
Gdybym szukał pustej popularności, zwalczałbym fotoradary. Łatwo być takim trybunem. Dużo trudniej powiedzieć, jestem za fotoradarami, bo dzięki temu zginie mniej osób. CZYTAJ WIĘCEJ
Rozmowa w programie Tomasza Lisa to jednak tylko jeden z wielu przykładów użycia oskarżeń o populizm w politycznych i medialnych sporach. Gdyby przeanalizować język polityków oraz dziennikarzy, okazałoby się, że mało który z aktorów naszej sceny politycznej nie dostał jeszcze etykietki “populisty”. Czy to trafna diagnoza stanu polskiej polityki, która jako całość jest po prostu populistyczna? A może nadużywamy tego określenia jako obelgi tak często, że dziś nie znaczy już właściwie nic?
– To słowo rzeczywiście zrobiło się bardzo pojemne – przyznaje prof. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Obok określenia “demagog”, stało się jedną z ulubionych obelg, których politycy i dziennikarze używają wtedy, gdy chcą kogoś lub coś zdeprecjonować – ocenia Pietrzyk-Zieniewicz. Jej zdaniem problem polega właśnie na tym, że mało kto zważa już na autentyczny sens samego określenia, przez co funkcjonuje ono jako swoisty “kastet” w politycznych pojedynkach.
popieranie lub lansowanie idei, zamierzeń, głównie politycznych i ekonomicznych, zgodnych z oczekiwaniami większości społeczeństwa w celu uzyskania jego poparcia i zdobycia wpływów lub władzy.
Prof. Ewie Pietrzyk-Zieniewicz wtóruje dr Artur Wołek, politolog z PAN. – Mam wrażenie, że używanie tego określenia w politycznych sporach ma już dzisiaj nikły sens, bo będąc jedynie epitetem, “populizm” nie pozwala nam wcale lepiej zrozumieć rzeczywistości. Służy tylko do wzajemnego okładania się przez aktorów sceny politycznej – mówi Wołek.
Używając określenia „hitlerowiec” i mówiąc o locie do Smoleńska jako „pijackiej wyprawie Lecha Kaczyńskiego”, użył pan tej samej metody politycznej, co Jarosław Kaczyński, kiedy mówi o „zamordowaniu 96 osób” albo kiedy politycznym konkurentom zarzuca pracę dla Berlina i Moskwy. Obaj jesteście populistami. CZYTAJ WIĘCEJ
Politolog zaznacza jednak, że w naukowym czy publicystycznym opisie świata termin “populizm” wciąż może być przydatny. Trzeba go jednak nieco precyzyjniej zdefiniować, bowiem w potocznym rozumieniu oznaczać może zarówno demagogię, głupotę, niekompetencję, granie na emocjach, upraszczanie i zniekształcanie rzeczywistości, a także bezpodstawną, “totalną” krytykę.
– Według mnie populizm należy rozumieć przede wszystkim jako formę manipulacji. Mam na myśli takie sytuacje, kiedy jakiś polityk z premedytacją mówi coś, co ludzie chcą usłyszeć, podczas gdy sam sądzi inaczej lub np. gdy nie zamierza poprzeć swoich słów działaniami – mówi politolog. W jego ocenie w czasach, kiedy uprawianie polityki w coraz większym stopniu opiera się na sondażach i badaniach fokusowych, populizm staje się realnym wyzwaniem.
Populizm Platformy też był liberalny: postulaty odcięcia partii od budżetu, likwidacji Senatu czy jednomandatowe okręgi wyborcze. Natomiast dzisiaj u Tuska występuje coraz silniej także populizm nieliberalny. Wszyscy mogliśmy oglądać w telewizji jego spotkanie z przedstawicielami OFE, kiedy ich strofował jak Putin. CZYTAJ WIĘCEJ
– Dzisiejsi politycy w znacznie mniejszym zakresie niż np. sto lat temu zabiegają o to, by być autentyczną elitą, która wyznacza społeczeństwu pewne cele, narzuca poglądy i śrubuje standardy – ocenia politolog. Według niego polityka w XXI wieku to raczej wsłuchiwanie się w głos wyborców i “obsługiwanie” ich grupowych interesów. Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji mówienie tego, co chce usłyszeć “lud”, jest kuszącym sposobem uprawiania polityki.
Czy w Polsce są jeszcze partie, które oparły się pokusie populizmu? – Wydaje mi się, że można raczej mówić o konkretnych politykach starających się dbać o poziom publicznej debaty. Jednak elementy populizmu, objawiające się zwłaszcza w ogromnym nasycaniu politycznych sporów emocjami, są wszechobecne i ponadpartyjne – mówi prof. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. Dr Wołek również przyznaje, że zjawisko populizmu (rozumianego jako sposób uprawiania polityki) jest w Polsce, a także w całym naszym regionie, znacznie bardziej rozpowszechnione niż w tzw. starych demokracjach.
Nie zgadzam się ze stanowiskiem SLD w sprawie emerytur. Z przykrością stwierdzam, że jest populistyczne, spowodowane wynikami sondaży, a nie odpowiedzialności za finanse publiczne. CZYTAJ WIĘCEJ
– W “klasycznym” modelu populizm opiera się na społecznej reakcji na “zamknięcie” elit. W Polsce proces ten również miał miejsce, czego dowodem był wyborczy sukces Samoobrony. Jednak o ile na Zachodzie partie populistyczne łatwo odróżnić od tych pozostających w głównym nurcie, u nas wszystko się pomieszało – elity szybko przyswoiły wiele elementów populistycznego stylu w polityce – mówi politolog.
Czytaj też: 11 listopada, Powstanie Styczniowe, Edward Gierek – polska polityka potrzebuje potyczek historycznych jak tlenu