Sędzia Igor Tuleya podczas ogłaszania wyroku ws. doktora Mirosława G.
Sędzia Igor Tuleya podczas ogłaszania wyroku ws. doktora Mirosława G. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

Sędzia Igor Tuleya w "Faktach po Faktach" podtrzymał swoje słowa o tym, że działania organów ścigania w sprawie doktora Mirosława G budzą skojarzenia ze stalinizmem. Kontrowersje wywołał jednak sam udział sędziego w programie.

REKLAMA
– Podtrzymałbym to, co powiedziałem – wyznał sędzia Igor Tuleya mówiąc o ostrym porównaniu działań CBA do metod służb z czasów stalinowskich, jakiego użył w uzasadnieniu ogłoszonego w piątek wyroku w sprawie doktora Mirosława G. Powiedział wtedy, że „taktyka organów ścigania w sprawie dr. Mirosława G. może budzić przerażenie. Budzi skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z czasów największego stalinizmu”. Właśnie to porównanie wzbudziło kontrowersje – ostro skrytykował je m.in. Janusz Wojciechowski.
Janusz Wojciechowski

Mimo, że pan sędzia Tuleya nie sądził funkcjonariuszy CBA, tylko ściganego przez nich ordynatora, to jednak właśnie pod adresem funkcjonariuszy wygłosił publicznie najcięższe oskarżenie, w drastyczny sposób naruszając ich dobre imię i dobra osobiste. CZYTAJ WIĘCEJ


Oliwy do ognia dolał jeszcze sam sędzia Tuleya, który zdecydował się wystąpić w programie “Fakty po Faktach” na antenie TVN 24. Pojawiły się głosy mówiące, że choć jest rzecznikiem Sądu Okręgowego w Warszawie, nie powinien komentować w mediach uzasadnienia wyroku.
Tomasz Kalita

Sędzia Tuleya wydał słuszne uzasadnienie. Ale nie powinien teraz go komentować. Nawet jeśli jest rzecznikiem sądu. CZYTAJ WIĘCEJ


Przeciwnego zdania był Krzysztof Kwiatkowski z PO, który w rozmowie z naTemat powiedział, że opinia publiczna ma prawo dokładnie poznać motywy wydania takiego, a nie innego wyroku: – Absolutnie uważam, że sędzia ma prawo wziąć udział w programie. Nie ma przeciwko temu żadnych przeciwwskazań. Oby było tak jak najczęściej – argumentował Kwiatkowski podkreślając, że warto, aby jak najwięcej osób mogło zapoznać się z uzasadnieniem wyroku.
Sam Tuleya w programie tłumaczył, że porównanie odwołujące się do stalinizmu dotyczylo konkretnie sposobu prowadzenia przesłuchań przez CBA. – To były wielogodzinne, nocne przesłuchania. To musi budzić skojarzenia z przesłuchaniami, które były na porządku dziennym w latach czterdziestych i początku lat pięćdziesiątych – mówił Tuleya. Przyznał jednocześnie, że nie ma żadnych dowodów na to, by w czasie działań CBA dochodziło do stosowania tortur fizycznych.

Czytaj też:
Sędzia, który skazał doktora G., donosi na CBA za „stalinowskie metody”
Krytycznie o porównaniu do czasów stalinizmu wypowiedzieli się natomiast pozostali goście programu – Krzysztof Janik i Marek Jurek. Ten pierwszy przyznał, że sędzia powiedział “o jedno słowo za dużo”, z kolei Jurek nazwał wypowiedź sędziego “nieodpowiedzialną i oburzającą”.
Sędzia Tuleya wyjaśnił także motywy, które kierowały nim, gdy postanowił złożyć doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez agentów CBA – chodziło m.in. o składanie fałszywych zeznań: – Mieliśmy świadomość, że niektórzy świadkowie mijają się z faktami i z rzeczywistością – mówił. Potwierdzała to m.in. analiza dokumentacji bankowej, którą badał sąd.
Tuleya powiedział też, że nie boi się tego, iż stanie się obiektem ataków. – Sędzia musi się liczyć z konsekwencjami. Niezawisłość sędziowska polega na tym, że opiera się na Konstytucji i ustawach. Nie mogą kierować się reakcją mediów, czy opinii publicznej – twierdził. Dodał, że ataki na osobę sędziego “są wkalkulowane w wykonywany zawód”.