300 lat - tyle czasu wedle wyliczeń ONZ zajmie osiągnięcie równouprawnienia płci. Ten i ów popuka się w głowę. Przecież to nie XIX wiek, kobiety mają prawa wyborcze, mogą wybrać dowolną profesję i model rodziny (lub jej braku). Tyle że właśnie dlatego, że to "nie XIX wiek" dyskryminacja przejawia się dziś w innych, często z pozoru subtelnych aspektach. To właśnie je chcieliśmy pokazać z okazji Dnia Kobiet.
Reklama.
Reklama.
Brak równości płci nie jest winą mężczyzn, tylko patriarchatu. Ten zaś można podtrzymywać lub obalać - to zaś opłaca się nam wszystkim.
Bo równe płace to nie "mniej pieniędzy dla mężczyzn", tylko więcej pieniędzy w budżecie domowym i podział odpowiedzialności za zapewnienie rodzinie bytu.
Może i bardziej zrównoważony podział obowiązków domowych to rzeczywiście "więcej pracy dla mężczyzn" (którzy statystycznie poświęcają im 60 proc. czasu mniej niż kobiety), ale nie tylko.
Badania pokazują, że relacje, w których podział obowiązków między partnerami jest wyrównany to mniej frustracji, konfliktów, a nawet większa częstotliwość zbliżeń seksualnych.
A że empatia i wsparcie swoje początki mają często w zrozumieniu, przygotowaliśmy kilka produktów codziennego użytku w wersji kobiecej - choć dla mężczyzn.
Z okazji 8 marca, redakcja naTemat życzy wszystkim kobietom, by nie musiały czekać 300 lat. I żeby miały wsparcie w mężczyznach. Kwiatki może i są fajne, ale równe płace i szanse na awans - fajniejsze.
Z okazji Dnia Kobiet przygotowaliśmy kilka prezentów dla... mężczyzn. Pomogą im zrozumieć, z czym na co dzień się mierzymy:
Choć nie jest idealnie, można zdobyć się na odrobinę optymizmu. Luka płacowa między kobietami a mężczyznami piastującymi podobne stanowiska sukcesywnie się zmniejsza - jeszcze w 2018 roku wynosiła w Polsce 11,5 proc., by przez trzy kolejne lata spaść do 8,7 proc.
Badania pokazują, że w europejskich przedsiębiorstwach kobiety piastują zaledwie 30 proc. stanowisk kierowniczych.
Jak pokazują badania Kantar Public, jeśli chodzi o równość w kadrach zarządzających, Polska zajmuje ostatnie miejsce w Europie z współczynnikiem "gender equality" na poziomie 0,37 (wartość "1" to całkowita równość, zaś zestawienie otwiera Norwegia ze współczynnikiem 0,74). Tymczasem wedle danych GUS-u dyplom wyższej uczelni ma obecnie 26,9 proc. pań w stosunku do 19 proc. panów. Więcej kobiet niż mężczyzn ma też wykształcenie średnie.
22 godziny - średnio tyle czasu tygodniowo przeznaczają kobiety w Polsce na wykonywanie obowiązków domowych. W przypadku mężczyzn to 9 godzin, a więc ponad dwa razy mniej.
Podział obowiązków domowych jest w Polsce jednym z najbardziej jaskrawych przykładów nierówności. Podczas gdy mężczyźni zajmują się częściej od kobiet zaledwie dwiema kategoriami (drobnymi naprawami i wyrzucaniem śmieci), w przypadku kobiet tych kategorii jest aż osiem. Nierówność widać zwłaszcza w dbaniu o odzież - pranie i prasowanie spoczywa niemal wyłącznie na kobietach.
O pigułkach antykoncepcyjnych zwykło mówić się, że przyczyniły się do wyzwolenia seksualnego kobiet. I jakkolwiek jest w tym trochę prawdy, trudno szukać równouprawnienia w codziennym, nieraz wieloletnim przyjmowaniu tabletek.
Dodajmy do tego, że podwiązanie jajowodów jest w Polsce zabiegiem nielegalnym, zaś do - w pełni odwracalnej - wazektomii nie ma zbyt wielu chętnych. Tabletki antykoncepcyjne dla mężczyzn to co prawda pieśń przyszłości, ale i niewątpliwy krok do równouprawnienia - także tego w braniu odpowiedzialności za seksualność.
“Różowy podatek” (pink tax) to tendencja polegająca na wycenianiu produktów i usług skierowanych do kobiet wyżej niż analogicznych męskich. Choć w Stanach pierwsze prawa zakazujące tego typu praktyk weszły w życie już w latach 90., z badań nowojorskiego departamentu spraw konsumenckich wynika, że w 2015 roku tzw. pink tax wciąż wynosił około 6 proc.
Uzależnianie ceny od tego, czy produkt jest skierowany do kobiet czy do mężczyzn (na niekorzyść kobiet) potwierdziło się właściwie w każdym kraju, w którym prowadzono na ten temat badania. Przykładowo w Argentynie “różowy podatek” jest dziś szacowany na 11 proc., zaś w Wielkiej Brytanii w niektórych kategoriach dochodzi nawet do 37 proc. Największe różnice w wycenie analogicznych produktów dotyczą higieny osobistej.