Seniorka, która wysyła Donalda Tuska i zresztą nie tylko jego na szubienicę, pokazuje obraz dzisiejszego społeczeństwa?
Dr Maciej Dębski: Pokazuje i to aż za dobrze. Przede wszystkim widzimy tutaj, jak bardzo podzielonym i spolaryzowanym krajem jest Polska. Ta polaryzacja przebiega na wielu frontach, ale przede wszystkim tymi najbardziej budzącymi emocje są fronty: religijny i polityczny. Wynika to z postawy światopoglądowej i systemu wartości.
W przypadku religii – bliska ciału koszula. System wartości jest dla nas tak ważny, że mamy niewielki margines tego, by się ugiąć w którąś ze stron. Z kolei polityka jest wielu ludziom bardzo daleka, ale jednocześnie bardzo dostępna. Łatwo jest nami manipulować i jesteśmy mało krytyczni, za to emocjonalni. Dodatkowo społeczeństwo jest podatne na fake newsy, których jest masa. Mamy więc gotową mieszankę.
Jest przede wszystkim związana z wymierzaniem kary śmierci publicznie. Szubienicę z łatwością można było postawić w przestrzeni, w której nie tylko dokonywała się egzekucja, ale przede wszystkim ostracyzm, bo działa się ona na oczach społeczeństwa. Ma więc też to pewien wymiar symboliczny.
Takie bardziej lub mniej oczywiste przyzwolenie na karę śmierci wydaje się jednak w tym kontekście szczególną hipokryzją, biorąc pod uwagę chrześcijańskie wartości, które stawiają na piedestale czy to zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, czy katolicy. W końcu mamy przykazanie, które mówi wprost – nie zabijaj.
Z drugiej strony możemy cytować fragmenty "obyś był zimny albo gorący, nigdy letni". Dla żarliwych katolików świat jest raczej czarno-biały i raczej nie dostrzegają odcieni szarości. To też domena osób starszych.
Otwarta nienawiść i mówienie o niej wprost to zatem domena seniorów?
Nie. To jest domena osób, które mają problem z empatią, strachem i brakiem umiejętności radzenia sobie z emocjami. Mowa nienawiści jest bezpośrednio związane z agresją, a hejt jest sposobem upuszczenia frustracji. Doskonałym narzędziem do tego są media, w tym internet czy telewizja, dla której wypowiadała się wspomniana pani z sondy. Jest zresztą nawet zjawisko zwane efektem kabiny pilota. Polega ono na tym, że pilot bombowca nie widzi, na kogo zrzuca ładunek wybuchowy, dlatego nie czuje tak dużej odpowiedzialności.
Tak samo łatwiej nam mówić nienawistnie o kimś, z kim nie mamy bezpośredniego kontaktu. Lżej się do tego podchodzi, kiedy nie widzimy tej drugiej osoby ani tego, jak ona to przeżywa. Nie widzimy wówczas, czy taka osoba cierpi, jest odporna czy nie. Seniorzy są raczej dalej od sieci, a to tam toczy się największa część hejterskiej debaty. To zatem nie jest sprawa, która dotyczy jednej grupy wiekowej.
Patrząc na nagranie z parady równości z 2018 roku, można stwierdzić, że hejt łączy pokolenia i poglądy. Wówczas jedna z uczestniczek powiedziała, że "czeka aż stare ku*wy głosujące na PiS wymrą". Wynika z tego zatem, że nienawidzimy bez względu na wiek, ale też poglądy?
Ryba psuje się od głowy. Ludzie zachowują się zgodnie ze wzorcami, które im się przekazuje w tej czy innej formie. Tymczasem ostry język debaty publicznej mamy zarówno w polityce z obu stron barykady, ale też w Kościele, czy na uczelniach wyższych i w szkołach. Ten język jest bezpośredni i nie pozostawia złudzeń. Do tego dochodzi odpowiedzialność za słowa. Gdybyśmy ją ponosili, również w przypadku słów wypowiadanych anonimowo, wiele osób zastanowiłoby się dobrze, nim powiedziałoby za dużo.
Trudno mi powiedzieć, czy więcej przykładów mowy nienawiści jest w przypadku ludzi po prawej, czy lewej stronie, natomiast problem nie leży tylko w poglądach. My Polacy mamy bardzo duże trudności z poprawnością emocjonalną. Krzywdzimy się bardzo mocno jako ludzie i mamy bardzo duże problemy komunikacyjne. Można nawet powiedzieć, że komunikacyjnie leżymy i kwiczymy. Nie potrafimy rozmawiać z bliskimi przy stole, a co dopiero zachować poziom debaty publicznej.
Dlaczego politycy zrobili sobie z mowy nienawiści formę narracji politycznej?
To jest model budowania autorytetu na strachu i takim zbiorowym "byciu na wojnie". Łatwiej mieć wroga i program polityczny skoncentrować na walce z nim, niż robić to, gdy go nie ma. W przypadku Prawa i Sprawiedliwości wrogiem od zawsze był Tusk i jak widać po tym, kto wygrywał wybory, wróg okazał się skuteczny. To widać zresztą też w tej wspomnianej wypowiedzi z sondy.
Z drugiej strony oburzenie i ostra reakcja na to nagranie, na dodatek nie tylko ze strony zwolenników opozycji, daje nadzieję, że może jakaś wrażliwość i empatia w nas jest?
Bardzo się cieszę, że to bulwersuje, bo gdyby nie zbulwersowało, świadczyłoby to o cywilizacyjnej katastrofie. Pytanie, co dzieje się z tym dalej i co się z tym robi. Jak pokazują przykłady z góry, można mieć wysoko zasądzoną karę i zmienić prawo, żeby ta była mniejsza. Mamy też niewielką świadomość, że odpowiedzialność w przypadku hejtu się rozmywa. Polubienie hejterskiego komentarza to w końcu też hejt.
Mowy nienawiści jest tak dużo, że stała się ona naturalną częścią naszego życia. I o ile w sieci można mówić o cenzurowaniu hejterskich komentarzy programami opartymi o sztuczną inteligencję, która je wyłapuje, o tyle w mediach tradycyjnych trudno cokolwiek z tym zrobić. Zapominamy o tym, że pokolenie osób starszych cały czas ma podejście, że to, co dociera do sieci, nie ma na nas wpływu. Młode pokolenie myśli już zdecydowanie inaczej.
Czyli jest zatem szansa, że to najmłodsze pokolenie będzie bardziej świadome tego, że nie wolno pozwalać sobie na to, by "wieszać na szubienicy" kogokolwiek w sposób bardziej lub mniej symboliczny?
Na szczęście szkoły coraz rzadziej zamiatają sprawy mowy nienawiści pod dywan. Coraz częstsze są pozwy, a nawet próby ubezpieczania się od hejtu i mowy nienawiści. Uczniowie mają wśród rówieśników przykłady osób z wyrokami, które zapadają w związku z takimi zachowaniami. To jest nadzieją, że młode pokolenie wyrośnie na znacznie bardziej empatyczne i świadome zagrożenia, które niesie hejt.
Dzisiejsi dorośli cały czas jeszcze dzielą przestrzeń na tę internetową/medialną i rzeczywistą. Mam na myśli, że jeśli coś jest w sieci, to tak naprawdę nie istnieje. Uważa się tak przynajmniej do momentu, w którym nie zacznie bezpośrednio dotyczyć nas. Dla młodych ludzi podział ten już przestał istnieć.
Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". Społeczeństwo uczy się przez naśladowanie i tak samo, jak dziś młodsze pokolenie Polaków powtarza to, co mówią seniorzy, tak samo wiele zależy od tego, czego nasłuchają się dzieci. Świadomość to więc jedno, ale żeby coś się poprawiło, muszą zmienić się wzorce.