Do wybuchu w Katowicach doszło w piątek ok. godz. 8.30 w kamienicy przy ulicy Bednorza 20 w katowickiej dzielnicy Szopienice.
W wyniku eksplozji zaginęły między innymi dwa koty, należące do Piotra i Joanny Ucińskich i ich córek – 5-letniej Małgosi i 3-letniej Diany. Rodzina mieszkała w budynku, który uległ zawaleniu. Miluś i Szarotka znajdowały się wówczas w mieszkaniu. Jak przekazała mama dziewczynek w rozmowie z TVN24, córki bardzo tęsknią za zwierzakami, a zwłaszcza Małgosia, która w wyniku wybuchu złamała nogi.
– Pomagają jej w różnych problemach emocjonalnych, którymi jest obciążona, wynikających z wad, z którymi się urodziła. Dziewczynki bardzo tęsknią za kotkami, nie mogły spać, bo martwią się – dodała pani Joanna.
W poszukiwania zaangażowało się wiele osób i wkrótce parafia poinformowała na Facebooku, że odnaleziono kota Milusia, który znajduje się obecnie pod opieką weterynarzy. Szarotka jest niestety dalej poszukiwana.
Srebrzysto-szara Szarotka ma sześć lat. Jak wynika z podanych informacji, większość jej zębów została usunięta. Reaguje na cmokanie, ale jest wycofana.
Niedawno informowaliśmy z kolei o piesku, który został uratowany spod gruzów. Strażakom udało się wydostać podczas akcji ratunkowej żywego pieska rasy York. "Podczas przeszukiwania gruzowiska w Katowicach, strażacy odnaleźli pieska, któremu udało się przeżyć. Po opatrzeniu, zwierzak został przekazany odpowiednim służbom" - poinformowała na Twitterze Państwowa Straż Pożarna. Wiadomo, że piesek wabi się Max i obecnie przebywa w klinice weterynaryjnej w Katowicach-Brynowie, gdzie dochodzi do siebie. – Max powolutku wraca do zdrowia w szpitalu naszej kliniki. Jest obolały, osłabiony, i oczywiście okropnie przerażony, ale na ten moment stabilny. Potrzebuje czasu i odpoczynku – poinformowała placówka w mediach społecznościowych.
W naTemat.pl informowaliśmy o nowych doniesieniach w sprawie wybuchu. Dziennik "Fakt" rzucił nowe światło na te tragiczne wydarzenia. Według jego ustaleń do wybuchu mogło dojść nie w wyniku awarii, a w rezultacie celowego rozszczelnienia instalacji. W tle jest konflikt między ofiarą a parafią.
Katowicka Prokuratura Okręgowa przyznała, że śledztwo ws. tej tragedii jest na razie na wstępnym etapie. Jednym z kluczowych świadków ma być mąż kościelnej. 75-letni mężczyzna nie został jeszcze przesłuchany, przebywa w siemianowickiej oparzeniówce.