Dymitr Głuszczenko, twórca serwisku Kwejk.pl w ciągu kilku tygodni uruchomi serwis, który może zmienić polską edukację. Uczeń będzie mógł kupić w nim rozwiązania do wszystkich zadań ze szkolnych podręczników. Podczas gdy nad mega-brykiem pracuje już zespół nauczycieli, inni zastanawiają się, czy nowe pokolenie uczniów będzie zdolne do samodzielnego myślenia. A może pozostanie już tylko kopiuj - wklej?
Tak Dymitr Głuszczenko opisał swój nowy pomysł na biznes w rozmowie z Michałem Mańkowskim. Już w wywiadzie przyznał jednak, że spodziewa się, iż pomysł wzbudzi ogromne kontrowersje. Słusznie. Nad tym, jakie konsekwencje mega-bryk przyniesie dla edukacji, debatowaliście już w komentarzach.
"Jasne, na matołach zarobić kaskę i przez to wychować kolejne matoły. Jak czytam takie koncepcje na biznesy to mi się nóż otwiera w kieszeni. Masakra dla przyszłości tego kraju. Pokolenie CTRL C i CTRL V…" – napisał Robert. "A w trakcie matury też im na smartfony rozwiązania przyślą?" – ironizowała Ewa. "Sądzę, że projekt odniesie spory sukces" – wyrokował Michał.
Jest rynek
– Twórca Kwejka udowadnia, że można robić w sieci to, co mu się podoba – mówi Damian Muszyński, pedagog mediów i nauczyciel akademicki. Dodaje też, że jego zdaniem taki pomysł ma dużą szansę na sukces. – Jest zapotrzebowanie na wszystkie rodzaje bryków i rozwiązań. Niestety, jeśli przyglądamy się, co robią uczniowie, w większości to przepisywanie, kalkowanie, kopiowanie. Ja to ćwiczę na poziomie akademickim, ale w szkole podstawowej też ma to miejsce. Uczniowie przyzwyczajają się do tego, że coś można przenieść, przekalkować – mówi.
Zdaniem Muszyńskiego o tym, że rynek na gotowce jest duży i chłonny świadczy na przykład biznes związany z handlowaniem prezentacjami maturalnymi, a także sukces takich serwisów, jak zadane.pl, czy ściąga.pl. W pierwszym można poprosić innych forumowiczów o rozwiązanie konkretnego przykładu, czy polecenia. Z drugiego można przekleić całe wypracowanie.
Te strony to jednak raczej rodzaj samopomocy uczniowskiej. Tym, co zamierza zaprezentować Głuszczenko, zajmuje się grupa opłaconych nauczycieli. Damian Muszyński widzi w tym pewne zagrożenie. – Znamy przypadki, kiedy jeszcze w czasie trwania matury albo egzaminu gimnazjalnego pojawiają się w sieci rozwiązania arkuszy. Opracowuje je jakiś adiunkt, czy asystent z Politechniki, ale potem okazuje się, że wynik nie odzwierciedla tego prawidłowego – mówi i dodaje, że chodzi nie tylko o ostateczną liczbę, ale także o sam proces przeprowadzania dowodu. Wykładowca może używać bowiem narzędzi, których nie ma prawa znać 18-latek.
Nieśmiertelne bryki
Jarosław Matuszewski z Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, które obsługują dużą część rynku podręczników przekonuje, że przesyłanie uczniom gotowych zadań może obniżyć poziom edukacji uczniów. Dodaje, że prace ściągnięte z bryków powinni rozpoznawać nauczyciele.
– Nie powinni pozwalać, by w ich klasach się to działo. Zbrykowane prace będzie przyjmował nauczyciel, który nie ma czasu. Dobry, rozsądny nauczyciel może pokazać: zobacz, ten facet rozwiązał to tak. Ale ja wam pokażę, jak zrobić to inaczej – dodaje Damian Muszyński. – Uczeń dobrze prowadzony może pomyśleć o takim zasobie jak o czymś, co można wykorzystać sensownie.
W to, że serwis twórcy Kwejka będzie służył takim celom nie wierzy Jarosław Matuszewski. – To inicjatywa nie wspiera procesu edukacyjnego. To kolejny sposób na płatne usługi – mówi i podaje inny przykład: – Ostatnio udostępniliśmy uczniom serwis egzamer.pl. Ma być pomocą w przygotowaniu się do egzaminu końcowego dla szóstoklasistów, uczniów trzecich klas gimnazjów i liceów. W serwisie można rozwiązać próbny egzamin końcowy, a później nie tylko poznać odpowiedzi, ale też sposób rozumowania prowadzący do niego.
Było zawsze
Była minister edukacji Katarzyna Hall przekonuje jednak, żeby nie demonizować nowopowstającego serwisu. – Kiedy ja chodziłam do szkoły były papierowe zbiory zadań, w których także drukowano odpowiedzi. To była pomoc naukowa, bo jak się nie rozumiało jakiegoś zadania, można było przeanalizować je od początku do końca. Teraz świat idzie naprzód i to samo, co kiedyś było na papierze, teraz przenosi się do internetu – mówi w rozmowie z naTemat. – Bezmyślne przepisanie nie pomoże uczniowi, który przecież z takimi zadaniami będzie mierzył się na egzaminach, czy choćby przy tablicy.
– Cała nadzieja nie tylko w nauczycielach, ale i samej młodzieży. Choć w głównym nurcie nieustannie się na nią narzeka, z różnych doświadczeń mogę powiedzieć, że młodym Polakom coraz bardziej zależy na starannej edukacji. Rośnie grupa osób, które czują się odpowiedzialne za swoje kształcenie, które chcą kończyć dobre szkoły. Co ciekawe obniża się granica wieku, kiedy uczniowie zaczynają być tego świadomi. Widać to po badaniach nauczania, które prowadzone są w całej Europie. Polska wygląda w nich coraz lepiej – ocenia Jarosław Matuszewski.
Jest sobie firma, która zatrudnia bardzo dużą grupę nauczycieli i wydaje na to dużo pieniędzy, żeby oni rozwiązali wszystkie zadania z każdego podręcznika w Polsce, dla ucznia na każdym poziomie edukacji. Od podstawówki, przez gimnazjum, na liceum kończąc. Na razie są to tylko przedmioty ścisłe tj. matematyka, fizyka, chemia, ale trwają prace nad kolejnymi. Stworzyliśmy bazę danych, w której krok po kroku jest opisane rozwiązanie każdego zadania. To ogromny projekt, który jest już w fazie wykończeniowej i w ciągu najbliższych tygodni pojawi się w sieci. Za bardzo drobną opłatą będziemy udostępniać dzieciakom przez smartfony i komputery dostęp do całej bazy z rozwiązanymi zadaniami. CZYTAJ WIĘCEJ