Wyrok w sprawie doktora G. wywołuje liczne kontrowersje. Między innymi dotyczące sposobów wyrażania wdzięczności wobec lekarzy. Bo z jednej strony: czasem lekarz naprawdę okaże serce i pomoże pacjentowi więcej, niż pozwala na to czas pracy. Z drugiej – przecież dbanie o nasze zdrowie to dla lekarza praca, za którą dostaje wynagrodzenie. O dylematach wdzięcznych pacjentów rozmawiam z dr. Konstantym Radziwiłłem.
Panie doktorze, dziękować czy nie dziękować? Konstanty Radziwiłł: Relacja lekarza z pacjentem jest bardzo specyficzna. Ma intymny charakter, to bardzo ścisły związek oparty na zaufaniu. W rękach lekarza leży przecież zdrowie pacjenta. Nic dziwnego, że czasem czuje on po prostu wdzięczność. Jeśli chce ją okazać, nie można negować jego prawa do wyrażania życzliwości. Tak długo, jak prezenty są symboliczne, takie zachowania są jak najbardziej dopuszczalne.
Jest lekarzem, byłym prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej, bioetykiem.
Znajoma lekarka opowiedziała mi, że od pewnej starszej pani dostała podczas wizyty słoik przetworów domowej roboty.
To się zdarza bardzo często i ja sam bardzo się cieszę z takich prezentów. Kilka dni temu pacjentka przyniosła mi własnoręcznie zrobiony chrzan. Jeszcze tego samego wieczoru użyłem go do kolacji. Był pyszny. Nie chodzi tylko o to, że dobrze go zrobiono, ale przede wszystkim dlatego, że był podarowany z serca. Byłoby dziwne, gdyby lekarz miał obowiązek odmówić takiego prezentu.
A skrzynki z narzędziami? Bocian ogrodowy? Szczeniak? Portret olejny? Granat z drugiej wojny? Te wszystkie przykłady prezentów przytacza dziś "Polityka". Gdzie jest granica?
Oczywiście nie ma ściśle określonej granicy, ale mniej więcej każdy wyczuwa, co jest dopuszczalne. Antyki czy koperta z pieniędzmi nie pasują jako wyrazy wdzięczności. I nawet jeśli są ofiarowane w dobrej wierze, to jest jednoznacznie złe. Pacjenci nie powinni sięgać po takie sposoby, a mądry lekarz nie powinien ich przyjąć.
Przy okazji ostatniej głośnej sprawy sąd zajmował się tym, czy lekarz może wziąć od pacjenta alkohol. Moim zdaniem pacjent może ofiarować wino zrobione z owoców z własnej działki, ale drogi trunek kupiony w ekskluzywnym sklepie już kojarzy się niedobrze. Lekarze powinni dawać sygnały, że drogie prezenty nie będą przyjmowane.
Dlaczego pacjenci tak bardzo chcą wręczać lekarzom prezenty?
Należałoby o to pytać pewnie nie lekarza, ale socjologa, czy filozofa. Moim zdaniem jesteśmy zawieszeni gdzieś między wschodem a zachodem i stąd te dylematy. Na wschodzie trudno wyobrazić sobie, żeby przyjść do kogoś i nie ofiarować mu jakiegoś drobnego prezentu. W kulturach zachodnich, protestanckich ludziom nic takiego nawet nie przychodzi do głowy.
Tu nie chodzi zresztą tylko o wdzięczność. Pacjenci czasem odczuwają potrzebę, żeby zmaterializować jakoś szacunek i życzliwość. Ale oczywiście to nie może być bakszysz.
Z jednej strony się zgadzam, ale z drugiej lekarze przecież dostają pieniądze za leczenie. To ich zawód.
Kiedyś lekarze zarabiali bardzo niewiele, więc pacjenci rozumieli prezenty opacznie, jako dodatkowe świadczenie na ich rzecz. Ale w dzisiejszych czasach te zarobki nie są już takie małe, nie ma potrzeby wspierać w ten sposób lekarza. Oczywiście nie mówimy tutaj o korupcji, tę należy wyraźnie oddzielić od wdzięczności. O niej jednak wypowiedział się już sąd.
Dziś moim zdaniem wręczanie prezentów lekarzom to obyczaj, nie ma sensu z nim walczyć. Może z czasem zniknie. Jest na to szansa, bo kiedyś większość pacjentów coś przynosiła do gabinetu. Dziś robi to niewielu.
Zresztą sami pacjenci powinni czuć, że to nie jest obowiązek. Żeby nie "psuli lekarzy". Bo łatwo o zaburzenie równowagi. Jeśli wszyscy będą przynosić, ten, który przyjdzie z pustymi rękami, może być kiedyś potraktowany jako gorszy. Do tego nie wolno dopuścić.
Pacjenci często nie przyjmują odmowy. Jak w takiej sytuacji powinien postąpić lekarz?
To bardzo trudne, trzeba się odwoływać do wyczucia sytuacji, bo każda jest przecież inna. Szczególnie trudno jest odmawiać ludziom bardzo chorym lub prostym. Słyszałem, że gdzieniegdzie funkcjonuje taki przesąd: jeśli lekarz odmawia przyjęcia prezentu, to znak, że sytuacja jest beznadziejna.
Więc podkreślam raz jeszcze: to trzeba wyczuć. Jeśli po odmowie pacjent zaczyna płakać czy mówić "już po mnie", lekarz musi szybko to rozważyć. Dla wielu chorych sucha odmowa lekarza może być też po prostu obraźliwa.
Wszystko rozbija się jednak o to, by dawanie prezentów nie zamieniło się w rutynę.