– Politycy PiS-u twierdzą, że "symbolem rządów PO-PSL jest brutalna pacyfikacja protestów pod Jastrzębską Spółką Węglową, broń gładkolufowa wymierzona w górników – powiedział Bogdan Rymanowski podczas rozmowy z Izabelą Leszczyną z Platformy Obywatelskiej w środowym, porannym programie wyemitowanym w Radio ZET.
Przypomnijmy: 9 lutego 2015 roku przez siedzibą JSW doszło do zamieszek. Górnicy domagali się odejścia prezesa JSW Jarosława Zagórowskiego. Przed tym, jak policja użyła broni gładkolufowej i gazów łzawiących, demonstranci rzucali w kierunku budynku JSW m.in. ciężkimi przedmiotami. "Rannych zostało 12 osób. Dwanaście osób poszkodowanych w tym sześciu policjantów i cztery osoby zatrzymane" – relacjonował wówczas katowicki oddział TVP za Polską Agencją Prasową.
W tej samej relacji można też było przeczytać: "Fasada budynku zarządu i wejście zostały zniszczone przez najbardziej agresywnych uczestników manifestacji, którzy próbowali wedrzeć się do środka. W stronę policji leciały nie tylko petardy czy race, ale i cegłówki, kamienie, czy też stalowe kulki łożyskowe. By uspokoić tłum, policja musiała użyć broni gładkolufowej, armatek wodnych i gazu pieprzowego".
W ostatnim czasie politycy PiS ponownie odwołują się do sprawy zamieszek z 2015 roku - i o to właśnie pytał Leszczynę Rymanowski.
Dziennikarz nawiązał do niedawnej wypowiedzi polityka PiS Grzegorza Matusiaka, który przed kilkoma dniami zorganizował konferencję prasową przed JSW, mówiąc, że zamierza pozwać Donalda Tuska ws. zdarzeń z 9 lutego 2015 roku i jego słów na ich temat. Jego zdaniem przewodniczący PO kłamie na temat pokojowego strajku górników, bagatelizując obrażenia górników.
Podczas wspomnianej konferencji głos zabrał też górnik Marcin Gralak, który opisywał: "Doznałem bardzo ciężkich obrażeń, można powiedzieć, że prawie mnie zabito". Przedstawiciele PiS przygotowali też specjalne spoty na ten temat. – To jest obrzydliwe, panie redaktorze, to jest obrzydliwe! – podkreśliła Leszczyna, odnosząc się do pytania prowadzącego rozmowę. – To, że oni przyprowadzili górników i ci górnicy się dali zmanipulować. Wie pan, że ja myślałam, jak pani Witek zaczęła mówić o tych górnikach, że chodzi o górników z kopalni Wujek, o stan wojenny! – powiedziała posłanka, nie kryjąc oburzenia.
– Jakim prawem w ogóle... Jakaś banda bandytów wtedy wdarła się do protestu górniczego i zaczęła niszczyć mienie publiczne. Policja zareagowała tak, jak musiała zareagować, jeśli dzieją się takie rzeczy. Czy pan wie, że prokuratura zarządzana przez Ziobrę wydała już ostateczny wyrok w tej sprawie, to znaczy umorzyła tę sprawę? – zwróciła uwagę.
Nawiązała tym samym do orzeczenia gliwickiej prokuratury, zdaniem której policjanci nie przekroczyli podczas protestu swoich uprawnień.
– To była banda? – dopytywał Rymanowski
– Powtórzę jeszcze raz: do górników strajkujących, być może słusznie, dołączyli się zwyczajni chuligani, którzy wyrywali płyty chodnikowe, rzucali w budynek. Chce pan, żeby policja nie reagowała w takich momentach? – przekonywała dalej Leszczyna.
– Wicepremier Sasin opublikował wczoraj taki spot, w którym zbija obrazki z interwencji policji ze słowami Donalda Tuska, który mówi, że mówienie, iż PO strzelała do górników, to kłamstwo – zwrócił w rozmowie z posłanką PO Rymanowski.
– Tak, to kłamstwo - skwitowała Leszczyna. Zwróciła się jeszcze do prowadzącego rozmowę słowami: –Proszę się nie wpisywać w tę obrzydliwą pisowską propagandę, jak pan może powtarzać takie bzdury, że w czasach Platformy Obywatelskiej ktoś strzelał do górników? W Polsce takich słów nie wolno wypowiadać. Do górników strzelali komuniści!
Izabela Leszczyna w ramach "szybkiej piłki, czyli krótkich pytań "tak" lub "nie" - zadawanych przez prowadzącego, została zapytana: "Czy po przejęciu władzy Platforma Obywatelska wsadzi polityków PiS do więzienia?" – Zgodnie z prawem, tak – odparła posłanka.
Zadeklarowała również, że ma ograniczone zaufanie do Szymona Hołowni.
Czytaj też: Hanna Gill-Piątek opuszcza Polskę 2050. Miało dojść do kłótni z Hołownią
Na słowa Leszczyny nt. zamieszek zareagowali politycy PiS. Rafał Bochenek, rzecznik PiS, który zaprezentował też w Sejmie wystawę na temat zamieszek z 2015 roku (widać na nich m.in. starcia protestujących z policją), stwierdził podczas briefingu w Sejmie: – Wypowiedź (Leszczyny - red.) nawiązywała do tego, co wydarzyło się osiem lat temu pod JSW.
– Do (tego) jak skandalicznych, brutalnych ataków doszło wówczas przy udziale służb nadzorowanych przez rząd PO-PSL i do jakich brutalnych konsekwencji te działania, które wówczas rząd podejmował, doprowadziły – mówił.
– W Polsce nie wolno takich słów wypowiadać, że PO i PSL, kiedy rządziły, doprowadziły do tego, iż strzelano do górników. A to, że tak rzeczywiście było, staraliśmy się pokazać wczoraj i dzisiaj na wystawie (...). To konkretne zdjęcia ofiar, ludzi, którzy zostali poszkodowani w tych zamieszkach w lutym 2015 roku – dodał.
Z kolei europosłanka PiS Anna Zalewska stwierdziła na Twitterze: "Pani Leszczyna ma krótką pamięć. Polacy pamiętają Wasz program dla Śląska - strzelanie do górników, podwyżkę wieku emerytalnego, zgodę na masową likwidację kopalń, chęć zamknięcia Turowa w interesie Niemiec!".
Protest pod JSW w 2015 roku zgromadził kilka tysięcy osób. Tego, że demonstracje miały ostry przebieg, nie ukrywali ani policjanci, ani dziennikarze opisujący zdarzenie, ani też sami przedstawiciele związków górniczych. "Większość z przybyłych górników założyła robocze kaski, jak wyjaśniali związkowcy, dla odróżnienia od ewentualnych innych uczestników demonstracji. Przed spółką wybuchały petardy, wyły syreny, płonęły opony i race" – relacjonowała stacja TVN24.
Jej reporter, Robert Jałocha, opisywał: "Jest bardzo niebezpiecznie. W stronę funkcjonariuszy lecą kamienie i petardy. Policjanci wyłapują z tłumu najbardziej agresywne osoby, które są zakuwane w kajdanki". – Policjanci, którzy pilnują wejścia do siedziby JSW, strzelają do protestujących z broni gładkolufowej. Użyli też gazu i armatki wodnej – mówił. Związkowcy opisywali, że większość górników założyła robocze kaski, by odróżnić się od " ewentualnych innych uczestników demonstracji". Katowicka TVP podała: "Związkowcy ze sztabu protestacyjno - strajkowego przyznają, że boją się utraty panowania nad tłumem". - To załogi wymuszają na nas pewnego rodzaju rozwiązania, staramy się nad nimi zapanować, dlatego mówimy im, by brali hełmy dla łatwiejszego rozróżnienia - mówili związkowcy cytowani przez telewizję.
Sami górnicy przyznawali z kolei, że ze względu na brak porozumienia z zarządem JSW tracą cierpliwość. – Ostatni raz widziałem tylu policjantów w Jastrzębiu w 1988 roku – przyznał jeden z nich, a inny, również cytowany przez TVN Katowice, dodał: "Co jeszcze musi się stać, żeby wreszcie ten Zagórowski popuścił?".
Niektórzy górnicy zdawali sobie sprawę, że jeśli nie przerwą strajku i nie wznowią wydobycia, może czekać ich brak wypłat. – To wywołuje dodatkowe emocje i ogromne spory w samej załodze. Nie wszyscy są nastawieni w taki sposób, jaki obecnie widzimy przed siedzibą JSW. Wśród protestujących są górnicy, którzy chcą wznowić wydobycie, ponieważ wiedzą, że jego brak oznacza kolejne konsekwencje dla spółki i ogromne straty, zarówno dla spółki, jak i samych górników – mówił dziennikarz TVN24 Robert Jałocha.
Jastrzębska Spółka Węglowa poniosła przez strajk duże straty produkcyjne i sprzedażowe, wstrzymanie wydobycia na czas strajku spowodowało wstrzymanie sprzedaży ok. 445 tys. ton węgla. Straciła również na giełdzie.
Słowa o tym, że "Platforma strzelała do górników", politycy PiS powtarzali już w 2016 roku.
Czytaj też: PiS twierdzi, że za rządów PO "strzelano do górników". Teraz prokuratura rozprawiła się z tą tezą