Simone Susinna podobnie jak Michele Morrone pochodzi z Włoch. Nie od dziś wiadomo, że są najlepszymi przyjaciółmi i traktują siebie jak bracia. Film "365 dni: Ten dzień" był jego aktorskim debiutem, który może walnie przyczynić się do jego międzynarodowej sławy.
O sadze w ostatnim czasie ponownie zrobiło się głośno. Wszystko za sprawą nominacji filmu "Kolejne 365 dni" do Złotych Malin w dwóch kategoriach: "najgorsza ekranowa para" oraz "najgorszy prequel, remake, plagiat lub sequel". W najnowszym wywiadzie aktor odniósł się do tych wieści. Zdradził również, jakie ma plany na przyszłość. "Mam kilka propozycji i teraz z moją ekipą myślimy nad nimi. Chcemy wybrać tą najlepszą dla mnie, by rozwinąć karierę" – zdradził w rozmowie z Plejadą.
Gwiazdor drugiej części "365 dni" skomentował ponowne nominacje do antynagrody. Wyjawił, że ma do tego luźne podejście, a jego komentarz mocno zaskakuje. W trakcie rozmowy zdradził również, jaka jest jego wymarzona rola.
Najważniejsze jest to, żeby ludzie mówili. Nie ważne czy dobrze, czy źle. W ogóle nie będę się przejmować (...) Jeśli pytasz mnie o wymarzoną rolę, to chciałbym być nowym Jamesem Bondem. Jestem bardzo ambitnym chłopakiem.
Czytaj także: Przystojny Nacho z "365 dni: Ten dzień" przyćmił samego Massimo. Kim jest Simone Susinna?
W mediach wylała się fala hejtu po ogłoszeniu nominacji do Złotych Malin, jakoby Lipińska kompromitowała Polskę na arenie międzynarodowej. Jednak autorka bestsellera bardzo szybko odpowiedziała na zarzuty, odnosząc się do nagłówka artykułu jednego z portali plotkarskich.
"Kompromituje? Wiecie co? Bardzo lubię, gdy tytuł sugeruje czytelnikowi, co powinien myśleć" – zaczęła sarkastycznie autorka w swojej relacji na Instagramie. W kolejnych zdaniach celebrytka wytłumaczyła swoje stanowisko. Podkreśliła, że w wielu krajach jej książki są bestsellerami. "Film jest hitem na całym świecie, a ja zwiedzam kolejne kraje, spotykając się z fanami, których liczba rośnie. Więc wybaczcie, że nie jest mi przykro" – napisała Lipińska.
"Udzielając wywiadów mediom na całym świecie, zauważyłam, że tylko te z Polski mają taką narrację. Reszta świata traktuje to bardziej w kategoriach fenomenu i sukcesu. No cóż... kompleksy, kompleksy i jeszcze raz ego" – podsumowała autorka "365 dni". Na sam koniec Lipińska podkreśliła, że "ma nadzieje na kolejną statuetkę i że tym razem ją przyślą".