Zmiana branży na fryzjerstwo. Ile kosztują kursy w akademiach fryzjerskich?
Zmiana branży na fryzjerstwo. Ile kosztują kursy w akademiach fryzjerskich? Fot. Karol Makurat / REPORTER

Jak zmiana branży, to tylko na IT? Niekoniecznie. Popularnością niezmiennie cieszy się fryzjerstwo. Jak się jednak okazuje, nie tylko wśród młodych. W akademiach fryzjerskich, w których szkoli się do zawodu osoby bez wykształcenia z branżówek czy techników, jest coraz więcej osób, które się przekwalifikowują. Są więc filologowie, spawacze, socjologowie i graficy. Praca fryzjera to jednak nie bułka z masłem. Potrafi wyczerpać nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. I mało kto zdaje sobie z tego sprawę.

REKLAMA
  • Fryzjerstwo cieszy się popularnością nie tylko wśród osób wchodzących na rynek pracy, ale też wśród zmieniających branżę
  • Wchodząc na rynek nowi fryzjerzy myślą głównie o kwestiach technicznych zawodu, tymczasem to często praca trudna psychicznie
  • W gronie byłych fryzjerów są osoby, które do odejścia zmusił bagaż emocjonalny, który każdego dnia przerzucany był na nich przez klientów
  • Jak wynika ze statystyk Ministerstwa Edukacji i Nauki, fryzjerstwo to niezmiennie jeden z najpopularniejszych kierunków, na które decydują się uczniowie szkół branżowych. Obok mechanika samochodowego, sprzedawcy i kucharza fryzjer ciągle trzyma się w pierwszej piątce.

    Szkoła branżowa (kiedyś zawodówka) czy technikum to jednak niejedyny sposób na to, by zostać fryzjerem.

    Zmiana branży na fryzjerstwo

    Marlena Stefanowska jest w zawodzie 11 lat, z czego swój salon we Wrocławiu prowadzi od blisko czterech. W gronie jej pracowników są dwie osoby.

    Gracjan, czyli barber, który jest współwłaścicielem salonu, był spawaczem. Zmienił branżę długo po tym, jak związał się z Marleną.

    Drugą współpracowniczką Marleny jest Martyna. Z wykształcenia jest graficzką. Bezpośrednio po studiach zderzyła się jednak ze ścianą. Doświadczenie, które zdobyła, nie wyróżniało jej na tyle, by zdobyć pracę w zawodzie od ręki. Nie miała też bogatego portfolio, tak potrzebnego w zawodzie, za to miała małe dziecko.

    Z drugiej strony fryzjerstwo zawsze Martynę interesowało. Świadczyła amatorsko usługi w rodzinie i ciekawiła ją branża. Postanowiła, że to dobry moment, żeby spróbować.

    – Trzęsącymi się rękami napisałam post na grupie "Sorry, że nie w temacie", w którym wprost wskazałam, że nie mam żadnego doświadczenia, kursów ani szkoleń. Wyróżniają mnie za to chęci i zainteresowanie tematem. Zakładałam, że nikt się nie odezwie, ale stało się inaczej – opowiada Martyna.

    Marlena szukała właśnie osoby, która nie będzie miała złych naleciałości i będzie mogła przeszkolić ją w taki sposób, by odpowiadała potrzebom jej klientów, dlatego odpowiedziała na ogłoszenie. Pracuje z Martyną do dziś.

    Martyna zaczynała powoli, małymi krokami, uczyła się od Marleny, szkoliła się poza salonem i po dziewięciu miesiącach zaczęła przyjmować klientki. Początkowo pod okiem szefowej, później już samodzielnie.

    – To było bardzo satysfakcjonujące, że widziałam swój postęp. Poczułam się bardzo doceniona, kiedy Marlena założyła mi grafik – opowiada Martyna.

    "Za mądra jesteś na fryzjerkę"

    Osób, które przygodę z fryzjerstwem zaczęły nie od szkoły zawodowej, lecz kursów realizowanych w dorosłym życiu, jest całkiem sporo. Bo choć marzenia o tym, by zostać fryzjerką, ma w dzieciństwie wiele dzieci (szczególnie dziewczynek), te często ukrócali rodzice i nauczyciele. Sama zresztą byłam świadkiem tego, jak w odpowiedzi na opowieści o wymarzonym zawodzie, moje koleżanki słyszały: "Za mądra jesteś na fryzjerkę".

    Przeświadczenie, że trzeba iść na studia, pokutowało zresztą tym, że prestiż edukacji wyższej spadł, podobnie jak liczba fachowców. Na rynku w pewnym momencie do tego stopnia brakowało specjalistów, zwłaszcza dobrych, że ceny usług, np. budowlańców, mechaników samochodowych czy właśnie fryzjerów poszybowały w górę.

    W pokoleniu dzisiejszych 30-40 latków bez trudu można zresztą znaleźć całą rzeszę magistrów, którzy nie są zawodowo związani z branżą, którą studiowali. To zresztą z tego grona często wywodzą się także dzisiejsi kursanci akademii fryzjerskich.

    Filolog, socjolog i spawacz

    Wśród kursantów jednej z wrocławskich akademii fryzjerskich trenerka wymienia absolwentów studiów różnych kierunków. Nie brakuje osób po kierunkach humanistycznych, a nawet... seniorów.

    – Pamiętam panią, która była opiekunką w domu spokojnej starości w Niemczech. Strzygła podopiecznych, bo nie miał kto. Postanowiła, że zrobi sobie kurs i założy na miejscu coś na kształt salonu. Dzięki temu zrobiła sobie kolejne źródło dochodu – opowiadała.

    Przy tej okazji warto jednak podkreślić, że fryzjerstwo jest wymagającą fizycznie pracą. Trzeba liczyć się z tym, że stoi się przez kilka godzin, a z przerwą na posiłek też bywa różnie. Jeśli salon prowadzi politykę przyjmowania po kilku klientów naraz, kończy się to tym, że pracownicy nie mogą zjeść czy odpocząć.

    Czy warto zostać fryzjerem?

    W pandemii branża fryzjerska bardzo ucierpiała, jednak dziś odbiła się od dna. Przez słabą sytuację na rynku i rosnącą inflację na usługi fryzjerskie może nie ma gigantycznego popytu, ale jak wskazują fryzjerzy, klienci, szczególnie kobiety, jeśli już idą do salonu, są w stanie zapłacić za usługę dużo. Szczególnie w mieście. Koloryzacja ze strzyżeniem sięga nawet tysiąca złotych.

    Z danych podawanych przez portal wynagrodzenia.pl wynika, że fryzjer zarabia w Polsce ok. 4 tysięcy złotych. W to nie wlicza się jednak tego, co jest płacone pod stołem, bo zwykle fryzjerzy są zatrudniani na ułamek umowy, pracując de facto na pełen etat lub więcej.

    Realnie fryzjer z niewielkim doświadczeniem, jednak z ukończonymi aktualnymi kursami, może liczyć na zarobki rzędu 4-6 tysięcy złotych netto. Wraz z nabytym doświadczeniem rośnie jego wartość rynkowa. Za dobrym fryzjerem, który zmienia miejsce pracy, często podążają bowiem także jego klienci. A to już realny zysk dla salonu.

    Próbując wejść na rynek fryzjerstwa przez wyszkolenie się akademii trzeba liczyć się z kosztem rzędu od około siedmiu do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych za kurs. Żeby utrzymać aktualny stan wiedzy, fryzjerzy muszą się doszkalać. Jeden dzień szkoleniowy potrafi kosztować od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

    U fryzjera jak w konfesjonale

    Choć fryzjerstwo dziś postrzegane jest jako praca kreatywna, w której wykonawcę usługi traktuje się bardziej w kategoriach specjalisty czy artysty, a nie rzemieślnika, ma też ciemne strony. Jak wyjaśnia Marlena, chodzi o to, że klientki często nie przychodzą jedynie po nową fryzurę.

    Klientki potrafią mówić o wszyskim. Molestowanie seksualne, bicie, trudne dzieciństwo, wzloty i upadki, trudne porody. Przechodzimy z klientkami przez rozwody, ciąże i śmierć najbliższych. Każdego dnia dźwigamy tyle historii, że niektórzy nie są w stanie robić tego na dłższą metę.

    Marlena Stefanowska

    fryzjerka

    Marlena opowiada, że jedną z najbardziej traumatyzujących ją historii, które usłyszała, była opowieść klientki o śmierci jej dziecka. Jak tłumaczy, kobieta opowiedziała każdy szczegół tego, jak czterolatek zmarł, a także szczegółowo opisała okoliczności. Marlenie trudno było się po tym podnieść, podobnie jak po traumatycznych opowieściach o porodach.

    – Po tym, co usłyszałam, mam tak silny lęk przed porodem, że nie wyobrażam sobie nigdy w życiu rodzić – wyjaśnia i dodaje, że ma czasem poczucie, że za dużo na nią spływa, ale stara się sobie jakoś z tym radzić. Wybrnąć z przelanych na siebie uczuć nie są jednak w stanie wszyscy.

    Jako przykład Marlena podaje swoją klientkę, która właśnie przez ludzkie historie odeszła z zawodu. – Powiedziała wprost, że nie brała pod uwagę tego, że fryzjerstwo może być tak obciążające psychicznie – tłumaczy.

    Kobieta nie była w stanie dłużej słuchać o większych i mniejszych dramatach, które jej nie dotyczą, a co więcej, na które nie ma wpływu. Postanowiła zmienić pracę. W końcu ile można.