
Nie wszyscy młodzi ludzie zapominają o historii. I rodzinnej tradycji. Młodzi zaczynają też wreszcie dostrzegać, że w czasach dominacji korporacji i dużych koncernów warto kontynuować rodzinne tradycje zawodowe. – To skarb, który trzeba pielęgnować – wyznaje Aga Prus, która tak jak jej dziadek i ojciec, zajęła się ręcznie szytym obuwiem.
Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza. Tradycja naszych dziejów jest warownym murem, to jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza... To jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to co dookoła powstaje, od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy.
Choć słowa z filmu Stanisława Barei dotyczyły zgoła innej rzeczywistości, to mogłyby również opisywać współczesne realia, gdzie coraz rzadziej znajduje się miejsce na tradycję. Coraz więcej osób zaczyna oczekiwać czegoś więcej, niż tylko supermarketowej rzeczywistości. To, co jest nasze, rodzinne i unikalne, nareszcie zaczyna zajmować właściwe miejsce w codziennym życiu.
Wcześniej tej wartości nie dostrzegała. Wiedziała, że jej dziadek, a później ojciec zajmowali się wyrobem butów. To właśnie ojciec (Janusz) namówi ją do kontynuowania rodzinnej tradycji. On wiedział jak robi się buty, a córka była wrażliwa na piękno. Wiedziała też, co może spodobać się ludziom. Choć początkowo nie była zdecydowana, zaczęła zastanawiać się nad tym pomysłem. – Te buty zawsze gdzieś tam były w rodzinie. Robił je dziadek, później mój tata uczył się fachu od swojego teścia. Mama też zawsze chodziła w butach od dziadka. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest to takie fajne. Po pewnym czasie jednak trafiło do mnie, że to skarb, który trzeba pielęgnować – wyznaje Aga Prus.
Czytaj także: Polacy mają dość. Nie chcą pracować więcej niż trzeba, bo i tak nie dostaną podwyżek
Rodzinne rzemiosło sprawia, że Aga Prus często powraca myślami do pracy dziadka. – Pewnie by się zdziwił, że to robię. Jestem pierwszą kobietą w naszej rodzinie, która kontynuuje tradycję – mówi projektantka. Aga Prus martwi się jednak o przyszłość rodzinnej pasji. – Czy moje dzieci będą chciały to kontynuować? Nie wiem. Dziś już nie ma szkół szewskich. Jedyna nadzieja w renesansie który się odbywa na naszych oczach, zainteresowanie rzemiosłem, zamiłowaniem do "slow" czyli robienia różnych rzeczy powoli – mówi z nadzieją Aga Prus.
Pan Aleksander ostrzega jednak, że prowadzenie rodzinnej działalności ma dobre i złe strony. O ile dla wszystkich członków rodziny ważne jest kontynuowanie pamięci przodków, firma rodzinna może rodzić także negatywne konsekwencje. – Różnie to bywa – przyznaje szczerze właściciel sieci cukierni – Czasem po prostu nie da się już oddzielić pracy od życia rodzinnego – przestrzega Aleksander Łyskawa.
Nie róbmy nic na siłę

