Najpierw Gerard Depardieu, teraz Bernard Arnault. Najbogatszy Francuz stara się o belgijskie obywatelstwo. Przeszkadza mu prokuratura, która doradza tamtejszemu parlamentowi, by nie przychyliła się do prośby Francuza.
Gerard Depardieu uciekł od 75 proc. podatku, jaki nałożył na bogatych Francuzów Francois Hollande. Przyjmując obywatelstwo rosyjskie dał przykład, jak uniknąć opłat. W ślad za nim chce iść aktorka Brigitte Bardot raz najbogatszy Francuz Bedard Arnault, szef grupy LVMH.
Arnault próbuje zdobyć belgijskie obywatelstwo. Kłody pod nogi rzuca mu tamtejsza prokuratura, która doradza Izbie Reprezentantów w belgijskim parlamencie, by nie przyznawać Francuzowi obywatelstwa. Arnaultowi nie udało się udowodnić, że mieszka w Belgii co najmniej od trzech lat.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", Belgowie nie muszą płacić podatku od majątku, ani od dochodów kapitałowych, takich jak sprzedaż akcji. Rzecznik Arnaulta nie przejmuje się negatywną opinią prokuratury, twierdząc, że to tylko jeden z etapów w złożonym procesie przyznawania obywatelstwa. Ponadto Arnault zaprzeczył, że próbuje w ten sposób uciec od płacenia podatków.
Z pewnością ten pomysł nie przysporzył mu popularności. Podobnie, jak niekoniecznie w dobrym świetle stawiany jest ostatnio Gerard Depardieu, który zrzekł się francuskiego obywatelstwa.