W piątek w Kijowie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski spotkał się z delegacją przywódców Unii Europejskiej: przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem, szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen oraz 15 komisarzami UE. Rozmowy dotyczyły pomocy UE dla Ukrainy, dalszych sankcji na Rosję oraz kandydatury Ukrainy do członkostwa w Unii Europejskiej.
Na konferencji po zakończeniu szczytu UE-Ukraina Charles Michel oświadczył, że "nie ma bezpiecznej Europy, bez bezpiecznej Ukrainy". Wraz z Ursulą von der Leyen dwoje przywódców UE poinformowało oficjalnie o tym, że kolejny pakiet sankcji wobec Rosji wejdzie w życie 24 lutego, czyli w rocznicę inwazji Rosji na Ukrainę.
Jak zapowiedziała von der Leyen, nowy pakiet sankcji obejmie handel o wartości 10 mld euro (ponad 47 mld zł) i skupi się na technologii wykorzystywanej przez rosyjskie wojsko, takiej jak komponenty wykorzystywane przy produkcji dronów, jak również wprowadzi nowe środki przeciwdziałające obchodzeniu istniejących już sankcji.
Wśród nowych sankcji zabraknie jednak postulowanych przez prezydenta Ukrainy środków skierowanych przeciwko rosyjskiemu sektorowi jądrowemu, na czele z przedsiębiorstwem Rosatom. Blokadę takich sankcji zapowiedziały już Węgry – kilka krajów unijnych potrzebuje bowiem paliwa nuklearnego dostarczanego przez Rosatom. Według "Rzeczpospolitej" ukraiński rząd miał zaproponować zapisanie w sankcjach okresu przejściowego dla tych państw, aby miały czas uniezależnić się od rosyjskiego dostawcy.
Podczas szczytu w Kijowie poruszona została również kwestia kandydatury Ukrainy do członkostwa w Unii Europejskiej. Prezydent Zełenski zabiega o to, żeby jego kraj mógł przystąpić do Wspólnoty Europejskiej jak najszybciej – europejscy przywódcy wyraźnie jednak starają się studzić jego oczekiwania.
Zarówno Charles Michel, jak i Ursula von der Leyen podkreślili na konferencji po spotkaniu w Kijowie, że zdecydowanie widzą Ukrainę w Unii Europejskiej – ale wzbronili się przed związaniem się jakimikolwiek terminami dotyczącymi akcesji kraju. – Nie ma sztywnych ram czasowych, ale są cele, które trzeba osiągnąć – stwierdziła wprost von der Leyen.