy w przyszłości". Tak więc w najbliższym czasie go nie zobaczymy w czerwonej pelerynie, ale kto wie - może kiedyś wróci jako starszy Superman w filmie w stylu "Logan: Wolverine".
Henry Cavill również napisał o spotkaniu z szefostwem DC Studios, ale jego post był mniej optymistyczny. Wręcz jest zawiedziony, że "po tym jak studio powiedziało, że mam ogłosić mój powrót, przed zatrudnieniem, ta wiadomość nie jest najłatwiejsza, ale takie jest życie". -
"Zmiana warty jest czymś, co się zdarza. Szanuję to. James i Peter mają uniwersum do zbudowania" - napisał i życzył powodzenia twórcom. Podziękował też fanom, którzy byli przy nim przez te lata. "Możemy trochę popłakać, ale musimy pamiętać jedno. Superman jest wciąż wśród nas" - pocieszył internautów.
Henry Cavill raczej nie będzie mieć problemów ze znalezieniem pracy, ale w tym momencie trochę został na lodzie. Myślę jednak, że gdyby chciał wrócić do "Wiedźmina", to twórcy przyjęliby go z otwartymi ramionami (choć zastępujący Liam Hemstworth miałby z tym pewnie problem). Fani od tygodni apelują, by tak się stało - stworzyli nawet petycję, pod którą jest ponad 300 tys. podpisów, ale takich osób jest zdecydowanie kilka razy więcej.