"Oczywiście wielu mnie zaatakuje z powodu tej wizyty, ale nasze stanowisko jest jasne: kanały komunikacyjne muszą być otwarte. Gdybyśmy tego nie zrobili, nie byłbym w stanie wygłosić dziś orędzia wzywającego do pokoju" – tak swoją wizytę w Mińsku zapowiadał w poniedziałek Péter Szijjártó, szef węgierskiego MSZ.
Szijjártó spotkał się nie tylko ze swoim białoruskim odpowiednikiem Siarhiejem Alejnikiemm, ale także z ministrem gospodarki Białorusi. W kolejnym wpisie na Facebooku dodał, że "na szczęście są jeszcze pewne obszary, których nie objęły sankcje wobec Białorusi".
"Należą do nich rolnictwo i przemysł spożywczy, w których eksport węgierski jest już znaczący, a nawet przemysł farmaceutyczny, gdzie węgierskie leki o wartości 60 milionów dolarów zostały zakupione od naszych firm" – pochwalił się węgierski polityk.
Jak dodał, Węgry i Białoruś podpisały też licencje transportowe, a tym samym "usunięto przeszkody prawne" dla białoruskich i węgierskich firm transportowych w przewozach między oboma krajami.
Co ciekawe, węgierski dyplomata tłumaczy swój przyjazd na Białoruś troską o pokój w Ukrainie. "Péter Szijjártó przybył z wizytą na Białoruś, aby 'rozmawiać o pokoju w Ukrainie' z krwawym reżimem Łukaszenki" – relacjonuje niezależny białoruski portal Nexta.
Dziennikarze zakpili także z decyzji władz w Budapeszcie i z ironią zapytali: "kiedy Węgry przystąpią do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym". OUBZ powstała w 1992 roku, należą do niej: Armenia, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Rosja i Tadżykistan. Celem działania organizacji jest przeciwdziałanie zagrożeniom i wyzwaniom dla bezpieczeństwa jej państw członkowskich.
Reuters przypomina natomiast, że węgierskie MSZ chce "utrzymania kanałów komunikacji" w tym samym czasie, kiedy 35 państw żąda wykluczenia sportowców z Rosji i Białorusi z igrzysk olimpijskich, które odbędą się we Francji w przyszłym roku.
Na wizytę węgierskiego ministra na Białorusi reagują także polscy politycy. "Węgierski minister Szijjártó najpierw krytykuje Parlament Europejski za gotowość do dalszej pomocy militarnej (Ukrainie – red.), a następnie leci do reżimowego Mińska. Przypominam, że sankcje unijne za wojnę na Ukrainie Unia nakłada również na Białoruś!" – skomentował europoseł Łukasz Kohut.
Białoruś jest objęta unijnymi sankcjami od 2020 roku – po tym, jak wybory w tym kraju uznano za sfałszowane. Ponadto UE nie uznała Alaksandra Łukaszenki za prezydenta Białorusi.
Tymczasem Mińsk wspiera Rosję w jej wojnie przeciwko Ukrainie – udostępniając m.in. swoje terytorium dla rosyjskich wojsk i sprzętu. Na Białorusi powołano także tzw. Regionalne Zgrupowanie Wojsk Państwa Związkowego, szkoleni są tam ponadto rosyjscy rezerwiści, zmobilizowani przez Kreml we wrześniu 2022.
Trudno nie odnieść wrażenia, że także Węgry wspierają Rosję – Budapeszt wielokrotnie próbował hamować unijne sankcje na reżim Władimira Putina i nie zgadzał się na dostawę broni dla Kijowa. Co prawda pod koniec stycznia Szijjártó przekazał, że jego kraj nie zablokuje planowanej transzy 500 mln euro z UE na broń dla Ukrainy, jednak bardzo dziwne było późniejsze zachowanie węgierskiego premiera Viktora Orbána w Brukseli.
Przypomnijmy, w ubiegłym tygodniu w Parlamencie Europejskim przemawiał Wołodymyr Zełenski. Unijni przywódcy zgotowali prezydentowi Ukrainy ciepłe przyjęcie i gromkie brawa. Jednak nie wszyscy – kamery uchwyciły ponurą twarz Orbána na czerwonym dywanie podczas tzw. family photo.