Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska pełni funkcję zastępczyni redaktora naczelnego "Kuriera Porannego" i "Gazety Współczesnej" w Białymstoku. Poza tym jest stałą ekspertką w TVP, gdzie pojawia się m.in. w programie "Jedziemy". Dziennikarka została uznana przez sąd winną zniesławienia Konrada Dulkowskiego, szefa Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska została oskarżona przez Konrada Dulkowskiego za artykuły o nim, które w 2018 roku opublikowała w serwisie Dzień Dobry Białystok, którego była szefową i właścicielką, zanim trafiła do gazet przejętych przez PKN Orlen.
Dulkowski zarzucił współpracującej z TVP dziennikarce: "publiczne wielokrotne zniesławienie poprzez rozpowszechnianie kłamliwych i oszczerczych treści". Sprawa została zgłoszona do Sądu Rejonowego w Białymstoku. Na początku roku kobieta została uznana za winną, ale sąd - podobnie jak teraz Sąd Okręgowy - umorzył warunkowo postępowanie na dwa lata.
Konrad Dulkowski szef OMZRiK o decyzji sądu poinformował na swoim facebookowym profilu. "Sąd podkreśla, że oskarżona dopuściła się przestępstwa, a jeśli w okresie próby dopuści się go ponownie, poniesie pełną odpowiedzialność karną" - przywołał fragment ustnego uzasadnienia wyroku.
Co ciekawe, Dulkowski w swoim poście na Facebooku opisał przebieg rozprawy i zdradził, że Siewiereniuk-Maciorowska do sądu przyszła wraz z ekipą TVP Info. Aktywista wskazuje także, że kobieta "dała popis przed kamerą". Ekspertka TVP miała w trakcie się rozpłakać, mówiąc, że w czasie procesu zmarł jej ojciec. "Współczuję, ale jaki to ma związek ze zniesławianiem mnie? Nie wyjaśniła" - pisze w internecie szef OMZRiK".
Co dziwniejsze, ekspertka TVP stojąc przed sądem, postanowiła powiedzieć, że cierpi na alergię, która objawia się w postaci bąbli na dłoniach i stopach. "Przed sądem zaproponowała, że może pokazać zmiany skórne na plecach. Sąd nie skorzystał z tej propozycji. Bo, ponownie, jaki to ma związek ze sprawą?" - pyta Dulkowski.
Żenujący żart Agnieszki Siewiereniuk-Maciorowskiej w TVP
O dziennikarce "Kuriera Porannego" i "Gazety Współczesnej" wspominaliśmy przy okazji wpadki, którą ta zaliczyła w czasie występu w programie Michała Rachonia "Jedziemy". W TVP Info rozmawiała o powstaniu hostelu interwencyjnego dla osób LGBT+ w Warszawie.
Pomysł został w "Jedziemy" skrytykowany. – W każdym mieście działa Ośrodek Interwencji Kryzysowej. Tam trafiają osoby z różnych interwencji, np. ofiary przemocy domowej. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego Warszawa ma fundować mieszkania akurat osobom LGBT – mówiła dziennikarka z Białegostoku.
Kluczowy jednak był moment, w którym ekspertka TVP postanowiła odpowiedzieć żartem na słowa "Trzaskowski do niczego się nie nadaje", które padły w materiale wideo. - Ja wyznaję zasadę, że nie nadaje to się tylko dziecku Alfons na imię, a cała reszta się nadaje - spuentowała.
Jej słowa wywołały w studiu żywe reakcje. Widzowie mogli słuchać śmiechu Michała Rachonia i pozostałych gości "Jedziemy", wśród których był również Jarosław Jakimowicz. Był to jednak śmiech z lekkim zakłopotaniem. – O Boże – powtarzał, śmiejąc się prowadzący, a ubawiony Jakimowicz wykonał wiele mówiący gest "facepalm". – O masz! – chichotał.