Jacek Murański przerwał milczenie. Wskazał, co mogło być przyczyną śmierci jego syna
redakcja naTemat
23 lutego 2023, 17:19·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 lutego 2023, 17:19
Po nagłej śmierci Mateusza Murańskiego narosło wiele spekulacji na temat przyczyn zgonu. Teraz głos zabrał jego ojciec Jacek. Opowiedział o ostatnim spotkaniu z synem i wskazał, co mogło być przyczyną śmierci. – Boli mnie, że pamięć po Mateuszu jest hańbiona podawaniem kłamliwych informacji – stwierdził.
Reklama.
Reklama.
Do tej pory Jacek Murański milczał po śmierci syna Mateusza. Teraz jednak udzielił wywiadu portalowi Salon24, w którym opowiedział o ostatniej rozmowie między nimi, planach "Murana" na przyszłość i o tym, co mogło przyczynić się do śmierci 29-latka.
Murański: Pamięć po Mateuszu jest hańbiona podawaniem kłamliwych informacji
Jacek Murański stanowczo stwierdził, że "Mateusz kochał życie i kochał ludzi", a ze swoją narzeczoną Karoliną planował przyszłość. Nie ukrywa też, że ma żal, iż natychmiast po śmierci syna pojawiła się lawina fake newsów. Dodał, że "powstały jakieś bzdury o samobójstwie, o jakiejś imprezie i przedawkowaniu".
Murański zaprzeczył, że zgon zawodnika MMA wywołało rzekome nadużywanie substancji odurzających. Zdementował też plotki, że "Muran" brał oksykodon. – Nie stwierdzono tego lekarstwa w mieszkaniu ani opakowań po nim. To bzdura – stwierdził.
Opowiedział też, co usłyszał o patomorfologa. – Powiedział mi, że przyczyną zgonu Mateusza mogło być gwałtowne zatrzymanie akcji serca prawdopodobnie z powodu uduszenia w połączeniu z ekstremalnym nocnym bezdechem, na który od wielu lat chorował – przyznał.
Jak poinformował, szczegółowe wyniki sekcji zwłok będą za około pół roku. – Wiemy, że w jego żołądku nie znaleziono żadnych lekarstw. W domu nie było żadnego oksykodonu. Boli mnie, że pamięć po Mateuszu jest hańbiona podawaniem kłamliwych informacji – powiedział Jacek Murański.
Jacek Murański o ostatniej rozmowie z synem
Murański opowiedział też o ostatnim spotkaniu z synem. To było we wtorek 7 lutego, dzień przed jego śmiercią. Rozmawiali m.in. o jego powrocie do serialu "Lombard. Życie pod zastaw". Jak dodał, prezes i właściciel Telewizji Puls miał też zaproponować 29-letniemu "Muranowi" główną rolę w koprodukcji z Netflixem filmu "Więzy krwi".
Dzień przed śmiercią rozmawiali też o planach Mateusza z narzeczoną. – Zaczęli myśleć o dziecku. Pytał mnie, co o tym sądzę, czy nie za wcześnie, jak ja będę się czuł jako dziadek, a Aśka (bo tak mówił o swojej mamie) jako babcia. Pytał, jak na mnie wpłynęło to, że zostałem ojcem. Powiedziałem mu, że nie ma nic lepszego dla faceta, jak zostać ojcem. Że to jest fantastyczne, że to źródło siły, motywacji do życia i do rozwoju – przyznał w wywiadzie.
Jacek Murański wyszedł z mieszkania syna przed północą. Następnego dnia umówili się na trening. 8 lutego pojechał pod dom Mateusza, ale ten nie odbierał telefonu.
– Wchodzę do domu i widzę, że Mateusz leży w łóżku i śpi. Pomyślałem, że to bardzo dobrze, bo Mateusz miał od wielu lat ogromne kłopoty ze snem. Cierpiał na bezdech senny i bezsenność, był prowadzony przez lekarza, zastanawiał się nawet nad operacją. Budził się z powodu bezdechu nawet kilkanaście razy w nocy – powiedział.
I dodał: – Przechodzę koło łóżka, bo chciałem podnieść żaluzje i coś mnie zaniepokoiło w jego twarzy. Kiedy sprawdziłem, że nie oddycha, zacząłem go natychmiast reanimować i dzwonić na pogotowie. Pogotowie przyjechało bardzo szybko, po jakichś pięciu minutach już byli. Podłączyli go do specjalistycznego sprzętu i próbowali ratować, ale było za późno. Potem patomorfolog stwierdził, że Mateusz zmarł kilka godzin wcześniej, około trzeciej w nocy.