Amerykańscy żołnierze stacjonują w południowo-wschodniej Rumunii, bardzo blisko miejsca, w którym Rosja gromadzi amunicję na okupowanym ukraińskim Krymie. "To ostrzeżenie dla Moskwy" – pisze "The New York Times". W ramach szkoleń żołnierze USA kopią m.in. okopy.
Reklama.
Reklama.
"The New York Times" opisuje ćwiczenia amerykańskich żołnierzy 101. Dywizji Powietrznodesantowej. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że stacjonują oni na poligonie w południowo-wschodniej Rumunii. To pierwszy raz od II wojny światowej, gdy żołnierze wspomnianej dywizji zostali wysłani do Europy. "Jej żołnierze są teraz bliżej wojny w Ukrainie niż jakakolwiek inna jednostka armii amerykańskiej" – pisze "NYT".
Wojna w Ukrainie. Wojska USA najbliżej działań wojennych w regionie
Dziennikarze gazety zwracają uwagę, że rozmieszczenie wojsk USA w tym miejscu można interpretować jako "ostrzeżenie dla Moskwy" i wdrożenia w życie obietnicy prezydenta USA Joe Bidena o gotowości do "obrony każdego centymetra terytorium NATO". Poligon, na którym przebywają żołnierze, dzieli zaledwie "siedem minut lotu rakietą" od bazy, w której Rosja gromadzi amunicję na Krymie.
Z kolei na północ od poligonu amerykańscy żołnierze wraz z wojskiem rumuńskim ćwiczą zaledwie kilka kilometrów od granicy z Ukrainą. Trenują tam m.in. strzelanie z artylerii i tworzą okopy na wzór tych, które powstały wcześniej w wyzwolonym przez ukraińską armię Chersoniu.
Od lutowego ataku Rosji na Ukrainę minęło już 314 dni. Wołodymyr Zełenskiostrzegł w poniedziałek wieczorem, że Rosja planuje przypuszczenie na Ukrainę "długotrwałego ataku" przy pomocy irańskich dronów, "licząc na wyczerpanie systemu energetycznego Ukrainy".
Z kolei rzecznik ukraińskiego lotnictwa wojskowego, Jurij Uhnat, zaalarmował, że duży atak Rosji na ukraińskie miasta może być planowany jeszcze przed 7 stycznia, gdy przypada prawosławne Boże Narodzenie. Po zeszłotygodniowym atakach sparaliżowany był m.in. Lwów.
Siły Zbrojne Ukrainy pochwaliły się, że 31 grudnia przeprowadziły udany atak na bazę rosyjskich żołnierzy w okupowanej Makijewce (obwód doniecki). Nieoficjalnie zginąć miało tam nawet 400 rosyjskich żołnierzy, a media piszą o "masakrze", do której doszło w sylwestra w jednostce.
Instytut Studiów nad Wojną wskazuje z kolei, że przedstawiciele samozwańczej, Donieckiej Republiki Ludowej w rozmowach z rosyjskimi mediami przekonują, że ich zdaniem atak w Makijewce był możliwy, bo rosyjscy żołnierze naruszyli "reguły bezpieczeństwa operacyjnego", co pozwoliło ukraińskiemu wojsku na atak. Ma chodzić m.in. o udostępnienie sygnałów z telefonów komórkowych.