Ostatnio głośno było o świętowaniu w Kijowie 114. rocznicy urodzin Stepana Bandery. Rada Najwyższa Ukrainy opublikowała wówczas m.in. zdjęcie aktualnego naczelnego dowódcy ukraińskiej armii gen. Wałerija Załużnego, który znajdował się pod portretem lidera OUN. Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski postanowił ostro się wypowiedzieć na ten temat.
Reklama.
Reklama.
Rada Najwyższa Ukrainy świętowała urodziny Stepana Bandery
Był to jeden z liderów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, która była odpowiedzialna m.in. za ludobójstwo Polaków na Wołyniu
Działania władz w Kijowie ostro potępił wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL
W związku z opublikowanym przez Radę Najwyższą Ukrainy zdjęciem wybuchła głośna debata. Dwa dni później zdjęcie w tle ze Stepanem Banderą zostało usunięte. Sprawę skrytykował m.in. Mateusz Morawiecki, który zapowiedział dyskusję na ten temat z jego ukraińskim odpowiednikiem Denysem Szmyhalem.
W sprawie zabrał głos również wicemarszałek sejmu Piotr Zgorzelski. Polityk z PSL-Koalicji Polskiej powiedział wprost w "Gościu Wydarzeń" na antenie Polsat News, że jest to skandal nie do przyjęcia. - W sytuacji, kiedy Polska otwiera serca, a Polacy swoje drzwi i wszystko, co mają najlepszego dają naszym sąsiadom Ukraińcom, Werchowna Rada uznaje za stosowne obchodzić rocznicę urodzin Bandery - stiwerdził wymownie.
Zgorzelski dodał, że Bandera uosabia wszystko, co najgorsze, głównie ludobójstwo na Wołyniu, które "do dzisiaj nie jest dobrze opisane i rozliczone". Polityk PSL zauważył, że strona polska oczekuje wznowienia ekshumacji w tej sprawie po zakończeniu wojny w Ukrainie. Wspomniał także, mając na myśli świętowanie urodzin Bandery, aby przede wszystkim w Kijowie zaprzestać "takich prowokacji".
Zgorzelski o "kulcie Bandery": Nie wolno milczeć
Wicemarszałek odniósł się także do sprawy na swoim profilu na Twitterze. Pisze m.in., że na temat kultu Bandery w Ukrainie nie można milczeć. Wspomina o potrzebie zdecydowanego działania polskiego rządu.
Melnyk wiceministrem spraw zagranicznych. Bandera w tle
Przypomnijmy, także o innym incydencie, gdzie w tle znalazł się Stepan Bandera. Chodzi o mianowanie Andrija Melnyka wiceszefem MSZ Ukrainy. Polityk znany jest m.in. z wychwalania ukraińskiego nacjonalisty.
Pod koniec czerwca Melnyk, ówczesny ambasador w Berlinie, przyjął zaproszenie do niemieckiego programu "Jung und Naiv". Prowadzący Tilo Jung zapytał go o stosunek do Stepana Bandery i OUN. W odpowiedzi Andrij Melnyk stwierdził, że Ukraińcy traktowali II RP tak samo, jak hitlerowską III Rzeszę i ZSRR, bo byli przez nią "prześladowani".
Co prawda wpływowy Ukrainiec nie zaprzeczył, że doszło do rzezi wołyńskiej, ale przekonywał, iż "takich masakr dokonywali również Polacy". A na koniec oznajmił, że "Bandera nie był masowym mordercą Żydów i Polaków".
Niedługo po tym odwołano go z urzędu ambasadora Ukrainy w Niemczech. Zaledwie cztery miesiące później natomiast mianowano go jednak... wiceministrem spraw zagranicznych Ukrainy.
O opinie w tej sprawie został zapytany na antenie PR24 Mariusz Błaszczak. – Moim zdaniem to zła decyzja. Uważam, że oprócz samego zainteresowanego z tej decyzji cieszy się jeszcze lokator Kremla – ocenił wicepremier i minister obrony.
– Nie ulega żadnej wątpliwości, że można tak to ocenić. (...) Kiedy rozmawiałem po raz pierwszy z nowym ambasadorem Ukrainy w Polsce, zwracałem również uwagę na wypowiedzi byłego ambasadora Ukrainy w Berlinie. To zły sygnał – dodał członek rządu Prawa i Sprawiedliwości.