Manuel Neuer w Bayernie Monachium gra od 2011 roku, dziesięć razy wygrał z klubem Bundesligę, zdobył Ligę Mistrzów i zapisał się w historii sezonem, w którym Die Roten zdobyli wszystkie sześć tytułów możliwych do zdobycia. W kadrze narodowej stawał na najniższym stopniu podium Euro 2012 oraz Euro 2016, a w 2014 roku świętował mistrzostwo świata. I to właśnie od mundialu zaczęły się problemy świetnego bramkarza.
Ale od zeszłorocznego mundialu, który dla Niemców zakończył się klęską. W Katarze Die Mannschaft nie zdołali awansować do fay pucharowej, a za klęskę ekipy Hansiego Flicka obwiniono piłkarzy, którzy w drużynie narodowej spisują się znacznie poniżej oczekiwań. Manuel Neuer tym razem reprezentacji nie pomógł, popełniał błędy i grał tak, jak cały zespół. Czyli słabo. Ale najgorsze dopiero miało nadejść. Po gwiazdor MŚ złamał nogę.
Tak się złożyło, że dostał wolne i zdecydował się na wypad na narty. I to właśnie na stoku doszło do felernej kontuzji, a szybko okazało się, że w kontrakcie miał zapisany zakaz jazdy na nartach w trakcie trwania umowy z Bayernem Monachium. Kapitan zawiódł, a dziennikarzom ktoś przekazał poufne szczegóły umowy. To wtedy zaczęły się pierwsze zgrzyty między piłkarzem, a klubem z Bawarii. Ale nikt nie spodziewał się, co będzie dalej.
Władze klubu zaczęły poszukiwania zmiennika, bo kapitan i legenda przez uraz odpoczywać będzie od piłki zapewne do wakacji. Zatrudniono Yanna Sommera. I najpewniej wtedy doszło do konfliktu między trenerem Julianem Nagelsmannem a trenerem golkiperów Tonim Tapaloviciem. Ten drugi został w styczniu wyrzucony ze skutkiem natychmiastowym, a za wszystkim stał Julian Nagelsmann, opiekun mistrzów Niemiec. I w ten sposób wybuchła w szatni prawdziwa bomba.
Toni Tapalović to przyjaciel Manuela Neuera, który w 2011 roku trafił z nim do Bawarii z Schalke 04 Gelsenkirchen. Gdy bramkarz dowiedział się o jego zwolnieniu, wściekł się na władze klubu i na trenera. Media piszą dziś o otwartym konflikcie, a "Bild" dokładnie opisał jego kulisy. Między golkiperem a szkoleniowcem zgrzytało od dawna, ale czara goryczy właśnie została przelana na dobre.
- Miałem wrażenie, że wyrywa mi się serce. To największy cios w mojej karierze, a przecież właśnie znalazłem się na deskach. Ludzie płakali, gdy dowiedzieli się o tej decyzji, czuli się rozerwani na strzępy - ocenił decyzję władz Bayernu Monachium Manuel Neuer. I dolał oliwy do ognia, a może nie tyle oliwy, co benzyny, bo zaczęła się słowna przepychanka między klubem i piłkarzem. Znakomicie opisał to wszystko "Kicker" i porównał konflikt do zeszłorocznej sytuacji.
Czyli do rozstania Bayernu Monachium z Robertem Lewandowskim.
Polak przez lata strzelał dla klubu gola za golem, był niezastąpiony, bił rekordy. Ale wiosną włodarze klubu nie spieszyli się z przedłużeniem umowy z "Lewym", a ten się wściekł i zażądał transferu do FC Barcelony. Początkowo mówiło się o tym jako o spekulacjach, ale potem sprawa stanęła na ostrzu noża, a nasz napastnik popadł w konflikt z prezydentem Oliverem Kahnem i dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem.
- Nie powinien mówić takich rzeczy dziennikarzom - krytykował Polaka Julian Nagelsmann i przekonywał, że bez "Lewego" jego zespół poradzi sobie równie dobrze. Co mówi dziś opiekun Bawarczyków? - Na pewno wybrałbym inną drogę - ocenił postawę Manuela Neuera, a dziennikarze od razu porównali oba przypadki i wieszczą rychłe rozstanie bramkarza z klubem. Konflikt z trenerem to jedno, ale do gry weszli też szefowie klubu, przerywając milczenie.
"W zeszłym sezonie Robert Lewandowski, a teraz Manuel Neuer krytykuje otwarcie trenera Juliana Nagelsmanna. To dwóch zawodników, którzy w ciągu ostatnich kilku lat ciągnęli grę Bayernu Monachium i byli prawdziwymi liderami. Byli najlepsi na swoich pozycjach" - czytamy w "Kickerze", który znalazł więcej podobieństw między obiema historiami. Manuel Neuer jest lekceważony przez trenera, który kapitanem chce uczynić Joshuę Kimmicha.
Sęk w tym, że 35-letni bramkarz nadal ma wsparcie szatni, w tym Thomasa Muellera, który przełknął już odejście "Lewego", a teraz musiałby pożegnać się z drugim z przyjaciół. "Manuel jest naszym zawodnikiem i ma ważny kontrakt" - powtarza jak mantę wiceprezydent Herbert Hainer. Ten sam, który mówił to samo o Robercie Lewandowskim i zapewniał, że nasz snajper nigdzie nie odejdzie. Coś wam to przypomina?