Wybitni lekarze, rozchwytywani specjaliści i szanowani koledzy. Mimo doświadczenia i wiedzy medycznej zmagają się z alkoholizmem. Choroba alkoholowa w tym środowisku jest dużym problemem. Lekarze potrafią ją nie tylko ukryć i usprawiedliwić. Wielu z nich nie chce się do tego w ogóle przyznać. A ich koledzy, mimo że widzą problem, nie chcą i boją się o nim mówić.
Problem alkoholowy w Polsce
– 11,9 proc. Polaków w wieku produkcyjnym nadużywa alkoholu
– 2,4 proc. cierpi na zespół uzależnienia od alkoholu
– Co piaty mężczyzna w wieku produkcyjnym (20,5 proc.) nadużywa alkoholu
– 4,4 proc. z nich jest uzależnionych
źródło: Badanie EZOP
Ponad 3 mln Polaków nadużywa alkoholu. Ta demokratyczna choroba dotyka każdego środowiska – policjantów, prawników, dziennikarzy, księży, ale również lekarzy. Szczególnie tej ostatniej grupie, która powinna stać na straży zdrowia, trudno o niej mówić.
Spowiedź z butelki
Tabu przełamał m.in. wybitny francuski kardiolog mieszkający w USA, prof. Weil Cornell Medical College w Nowym Jorku – dr Olivier Ameisen, który w swojej autobiograficznej książce "Spowiedź z butelki" opisał walkę z uzależnieniem.
Książka jest przejmująca szczególnie dlatego, że lekarz walczył, stosując wszystkie znane mu i dostępne sposoby pokonania tego uzależnienia. Próbował różnych terapii, był w klinice odwykowej, przyjmował leki. Wszystko bez skutku. Nawet jako lekarz był bezradny. Wreszcie sam zapisał sobie baklofen – lek zwiotczający, stosowany do tej pory w leczeniu spastyczności mięśniowej. Jego eksperyment zakończył się sukcesem i uwolnił go od wszystkich objawów głodu alkoholowego. Terapię baklofenem stosują teraz z powodzeniem inni alkoholicy, co wielu uratowało życie.
Alkoholizm dr Ameisena nie tylko zniszczył mu zdrowie, ale i karierę. Kiedy rozpoczął walkę z głębokim uzależnieniem, musiał zamknąć swoją praktykę lekarską. Jak sam podkreśla, jego droga do trzeźwości trwa już 10 lat.
Z powodu alkoholizmu zakończyła się też kariera wybitnej polskiej okulistki – prof. Ariadny Gierek-Łapińskiej. Zarzucano jej, że pracowała pod wpływem alkoholu. Lekarka zaprzeczała, ale i tak straciła prawo do wykonywania zawodu i szpital, który zbudowała w Katowicach. Dariusz Kortko i Judyta Watoła opisali jej historię w książce "Czerwona księżniczka".
Lekarz pod wpływem
Psychoterapeuci, specjalizujący się w terapii uzależnień nie mają wątpliwości, że są pewne zawody, które są bardziej predysponowane do picia. Jednym z nich jest lekarz, którego praca wiąże się z dużym stresem, napięciem i wielogodzinnymi dyżurami. Często ten stres rozładowuje, sięgając po alkohol.
– Wśród lekarzy istnieje problem choroby alkoholowej. I nie jest to mały problem – przyznaje były wiceminister zdrowia, poseł PiS Bolesław Piecha. Jest jednym z niewielu lekarzy w Polsce, który publicznie opowiedział o swoim uzależnieniu.
– W środowisku lekarzy ten problem był zawsze i dotyczył szczególnie konkretnych specjalizacji np. chirurgów, anestezjologów czy kardiologów. Kawał ich życia wiąże się z potężnym stresem, większym niż u przeciętnego człowieka. Przecież w grę wchodzi bardzo często walka o życie drugiego człowieka – wyjaśnia dr Iwona Kołodziejczyk, psycholog, psychoterapeutka i kierowniczka Ośrodka Leczenia Uzależnień Kraków-Ściejowice.
To właśnie z tego powodu bardzo często w przypadku lekarzy pozytywna wartość alkoholu, który daje luz zmienia się z czasem w alkoholizm. Jak zwracają uwagę eksperci, w tym ogromnym stresie przedstawiciele tego środowiska bardzo często tracą tę granicę.
Medyczny kamuflaż
Psychoterapeuci podkreślają, że to właśnie przyznanie się do picia stanowi dla lekarzy największy problem.
– Środowisko lekarzy ma rzeczywiście z tym większy problem. Lekarz jest uznawany, i sam się zresztą uznaje za osobę, która z medycznego punktu wie wszystko. Dlatego zakłada, że kontroluje sytuację, zna objawy i skutki choroby. Dlatego też lekarz palący papierosy czy pijący alkohol wywołuje u pacjentów większe emocje, czasem oburzenie – zauważa Łukasz Strzębała pedagog, specjalista terapii uzależnień, kierownik zespołu terapeutycznego w Ośrodku Uzależnień Dromader.
Uzależnienie lekarzy jest szczególnie niebezpieczne. – Działa jeden z mechanizmów uzależnienia, który nie pozwala im się przyznać do tego, że mają problem. Mają przecież wykształcenie, wiedzę, więc nie chcą dopuścić do siebie świadomości, że stracili kontrolę nad własnym zdrowiem – wyjaśnia dr Iwona Kołodziejczyk.
Lekarze swój problem alkoholowy potrafią nie tylko doskonale ukryć, usprawiedliwić, ale i racjonalnie tłumaczyć. – Działa tu system iluzji i zaprzeczeń. Im bardziej inteligenta i świadoma osoba, tym trudniej ten mechanizm wyłączyć i tym trudniej przyznać się jej, że ma problem – dodaje Łukasz Strzębała.
Zgadza się z tym były wiceminister zdrowia. – Ilość wiedzy wcale nie sprzyja abstynencji. Wręcz przeciwnie. Lekarze są nie tylko świetni w ukrywaniu problemu, ale przede wszystkim w jego racjonalizacji. Potrafią bez problemu wytłumaczyć sobie, że napili się, bo pojawiły się trudności czy stres. To sprawia, że często nie zauważają problemu. A nawet jeśli, to ciężko im o tym powiedzieć – dodaje.
Niewidzialny problem
Lekarze boją się, że jeśli na ich stanowisku, przy odpowiedzialności, która na nich spoczywa, pójdzie fama, że mają problem i przypnie im się łatkę "alkoholika", to będzie to dla nich koniec kariery.
– Mamy wielu pacjentów z tego środowiska. Faktem jest, że w prywatnej klinice jest ich więcej niż zgłaszało się do ośrodka państwowego. Niektórzy z nich tłumaczą początkowo, że chodzi o "lepsze usługi", ale później okazuje się, że czynnikiem decyzyjnym jest większa anonimowość. Niektórzy lekarze dbają, żeby o ich problemie nie dowiedzieli się nie tylko koledzy z pracy, ale nawet rodzina – zauważa dr Iwona Kołodziejczyk. – Boją się śmierci zawodowej. A lekarze należą do grupy ludzi, której ze względu na status może to grozić – dodaje psychoterapeutka.
Z tego powodu wielu z nich stara się też walczyć z uzależnieniem na własną rękę. Sami wypisują sobie recepty na leki, stosowane u pacjentów na odwyku albo proszą o to zaufanych kolegów. – Trwa to czasem bardzo długo. Trafiają do nas pacjenci – lekarze, którzy są uzależnieni nie tylko od alkoholu. Próbując się z niego uwolnić, uzależnili się też od leków – zaznacza dr Iwona Kołodziejczyk.
Bolesław Piecha uważa, że problemem jest również samo środowisko lekarzy, które widzi chorobę kolegów, ale rzadko kiedy reaguje. – Nie ma co się oszukiwać. Problemu nie widzi właściwie tylko ten, kto pije. Widzi je za to całe środowisko, ale mało ludzi ma odwagę o tym powiedzieć i zareagować. Nadal utrzymuje się to piętno menela spod płotu – twierdzi Piecha. – Lekarze boją się zwrócić uwagę koledze czy koleżance, że pije ryzykowanie i zachowuje się przez to nieodpowiedzialnie. Obawiają się agresji – zaznacza. Ale jego zdaniem to błędne myślenie. Podkreśla, że jeśli jest to przyjacielska rozmowa są małe szanse, że taka troskliwa uwaga spotka się z to wybuchem agresji.
Jego zdaniem lekarze wcale nie piętnują kolegi po fachu, który przyzna się do alkoholizmu. – Patrzą na to tak naprawdę z ulgą. Lekarzom w starciu z pacjentem nie wypada już dziś "być pod dobrą datą", jak to się kiedyś mówiło. To jest niedopuszczalne, a jeszcze w latach 80. patrzyło się na to przychylniej – zauważa.
Odczarować tabu
To też powód, dla którego zaczyna się o tym problemie mówić bardziej otwarcie i nie jest to już taki temat tabu, jak kiedyś. – Przyznanie się do alkoholizmu to tak naprawdę samoobrona. Nie chodzi o epatowanie swoim nieszczęściem. To jakaś forma zabezpieczenia, bo zdajemy sobie sprawę, że sobie z tym nie radzimy i niesie to ryzyko – podkreśla Bolesław Piecha i dodaje, że widzi w środowisku lekarskim zmianę: – Spotykam lekarzy, którzy mówią o swoim uzależnieniu. Coś zaczyna się zmieniać. To tabu się trochę odczarowuje.
Sam zauważył u siebie ten problem, kiedy miał trzydzieści kilka lat. Przestał się już zastanawiać, dlaczego zaczął pić. – Przestałem doszukiwać się powodu picia, bo to mi nie pomagało tego problemu kontrolować – przyznaje i dodaje, że im człowiek się później zorientuje, tym trudniej nie tylko się do tego przyznać, ale i "odkłamać całą rzeczywistość, którą się stworzyło".
Piecha podkreśla, że zmaganie się z tą chorobą wielokrotnie przerasta możliwości przeciętnego człowieka. – Abstynencja to trwanie, czujność i rozpoznawanie zagrożeń, które cały czas czyhają. Konsekwencje każdego nawrotu, które się zdarzają, są kolosalnie większe niż pierwszego. Przede wszystkim psychiczne, moralne i etyczne, bo człowiek nie wybacza sobie nawet małej wpadki – dodaje.
Reklama.
Gdy odzyskałem świadomość, dotarło do mnie, że siedzę w jakiejś taksówce, a z twarzy cieknie mi krew, kapiąc gęstymi kroplami na szary prochowiec, który miałem na sobie...
tak dr Olivier Ameisen zaczyna swoją "Spowiedź z butelki"
Bolesław Piecha
były wiceminister zdrowia
Alkoholizm to nie powód do chwały, ale nie jest też powodem do wstydu, jeśli się z tym walczy i utrzymuje abstynencję.