W piątek 24 lutego odbyło się otwarte posiedzenie Komitetu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych ONZ w Genewie. Jak się okazało, wzięli w nim udział przedstawiciele kraju, który... nie istnieje.
Reklama.
Reklama.
Pewna kobieta obecna na obradach przedstawiła się jako przedstawicielka Stanów Zjednoczonych Kailasy
Wystąpienie to znalazło się na pierwszych stronach gazet w Indiach
Rząd w New Delhi nie skomentował sprawy
Kobieta biorąca udział w obradach przedstawiła się jako Vijayapriya Nithyananda, "stała ambasador Stanów Zjednoczonych Kailasy". Chciała ona zadać pytanie dotyczące "praw ludności tubylczej i zrównoważonego rozwoju".
Opisała USK jako "pierwsze suwerenne państwo dla Hindusów" założone przez wspomnianego guru, "najwyższego papieża hinduizmu". Pytała o to, jakie środki może zastosować USK, aby "powstrzymać prześladowania" zarówno ich guru, jak i mieszkańców.
Ten nieistniejący kraj powołał samozwańczy guru Nithyananda, który jest poszukiwany w Indiach. Miał dopuścić się gwałtu i napaści na tle seksualnym.
Urzędnik Organizacji Narodów Zjednoczonych, zacytowany przez BBC twierdził, że uwagi przedstawicieli USK były "nieistotne" i "odbiegały od tematów" poruszanych na spotkaniu.
Przedstawiciele USK mieli uczestniczyć w dwóch lutowych spotkaniach ONZ w Genewie. Wcześniej pojawili się na forum Komitetu ONZ ds. Eliminacji Dyskryminacji Kobiet dwa dni wcześniej - 22 lutego.
Waszczykowski pochwalił się spotkaniem z ambasadorem kraju, który nie istnieje
Przypomnijmy także słynną wpadkę Witolda Waszczykowskiego, ówczesnego ministra spraw zagranicznych. Waszczykowski w 2017 roku udał się do Nowego Jorku, gdzie zabiegał o członkostwo Polski w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Jak sam twierdził, w ciągu dwóch dni odbył ponad 20 rozmów.
Waszczykowski nie do końca jednak pamiętał, z przedstawicielami jakich państw się spotykał. Dziennikarzom pochwalił się m.in. spotkaniem z ambasadorem... San Escobar. Problem w tym, że takiego państwa nie ma wśród 193 członków ONZ.
Minister Waszczykowski wywołał śmiech nie tylko samym powołaniem się na państwo członkowskie ONZ, które nie istnieje, ale też faktem, że w ogóle prowadził dyplomatyczne zabiegi w kraju tak małym, że większość rodaków szefa MSZ o nim nie słyszała i nie zna jego poprawnej nazwy.