Chociaż film "Blondynka" otrzymał m.in. nominację do Oscara, wielu krytyków nie pozostawiło na nim suchej nitki, m.in. przez zbyt mocne sceny erotyczne. Wcielająca się w Marilyn Monroe Ana de Armas broniła ich na łamach "The Hollywood Reporter".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ana de Armas udzieliła wywiadu magazynowi "The Hollywood Reporter".
Aktorka odniosła się w nim do krytykowanych erotycznych scen w filmie "Blondynka".
Nominowana m.in. do Oscara za rolę Marilyn Monroe De Armas uważa, że były one potrzebne.
Ana de Armas broni scen erotycznych w filmie o Marilyn Monroe
Ana de Armas otrzymała nominację do Oscara w kategorii Najlepsza aktorka pierwszoplanowa za rolę w filmie "Blondynka". Pochodząca z Kuby aktorka udzieliła wywiadu magazynowi "The Hollywood Reporter", w którym skomentowała ogólnie negatywny odbiór produkcji.
"'Blondynka' nie została stworzona, aby uszczęśliwić widzów. To trudny film do oglądania. Czytałam recenzje, że stawia on Monroe w złym świetle. Myślę, że jest wręcz przeciwnie. Myślę, że źle mówi o środowisku i branży, a czasami jest to trudna pigułka do przełknięcia dla osób obecnie działających w tym biznesie. Mam wrażenie, że niektórzy ludzie poczuli się tak, jakby ktoś wskazał ich palcem" – stwierdziła gwiazda.
De Armas odniosła się również do krytyki mocnych scen erotycznych, które m.in. sprawiły, że (jej zdaniem niesłusznie) film otrzymał najwyższą kategorię wiekową, co sprawiło, że nie mógł liczyć na szerszą kinową dystrybucję.
"Pamiętam je wszystkie, bo brałam w nich udział i mogę powiedzieć, że wiele seriali i filmów, które nie otrzymały kategorii wiekowej NC-17, zawiera znacznie więcej treści seksualnych niż 'Blondynka'" – powiedziała aktorka.
"Owszem, aby opowiedzieć tę historię, ważne było, aby pokazać wszystkie te momenty w życiu Marilyn, które sprawiły, że skończyła tak, jak skończyła. Musiało to zostać wyjaśnione i unaocznione widzom. Jednak ocena komisji klasyfikującej filmy nie odzwierciedla obecnych standardów społecznych. Myślę, że to bardziej sprawa polityczna" – tłumaczyła de Armas.
"Blondynka" pod ostrzałem
"Blondynka" to adaptacja powieści Joyce Carol Oates, w której prawda miesza się z faktami. Chociaż de Armas otrzymała kilka prestiżowych nominacji za tę rolę, krytycy generalnie nie pozostawili na dramacie biograficznym suchej nitki, a sam film otrzymał aż osiem nominacji do Złotych Malin.
"To nie jest biografia Marilyn Monroe (...) Warto o tym pamiętać podczas seansu 'Blondynki', która nieznośnie spłyca, seksualizuje i wiktymizuje postać Normy Jeane Mortenson. Ana de Armas jest znakomita, ale nawet ona nie uratowała filmu Netfliksa, którego seans jest niemal trzygodzinną męką (dosłownie i w przenośni). Jeśli dotrwać do końca, to tylko dla kreacji kubańskiej gwiazdy, bo Norma Jeane raczej nie byłaby 'Blondynką' zachwycona" – czytamy w recenzji Oli Gersz opublikowanej na łamach naTemat.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.