W tym roku uczniowie przystąpią do zreformowanej matury. Pytanie tylko, kto będzie ją sprawdzał. W całym kraju do ewidencji egzaminatorów wpisanych jest ponad 204 tys. osób. Nauczyciele już zaczynają dostawać powiadomienia od swoich Okręgowych Komisji Egzaminacyjnych. OKE w Jaworznie szuka chętnych wysyłając do nich sms-y. Nauczyciele jednak masowo rezygnują z bycia egzaminatorami maturalnymi – powodem są nie tylko niskie stawki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wielu nauczycieli z uprawnieniami do sprawdzania matur w tym roku z tego prawa rezygnuje – jako powód podają niskie stawki i zły format nowej matury
Komisje Egzaminacyjne zaczęły już wysyłać wiadomości do nauczycieli posiadających status egzaminatora
W wiadomościach pojawiają się ostrzeżenia, że jeśli nauczyciel nie zgłosi się do sprawdzania tegorocznych matur, zostanie wykreślony z ewidencji egzaminatorów
Powstała nawet nauczycielska petycja przeciwko nowej maturze z języka polskiego – nauczyciele nazywają sprawdzanie matur z języka polskiego według nowych zasad "polowaniem na ucznia"
Do 31 marca nauczyciele, którzy chcieliby dorobić, sprawdzając maturalne arkusze, mają czas, by zgłosić się do odpowiedniej dla siebie OKE. Już mówi się jednak o tym, że mimo tego, że 204 tys. osób ma potrzebne uprawnienia do sprawdzania matur po prostu się nie zgłoszą.
Powodem tego mają być (jak co roku) niskie stawki za arkusz w porównaniu do ilości pracy i fakt, że w tym roku uczniów czeka nowa matura, której format oparty jest na nowej podstawie programowej, co przysporzy jedynie dodatkowej pracy.
Komisje wzywają już nauczycieli posiadających uprawnienia do egzaminowania, by ci zgłosili się do sprawdzania matur. OKE w Jaworznie zdecydowała się wysłać do nauczycieli wiadomość w formie SMS. "Jak zapewniają władze ośrodka, to dowód desperacji" – podaje Portal Samorządowy.pl.
Wiadomości napływają do nauczycieli w całej Polsce, a ci są oburzeni ich treścią. Pojawiła się w nich bowiem następująca adnotacja: "przypominamy, że skreślenie z ewidencji egzaminatorów następuje w przypadku nieusprawiedliwionego nieuczestniczenia w pracach dotyczących przeprowadzania egzaminu".
Dyskusja na nauczycielskich forach trwa, pedagodzy nie rozumieją, czemu mają ponosić konsekwencje za brak uczestnictwa w sprawdzaniu egzaminów, skoro wcale się do tego nie zdeklarowali.
Mówi się też o ogólnopolskim bojkocie. Rezygnacja ze sprawdzania matur stała się dla wielu nauczycieli punktem honoru – sposobem buntu przeciwko systemowi, który jak sami mówią, "robi z nich przepracowanych wolontariuszy". Nie chcą zgłaszać się do dodatkowej pracy, jeśli na co dzień nie są godnie wynagradzani. O sprawdzaniu arkuszy mówią, że to pracochłonne i niewdzięczne.
Ile płaci się za arkusz?
Nauczyciele nie znają jeszcze stawek za sprawdzanie matur 2023. W roku 2022 za sprawdzenie jednego arkusza maturalnego z języka polskiego (mowa tu o egzaminie w starej formule, której sprawdzenie zajmowało minimum godzinę) - otrzymywali 37,34 zł brutto.
Portal Samorządowy.pl podaje, że stawki za sprawdzenie części testowej egzaminu z języka polskiego na poziomie podstawowym wynoszą obecnie 11,40 zł. Za sprawdzenie wypracowania 27,58 zł. Zazwyczaj egzaminator sprawdza jedną i drugą część, ale innych uczniów.
Za sprawdzenie egzaminu z języka obcego na poziomie podstawowym 16,30 zł. Poprawiony arkusz egzaminacyjny z matematyki na poziomie podstawowy 26,48 zł.
Nauczyciele są tymi stawkami oburzeni. Beata uczy języka polskiego w podwarszawskiej miejscowości i chociaż ma uprawnienia do bycia egzaminatorem maturalnym, przestała zgłaszać się do sprawdzania matur. Czemu? Bo nie chce "robić komisji przysługi", gdy na co dzień sama nie jest godnie opłacana.
Wspomina, że dopóki próbowała w ten sposób dorabiać, majówkowy weekend zamieniał się dla niej w maraton sprawdzania prac na czas, a wynagrodzenie, którego się doczekała, było śmieszne.
Krucjata nauczycieli przeciwko zgłaszaniu się do sprawdzania matur trwała właściwie od strajku nauczycieli. Już wtedy pojawiły się wśród środowiska pedagogów głosy, że skoro rząd zgodził się na to, by dzieci podczas egzaminów pilnowali katecheci, zakonnice czy emeryci, to niech teraz także znajdą kogoś, kto zajmie się pracą za niewdzięczną stawkę. Szczególnie że tegoroczne matury mogą być jeszcze większym wyzwaniem dla egzaminatorów.
"Gazeta Wyborcza" zauważyła, że nagłe powoływanie egzaminatorów prawdopodobnie nie jest przypadkowe i może mieć związek z akcją "O ludzki wymiar nowej matury z języka polskiego, czyli murem za maturzystami (albo głową w mur"). To petycja stworzona przez polonistów, którzy zdecydowanie sprzeciwiają się maturze z języka polskiego w nowej formie.
Wyjaśniają, że podczas jej sprawdzania: "rolą egzaminatora będzie skrupulatne wyliczanie i odnotowywanie błędów ucznia, błędów, które – jak wszyscy wiemy – w sytuacji egzaminacyjnego stresu zdający popełnić musi". Nowa matura ma być wycelowana w to, żeby złapać ucznia na najmniejszym błędzie, a poloniści swoich kolegów zgadzających się na sprawdzanie nowych arkuszy nazywają nie egzaminatorami, a egzekutorami...
Autorzy petycji nazywają sprawdzanie matur z języka polskiego według nowych zasad "polowaniem na ucznia", "najczarniejszą otchłanią edukacyjnego piekła" czy "brutalną formą weryfikacji wiedzy podręcznikowej".
Nauczyciele, którzy dostali wiadomości, wzywające do sprawdzania matur mówią, że poczuli się jak żołnierze, którzy mają stawić się do poboru. Niektórzy podkreślają, że będą pisma konsultować z prawnikami, bo nie chcą na stałe stracić uprawnień egzaminatorskich tylko dlatego, że obecnie zrezygnują ze sprawdzania matury. Inni twierdzą, że CKE wystawiła tylko na nich "straszak", ale nie mogą zostać do niczego zmuszeni.
Z rozplanowaniem pracy sprawdzałam arkusze od godziny 8.00 rano do około 21.00. To zawsze było dużo pracy, bo należało dokładnie trzymać się wytycznych, nikt nie chciał być odpowiedzialny za niesprawiedliwe ocenienie ucznia. Z drugiej strony, żeby praca ta była opłacalna, trzeba było robić to sprawnie, dziennie sprawdzić około 40 arkuszy maturalnych. Ostatecznie zrezygnowałam, gdy w przeliczeniu wyszło mi 20 złotych na godzinę. Matura w tym roku odbywa się na nowych zasadach, a przyswojenie ich to dodatkowe godziny pracy dla pedagoga – za które tradycyjnie nikt mu nie zapłaci.