Dziwna jest finansowa rzeczywistość w związkach młodych Polaków. Żyją ze sobą, sypiają razem, ale gdy przychodzi do płacenia rachunków, zachowują się jak obcy sobie ludzie. - Łatwiej jest kontrolować skutki pójścia z kimś do łóżka niż to, co może wyniknąć ze wspólnego gospodarowania finansami - tłumaczy psycholog Anna Kędzierska.
Ona i on. Spotykają się od kilku miesięcy. Są razem. Od kiedy pierwszy raz poszli ze sobą do łóżka, pomieszkują wspólnie coraz częściej. Łączy ich wszystko oprócz... portfela. Ona ma swoje pieniądze, on swoje. Gdy przychodzi do płacenia rachunku, zaplanowania wydatków, ktoś pomyślałby, że są sobie zupełnie obcy. Tak wygląda finansowa rzeczywistość coraz większej liczby związków. Szczególnie młodych Polaków, którym łatwiej przychodzi decyzja o tym, by dzielić łóżko, niż budżet.
Jak mówi w rozmowie z naTemat Anna Kędzierska, psycholog i trenerka umiejętność społecznych z CoCoCo.pl, w niektórych przypadkach takie myślenie wynika z hierarchii wartości dzisiejszych 20-, 30-latków. - Ciało, seksualność versus wspólna kasa - niżej cenimy siebie niż to, co materialne - tłumaczy. Zdaniem psycholożki, często to skutek, że być może łatwiej jest niektórym kontrolować skutki pójścia z kimś do łóżka niż to, co może wyniknąć ze wspólnego gospodarowania finansami.
- Łatwiej jest też zakończyć relację, której wspólnym mianownikiem jest fizyczna bliskość. Mówimy sobie: "fajnie było, to koniec. Przestaję z tobą sypiać" i jest po sprawie. Gdy mamy wspólną kasę, nie daj Boże ze wspólnym rachunkiem bankowym, rozstanie nie jest już takie proste. Trzeba się rozliczyć, oddać to, co jesteśmy dłużni lub odzyskać od partnera to, co on nam jest winien. Trzeba też załatwić w banku kwestię "finansowego rozwodu". Niektórzy nie chcą komplikować sobie życia i pomimo bycia w związku zostawiają sobie dość spory i ważny margines finansowej niezależności i wolności - ocenia Anna Kędzierska.
Opcja na coś poważnego
Nie wygląda to jednak nieco głupio, gdy ludzie, którzy na co dzień ze sobą żyją, przy kasie czy płaceniu rachunku wyglądają na zupełnie sobie obcych? - Niektóre związki, zwłaszcza te, które "z marszu" żyją z rozdzielnością majątkową zdają się być mało dojrzałymi. Bardziej przypomina to "chodzenie ze sobą" jak w liceum, niż poważną relację na całe życie - mówi specjalistka.
Z drugiej strony dla wielu osób może to być świetny sposób na utrzymanie dobrych relacji z partnerem. To jednak droga dla dojrzałych związków, gdy podział budżetów jest efektem obopólnej zgody partnerów. - Ma to rację bytu na przykład wówczas, gdy jedno z partnerów ma własne zobowiązania finansowe np. alimenty na dziecko z poprzedniego związku lub kredyt. Albo wówczas, gdy istnieje wyraźna dysproporcja w dochodach. Zawsze jednak warto jasno ustalić czy i po co mamy wspólne, lub oddzielne "życie finansowe" - radzi psycholog.
Uczę się na cudzych błędach...
Dla niektórych, nowa finansowa mentalność w związkach to nauka na błędach tych, którzy kilka lat temu ulegali swoistej modzie, by zamiast ślubu wziąć kredyt hipoteczny. Póki się kochali, nie łączyły ich w zasadzie żadne formalności. Tyle, że po rozstaniu łączą ich tylko wspólne długi... - Kredyt niektóre pary wiąże silniej niż sakramentalne "tak". Bywa, że z obawy o to, czy nam się uda wytrwać w związku, wolimy odłożyć na bok, to co może nas uwikłać zbyt mocno. Stąd coraz częściej ludzie odwracają się od decyzji o zalegalizowaniu związku, a także o wspólnej kasie - podsumowuje Anna Kędzierska.
Bywa, że z obawy o to, czy nam się uda wytrwać w związku, wolimy odłożyć na bok, to co może nas uwikłać zbyt mocno. Stąd coraz częściej ludzie odwracają się od decyzji o zalegalizowaniu związku, a także o wspólnej kasie. CZYTAJ WIĘCEJ