Od środy cały internet żyje śmiercią Mateusza Murańskiego. Przedwczesne odejście mężczyzny bardzo poruszyło internautów i środowisko związane ze sztukami walki. Przypomnijmy, że jego ciało zostało znalezione w jego gdyńskim mieszkaniu, a wieść o jego śmierci została podana przez media w godzinach popołudniowych tego samego dnia.
– O zgonie poinformował członek rodziny, który nie mógł się dodzwonić do ofiary. Na miejsce zdarzenia pojechali funkcjonariusze i znaleźli ciało, wykonano czynności m.in. oględziny z udziałem biegłego, potwierdzono zgon bez udziału osób trzecich – przekazała w rozmowie z "Faktem" Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Potem "Super Express" ustalił, że to ojciec Jacek Murański zaalarmował służby, ponieważ nie mógł skontaktować się z synem, a potem wejść do jego mieszkania. Te wieści nieoficjalnie potwierdza prokuratura. Rzeczniczka prasowa wyjawiła także, kiedy dojdzie do sekcji zwłok. Wówczas okaże się, co mogło być przyczyną śmierci.
– W piątek 10 lutego przeprowadzona zostanie sekcja zwłok, w godzinach przedpołudniowych. Być może tego samego dnia będą znane jej wyniki – oznajmiła Grażyna Wawryniuk. Przypomnimy, że z wielu źródeł mogliśmy czytać o tym, że może chodzić o przedawkowanie silnych leków przeciwbólowych. Tego natomiast nie potwierdzono.
Ponadto Prokuratura Okręgowa w Gdańsku poinformowała, że zostały zlecone badania toksykologiczne. Na ich wyniki trzeba będzie jednak chwilę poczekać. Może to potrwać kilka tygodni.
Młody "Muran" był aktorem i zawodnikiem MMA. Widzowie TV Puls kojarzyli go z roli Adriana "Adka" Barskiego w serialu "Lombard. Życie pod zastaw". Na swoim koncie miał również epizodyczną rolę w nominowanym do Oscara filmie Jerzego Skolimowskiego "IO". Już 12 marca 2023 roku miał spełnić swoje zawodowe marzenie o wzięciu udziału w prestiżowej gali.
29-latek był także znany jako jeden najpopularniejszych "freak fighterów". Mogliśmy oglądać jego starcia w oktagonach federacji Fame MMA oraz High League.
Nagła śmierć zawodnika MMA jest szokiem dla jego najbliższych, przyjaciół oraz fanów. Arkadiusz Tańcula, z którym się przyjaźnił, opowiedział, co tak naprawdę się z nim działo. Oznajmił, że jeszcze kilka dni temu rozmawiali. Planowali spotkanie. Zdruzgotany zawodnik napisał w sieci:
Jestem w szoku, ja w ogóle nie wiem, co powiedzieć. Jeszcze parę dni temu pisaliśmy. Wysłał mi ten swój film "IO", żebym mu wyciął fragmenty i to skleił. Jeszcze mi napisał: Aro, zrobiłbyś mi to, wiem, że ty się na tym znasz, a wiesz, jaki ja jestem z tego lewy, mi to zajmie pół dnia, a tobie to zajmie 15 minut. No i rzeczywiście, posklejałem i wysłałem mu to, dodał sobie na Instagrama. Pogadaliśmy trochę, zaprosiłem go do swojego programu, mieliśmy powspominać, poopowiadać różne rzeczy… no i teraz k*rwa, taka informacja.
Mężczyzna przekazał, że "Muran" walczył z depresją i był ofiarą potężnego hejtu, z którym coraz bardziej sobie nie radził. Napomknął również o jego ucieczce w używki.
– To jest kolejna ofiara hejtu w internecie, po Ozdobie (Dawid Ozdoba, zmarł w wieku 45 lat, zawodnik MMA – przyp. red.). On mi po walce już mówił, że nie daje sobie już rady z hejtem. Depresja… no i uciekł gdzieś tam w te używki – wyjawił. Na nagraniu Tańcula zwraca się też "do wszystkich hejterów, którzy myślą, że są anonimowi i bezkarni". – Zastanówcie się pięć razy, zanim napiszecie jakiś komentarz. Oczywiście można skrytykować jakieś zachowanie, ale to wszystko musi być w granicach jakiejś przyzwoitości. A nie w stylu "ty, k***o, zdechnij; ty dzbanie, wyp***aj z Polski, umrzyj!". Bo takie komentarze właśnie zabijają – podkreślił dosadnie.