– Oszczerstwo! To jest praktycznie zniszczenie mojej całej reputacji zawodowej – nie kryje emocji Maria Kubisa, ginekolożka ze Szczecina, do której gabinetu weszło CBA. Stało się to na polecenie prokuratury, która prowadzi śledztwo ws. pomocnictwa w aborcji farmakologicznej. Pacjentki kobiety buntują się, wskazując, że śledczy mają dostęp do ich danych poufnych i objętych tajemnicą lekarską. Prokuratura przekonuje, że karty pacjentek odda.
Reklama.
Reklama.
Coraz głośniej jest o sprawie ginekolożki ze Szczecina, do której gabinetu weszło CBA w poszukiwaniu dowodów na pomocnictwo w aborcji farmakologicznej
Śledczy zarekwirowali karty pacjentek z ostatnich 27 lat, choć prokurator chciał pozyskać informacje tylko o jednej z pacjentek
Lekarka poinformowała o wszystkim leczące się u niej kobiety, zaapelowała też do nich o składanie skarg do Rzecznika Praw Obywatelskich
Nie postawiono jej żadnych zarzutów, zdaniem obrońców praw kobiet może chodzić o "szukanie dowodów na siłę"
– To jest skandal. Staram się dla moich polskich pacjentek dobrze pracować, jestem też ordynatorem ginekologii w niemieckim szpitalu – mówiła w rozmowie z "Faktami" TVN doktor Maria Kubisa, ginekolożka ze Szczecina. Centralne Biuro Antykorupcyjneweszło do jej gabinetu i zabrało dokumentację medyczną pacjentek od 1996 roku, w tym informacje o ciążach i poronieniach – poinformowała przed weekendem "Gazeta Wyborcza".
Wszystko wydarzyło się 9 stycznia: wtedy funkcjonariusze dosłownie wyprosili pacjentki lekarki sprzed gabinetu i weszli do środka. Zarekwirowali też dwa laptopy i telefon komórkowy lekarki.
CBA w gabinecie ginekolożki, zarekwirowano karty pacjentek. "Oszczerstwo"
Wiadomo, że CBA wykonuje polecenia Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, która prowadzi śledztwo ws. domniemanego pomocnictwa w dokonywaniu aborcji i wprowadzenia do obiegu leków bez pozwoleń.
W rozmowie z "GW" prokurator Marcin Lorenc, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, doprecyzował, że chodzi o "pomocnictwo w przerywaniu ciąży przy zastosowaniu farmakologicznego środka poronnego". Wskazał także, że "prowadzone przez prokuraturę śledztwo dotyczy okresu od 2020 roku".
Osoby komentujące sprawę zwracają uwagę, że prokuratura interesuje się okresem, w którym zaczęło obowiązywać nowe prawo po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Sama lekarka mówi, że czuje się pomówiona. – Takie oszczerstwo pod moim adresem! To jest praktycznie zniszczenie mojej całej reputacji zawodowej – mówiła "Faktom", nie kryjąc łez. Jak dodała, nie prowadziła pacjentki, w której sprawie śledztwo prowadzi prokuratura i nie miała jej karty.
Kubisie nie postawiono żadnych zarzutów, nie została też przesłuchana. Jej pełnomocnik, mecenas Rafał Gawęcki, zwraca uwagę, że żądanie prokuratura ws. wydania dokumentacji dotyczyło tylko jednej pacjentki, tymczasem śledczy skonfiskowali wszystkie karty pacjentek lekarki od 1996 roku.
Prokuratura odpowiada, że wszystko dlatego, iż "dokumentacja nie jest poukładana datami, tylko nazwiskami", a "prokurator odszuka tylko te informacje, które są mu potrzebne do sprawy".
Kubisa na drzwiach swojego gabinetu wywiesiła kartkę, na której poinformowała pacjentki, że nie ma wglądu do ich kart po zabraniu dokumentacji przez CBA. "Nie wiem, gdzie są, kto ma do nich wgląd ani czego szukają": wskazała.
Dodała też, że złożyła zażalenie do sądu w Szczecinie i Rzecznika Praw Obywatelskich. Poprosiła też pacjentki, które nie zgadzają się "z takim traktowaniem poufnej dokumentacji podlegającej tajemnicy lekarskiej o wyrażenie pisemnej skargi do Rzecznika Praw Obywatelskich". Zdjęcia kartki wywieszonej przed gabinetem lekarki jest udostępniane w mediach społecznościowych, a pacjentki kobiety nie kryją oburzenia, że śledczy mają dostęp do ich danych wrażliwych:
Sprawie przyglądają się m.in. przedstawicielki Kongresu Kobiet i Federy. – Prokurator ma prawo wziąć karty medyczne pacjentek. Natomiast zabranie wszystkich wygląda na szukanie dowodów na siłę – powiedziała w rozmowie z "GW" Kamila Ferenc, prawniczka Federy.
Od momentu zarekwirowania kart pacjentek ginekolożce minęły już blisko miesiące. Śledczy mają jej je oddać 27 lutego.