Ruiny kamienicy w Katowicach
Żona wikarego, która przeżyła eksplozję kamienicy w Katowicach, opowiedziała o tym wydarzeniu Fot. ARKADIUSZ GOLA /Polska Press/East News

Żona wikarego katowickiej parafii, w której doszło do wybuchu gazu, udzieliła wywiadu Onetowi. Jak przekazała, z całej rodziny w wybuchu najmocniej ucierpiały dwie córeczki: 5-letnia Małgosia i 3-letnia Diana.

REKLAMA
  • W piątek w wyniku eksplozji gazu zawaliła się kamienica należąca do parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach-Szopienicach
  • Dwie małe córki wikarego zostały poważnie ranne w wybuchu – powiedziała Onetowi żona wikarego, Joanna Ucińska
  • Kobieta skomentowała również list pożegnalny, który wysłały ofiary wybuchu
  • Wybuch w Katowicach. "Najmocniej ucierpiały dziewczynki"

    W ponad 100-letnim budynku należącym do parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach-Szopienicach, który zniszczony został w piątek w eksplozji gazu, mieszkał m.in. wikary Piotr Uciński wraz z żoną Joanną i dwiema córkami. Rodzina duchownego może mówić o wyjątkowym szczęściu: w wybuchu doszczętnie zniszczona została większość mieszkania, z wyjątkiem miejsca, w którym się znajdowali.

    – Najmocniej ucierpiały dziewczynki. Na początku było dużo gorzej, bo młodsza córka ma obrażenia wewnętrzne, uraz głowy, pękniętą wątrobę i nerkę. Starsza ma złamane nóżki – opowiada Joanna Ucińska w rozmowie z Onetem. Stan obu dziewczynek jest stabilny, znajdują się pod opieką lekarzy. – Jak działają środki przeciwbólowe, jest w miarę dobrze – dodaje żona pastora.

    Największe wątpliwości związane są z tym, jak piątkowa tragedia wpłynie na rehabilitację 5-letniej Małgosi. Dziewczynka urodziła się z poważnymi problemami zdrowotnymi, nie było pewności, czy w ogóle będzie w stanie chodzić. Udało się to dzięki rehabilitacji.

    – To, że Małgosia chodziła, to był niemal cud. Teraz ma obie nóżki złamane w podudziach (...) na szczęście biodra nie są uszkodzone, więc mamy nadzieję, że jak się nóżki zrosną, to wrócimy do punktu wyjściowego – mówi dziennikarzom.

    Ustalenia po eksplozji w Katowicach

    Potężna eksplozja w piątek ok. godz. 8.30 wstrząsnęła katowicką dzielnicą Szopienice. Wybuch całkowicie zniszczył budynek należący do tamtejszej ewangelicko-augsburskiej Parafii Zbawiciela przy ul. Bednorza 20. W chwili eksplozji w budynku przebywało dziewięć osób, siedem wydobyto spod gruzów, cztery z nich trafiły do szpitala. W eksplozji zginęły dwie kobiety, 69-letnia matka i 40-letnia córka, zameldowane w jednym z mieszkań na probostwie.

    Według informacji dziennika "Fakt" jednym ze scenariuszy rozważanych przez śledczych miało być założenie, że do wybuchu mogło dojść nie w wyniku awarii, a w rezultacie celowego rozszczelnienia instalacji. Dziennikarze opisali też poważny konflikt między ofiarami wybuchu a parafią. W liście wysłanym kilka dni przed tragedią m.in. do programu "Interwencja" ofiary wybuchu miały zdradzić zamiar popełnienia samobójstwa. Jak podkreśla w rozmowie z Onetem żona wikarego, jej rodzina na plebanię wprowadziła się dopiero jesienią 2021 r. i niewiele wiedziała o konflikcie.

    – Nie sądziłam, że można coś takiego zrobić w akcie desperacji. Ta informacja sprawiła, że na nowo to przeżywam. W moim odczuciu nie mieli racji, a nawet jeśli mieli, to nie jest powód, żeby doprowadzić do sytuacji, która zagraża życiu wielu osób, w tym dzieci. To absurdalne, niemądre – podkreśla Joanna Ucińska.