Serbia wysyła coraz wyraźniejsze sygnały o tym, że chce ruszyć do przodu z procesem przystąpienia do UE. Żeby się to jednak stało, muszą zostać wypełnione formalności, a wśród nich jest między innymi kwestia nałożenia na Rosję europejskich sankcji. Takiego kroku Belgrad nie wyklucza.
Reklama.
Reklama.
Ze strony przedstawicieli władz Serbii pierwszy raz od rozpoczęcia wojny w Ukrainie, padły słowa o "agresji Rosji"
Od tego, czy Serbia przyłączy się do sankcji, Unia Europejska uzależnia posunięcie procesu przyłączenia kraju do Unii Europejskiej
Serbowie powiedzieli, że potępiają ataki Rosji na niepodległy kraj, ale ewentualne wsparcie sankcji to kwestia prywatnych interesów ich kraju
Informacja o tym, że Serbia może nosić się z zamiarem przyłączenia się do sankcji, które Unia Europejska nałożyła na Rosję, padła przy okazji rozmowy z Euractiv. To krok, który może świadczyć o tym, że Serbii coraz bardziej zależy na przyłączeniu się do krajów europejskiej wspólnoty.
Sankcje uzależnione od własnych interesów Serbii
Do kwestii ewentualnego nałożenia sankcji Serbowie podchodzą dość pragmatycznie. Jak powiedział minister spraw zagranicznych tego kraju Ivic Daczić, chodzi o to, co się Serbii bardziej opłaca.
– Potępiamy naruszenie integralności terytorialnej Ukrainy i w takim duchu głosowaliśmy na forum międzynarodowych instytucji. Czy nałożymy sankcje na Rosję, to już inna sprawa. To nie jest kwestia czasu czy terminów, lecz kwestia, która dotyczy naszych politycznych i gospodarczych interesów" – wyjaśnił szef serbskiego MSZ.
Bez sankcji nie będzie akcesji Serbii do UE
Wiele wskazuje na to, że to właśnie wsparcie sankcji będzie dla Serbii bardziej opłacalne. Bez tego kraj, na którym w latach 90. toczyła się wojna, nie będzie mógł wstąpić do Unii Europejskiej. Ta bowiem od przyłączenia się do sankcji na Rosję, uzależnia posunięcie do przodu procesu włączania jej w szeregi państw członkowskich.
O tym, że rząd Serbii jest gotów podjąć coraz pewniejsze kroki w tej sprawie, świadczyć może też wypowiedź tamtejszej premierki. Jak powiedziała cytowana przez Euractiv Ana Brnabić, UE jest największym inwestorem w Serbii i donatorem na rzecz tego państwa. Przy tej okazji po raz pierwszy od czasu wybuchu wojny, z ust przedstawiciela rządu Serbii padły słowa o "rosyjskiej agresji".
Relacje serbsko-rosyjski coraz gorsze
Na razie nie można mówić o tym, że polityka Serbii wobec Rosji ma się drastycznie zmienić, bo nie jest tajemnicą, że oba kraje prowadzą wspólne interesy. Stosunki jednak ostatnio wyraźnie się ochłodziły. O relacjach serbsko-rosyjskich mówił zresztą w imieniu Belgradu prezydent Alaksander Vuczić, który wyjaśnił ostatnio, że "relacje z Rosją są tradycyjnie dobre, jednak nie oznacza to, wspierania każdej podjętej na Kremlu decyzji".
Vuczić, którego w styczniu cytował Bloomber wypowiedział się również na temat zajętych przez Rosję terenów, co wzbudziło sporo kontrowersji. – Krym i Donbas to dla nas Ukraina, tak pozostanie. Z prezydentem Putinem nie rozmawiałem już od miesięcy – wyjaśnił, wskazując na zmianę podejścia do kraju agresora. Prezydent wskazał również, że dołączanie do zagranicznych grup wojskowych, jak Grupa Wagnera, jest w Serbii nielegalne.
Organizacje antywojenne z Rosji i Ukrainy (w tym grupa Oktobar) oraz serbski adwokat Čedomir Stojković przedstawili także ostatnio w prokuraturze zarzuty między innymi przeciwko ambasadorowi Rosji w Serbii Aleksandrowi Bocanowi Harchence. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.