
W kraju, w którym biskupi są zbratani z politykami do tego stopnia, że Kościół ciągle bierze państwowe pieniądze, a w kościołach prowadzi się agitację wyborczą, premier robi interesy na dziwnych działkach, które odkupił od Kościoła, prokuratura niemal oficjalnie stawia przestępców w sutannach ponad prawem, nie prowadząc przeszukań w kuriach ani porządnych dochodzeń demaskujących księży pedofilów, w kraju, w którym to chrześcijanie, a właściwie katolicy dyskryminują innych na potęgę, miałaby przejść ustawa w obronie chrześcijan?
To jakiś żart?
W Polsce Kościół katolicki (bo o utrzymanie jego uprzywilejowanej pozycji chodzi w tej ustawie) nie jest uciemiężony - przeciwnie, jest bardzo bogatą i wpływową instytucją, która robi, co chce i jawnie stoi ponad prawem, często nawet wtedy, gdy w grę wchodzą poważne przestępstwa. Ot, choćby Sejm już dawno powinien powołać komisję śledczą, która zbadałaby interesy Tadeusza Rydzyka - należy mu się to od lat.
Rozpasanie i bezczelność tej instytucji, która aktywnie wspiera tworzenie w Polsce autorytaryzmu, świadomie staje się częścią krzywdzącej Polaków władzy, zabiera podatnikom setki milionów zł rocznie i z ostentacją próbuje narzucać innym swoje coraz bardziej fanatyczne przekonania, poraża.
Obecny rozdział w historii polskiego Kościoła jest wyjątkowo ponury. Chyba nigdy w historii ta instytucja nie współtworzyła tak jawnie zła, politycznego i moralnego, nie obnażyła tak siebie, swojej chęci zysku i innych niskich pobudek, jak żądza władzy, pogarda dla ludzi, chęć brania udziału w polityce za wszelką cenę.
Kościół polski jest dziś jawnie antynaukowy, antyobywatelski i politycznie potężny.
Sam projekt ustawy broniącej wolności chrześcijan jest więc jawną kpiną ze zmagających się z życiem Polaków. Ale nie tylko: przede wszystkim jej uchwalenie otworzy furtkę, którą uchylił już przepis o ochronie uczuć chrześcijańskich - do dręczenia ludzi, za to, że nie pochwalają tego, co wyprawia Kościół i zamykania im ust - poprzez zagrożenie krytyki Kościoła absurdalnie wysokimi karami.
Przykład? Dziś na przykład karane jest złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego, po zmianach zniknie słowo "złośliwe", co oznacza, że ktoś, kto demonstracyjnie wyjdzie z mszy, albo wstanie na znak niezgody na, np. na agitację polityczną prowadzoną przez księdza, pójdzie do więzienia nawet nazwa lata.
Zobacz także
Zauważcie przy tym, że prawo tak samo, jak chroni katolików i ich fanaberie, nie chroni nas, pozostałych obywateli. Bo ani katolicy, ani hierarchowie ich kościoły nie ponoszą żadnej kary za obrażanie uczuć ludzi świeckich - głoszenie w przestrzeni publicznej seksistowskich, przemoc owych, fanatycznych poglądów, nierzadko dyskryminujących całe grupy społeczne i siejących nienawiść.
Nie jest w Polsce karane mówienie o bruzdach na czołach dzieci z in vitro, mówienie o tym, że to dzieci winne są pedofilii, bo uwodzą księży, wieszanie przez Rydzyka psów na każdym, kto myśli inaczej niż on.
Uczucia niechrześcijan nie są chronione w Polsce w żaden sposób, przeciwnie, są obrażane świadomie, wytrwale i często nie tylko przez hierarchów, ale i rządzącym krajem polityków. Czy ktoś pytał nas o zdanie, gdy świecka rzekomo władza zabroniła nam wszystkim zakupów w niedzielę, tłumacząc, że jej zdaniem mamy w tym czasie być na mszy w kościele?
Czy ktoś liczył się wtedy z naszymi upodobaniami i poglądami? Czy kiedy w wyniku obowiązującego już praktycznie całkowitego zakazu aborcji giną kolejne dziewczyny, jacyś katolicy się tym przejmują? Nie słyszałam, żeby choć jedna osoba ujawniła się i powiedziała: nie podoba mi się to terroryzowanie kobiet i pozbawianie ich praw. Doprowadzanie do zabójstw w majestacie prawa.
Nie, skąd - katolicy siedzą cicho. Księża, hierarchowie i papież także. Natomiast gdy trzeba cenzurować i prześladować innych budzą się ze snu i pierwsi ruszają do ataku.
Ta ustawa, jeśli zostanie przyjęta, jest kolejnym krokiem na drodze Polski do państwa religijnego.