nt_logo

"Ta podróż była koszmarem. W końcu zaczęłam krzyczeć!". Richardson o tym, co spotkało ją na lotnisku

Weronika Tomaszewska

23 grudnia 2022, 10:15 · 2 minuty czytania
Monika Richardson wybrała się ostatnio z grupą znajomych na narty. Podróż okazała się jednak dla niej istnym koszmarem. "W końcu zaczęłam krzyczeć" – wyznała dziennikarka w poście na Instagramie, w którym opowiedziała o tym, co spotkało ją na lotnisku.


"Ta podróż była koszmarem. W końcu zaczęłam krzyczeć!". Richardson o tym, co spotkało ją na lotnisku

Weronika Tomaszewska
23 grudnia 2022, 10:15 • 1 minuta czytania
Monika Richardson wybrała się ostatnio z grupą znajomych na narty. Podróż okazała się jednak dla niej istnym koszmarem. "W końcu zaczęłam krzyczeć" – wyznała dziennikarka w poście na Instagramie, w którym opowiedziała o tym, co spotkało ją na lotnisku.
Monika Richardson opowiedziała, co przytrafiło jej się na lotnisku. Fot. TRICOLORS/EAST NEWS
  • Była prowadząca "Europa da się lubić" w publikacji w social mediach opisała swoje przygody na Lotnisku Chopina w Warszawie
  • Nie należały one jednak do najlepszych. "Ta podróż była koszmarem. (...) W końcu zaczęłam krzyczeć!" – przyznała Monika Richardson

Koszmarna podróż Richardson

Jak co roku dziennikarka poleciała ze znajomymi na narty. Tym razem ich celem była Andora. Spędzili tam tydzień. Pobyt najwyraźniej był udany, co możemy zobaczyć na zdjęciach na instagramowym koncie dziennikarki.

Tak pomyślna nie była już podróż, zarówno w jedną, jak i drugą stronę. Celebrytka w obszernym wpisie na Instagramie zrelacjonowała, co przytrafiło jej się na stołecznym lotnisku.

Jeszcze przed wylotem sytuacja była tak napięta, że była prezenterka zaczęła krzyczeć.

"Podróż w obie strony była koszmarem. Tak naprawdę, problemem nie była tania linia lotnicza, którą lecieliśmy, a to, jak zarządzane jest Lotnisko Chopina. Przed wylotem z Warszawy staliśmy w kurtkach i czapkach narciarskich w zamkniętym, nagrzanym do niemożliwości autobusie przez 20 minut. W końcu zaczęłam krzyczeć" – czytamy w jej publikacji.

Jednak to był dopiero początek niepowodzeń u Moniki Richardson. "W drodze powrotnej zginęły narty moje i około 20 innych uczestników. Cóż, zdarza się. Była prawie druga w nocy, więc z kwitkami bagażowymi rozjechaliśmy się do domów. Koleżanka powiedziała mi dwa dni później, że podobno narty dotarły, ale musimy sami po nie jechać. Pojechałam. Zadzwoniłam z lotniska ze wskazanego telefonu, ktoś miał przynieść mi moje narty ze strefy wylotów. Nikt nie odebrał. Czekałam 20 minut, co chwilę dzwoniąc. W końcu ktoś odłożył słuchawkę" – opisywała.

Ostatecznie wzięła sprawy w swoje ręce i "nielegalnie weszła do strefy odbioru bagażu". "Nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Odebrałam narty" – napisała.

"Spytałam pięciu kobiet siedzących w biurze zagubionego bagażu, czy ich zdaniem wszystko odbyło się tak, jak powinno. Wzruszyły ramionami: 'Robimy, co możemy' – powiedziała jedna z nich. I to zdanie idealnie podsumowuje metodę funkcjonowania lotniska Chopina w Warszawie" – gorzko skwitowała Richardson.

Dziennikarka zwróciła uwagę, że to, jak funkcjonuje obecnie stołeczne lotnisko, może być naprawdę niebezpieczne. "W końcu wojna jest aż za granicą" – dodała.

Wspomnijmy, że Monika Richardson śmiało wypowiada swoje zdanie w wielu kwestiach. Już nie raz w wywiadach gorzko mówiła o Jacku Kurskim, kiedy był jeszcze szefem TVP. Z jej ust obrywało się też partii rządzącej.

Ostatnio gwiazda zdradziła też szczegóły dotyczące swojej prywatności. Nie były one jednak pozytywne. Richardson otwarcie przyznała, że kiedyś zdradziła partnera. – Nie jestem święta i też byłam niewierna w związku. Było to dawno temu i byłam wtedy niedojrzała, ale wiem też, jak to jest być po tej stronie zdradzającej – ujawniła w rozmowie z Moniką Jaruzelską.