Dymitr Głuszczenko, twórca Kwejk.pl opowiada o Kwejku, sobie, pieniądzach i nowych projektach [wywiad]
Michał Mańkowski
16 stycznia 2013, 18:30·15 minut czytania
Publikacja artykułu: 16 stycznia 2013, 18:30
Dymitr Głuszczenko. Mówi Ci coś to nazwisko? Powinno. Dymitr to 26-latek, który założył Kwejk.pl, jedną z najpopularniejszych stron w polskim internecie. I choć Kwejk nadal jest jego największym sukcesem, to sporo inwestuje w kolejne projekty. Już teraz ma w planach 17 kolejnych. W rozmowie z naTemat Głuszczenko opowiada o sobie, o tym, czy mimo zarobionych milionów woda sodowa nie uderzyła mu do głowy oraz czemu pogodził się już ze sporą stratą użytkowników. Zdradza też szczegóły najnowszego projektu, który w internecie pojawi się lada tydzień i na pewno wywoła sporo kontrowersji.
Reklama.
Z Dymitrem spotkaliśmy się wieczorem w redakcji naTemat. Pierwsze wrażenie? Zwykły, młody chłopak. Z czasem widać, że bardzo dobrze porusza się w kwestiach związanych z biznesem w internecie. Wyrachowany? Nie. Przynajmniej na razie. Za to bardzo skupiony na swoim interesie. Jest przekonany, że jeżeli ktoś ma wolne pięć minut w sieci, to najlepiej spożytkuje je właśnie w jego serwisie. Już bardziej biznesmen niż młody żółtodziób. I choć wozi się luksusowymi samochodami, które uwielbia, bardzo stara się, by taki wizerunek do niego nie przylgnął. Niemal przez cały czas "podłączony" do iPhone'a. Jak sam o sobie mówi, często ma słowotok, dlatego też zapraszamy Was na obszerny wywiad z twórcą Kwejk.pl.
Lubisz już wywiady?
Raczej trochę muszę. Mamy nową, świetną spółkę PR-ową, która lekko mnie do tego zmusza. Czasami sugerują mi: Dymitr, idź tu i tam, bo warto porozmawiać. W przeszłości miałem opory, bo potem czytałem w różnych miejscach masę pomieszanych, nie do końca prawdziwych informacji na swój temat. Ale faktycznie, teraz już chętniej udzielam wywiadów, a jeden najgorszy mam już za sobą. Z tamtej rozmowy zrobiła się za duża sprawa, wyszedłem na twórcę Kwejka-bogatego dzieciaka, a tego nigdy nie chciałem i zawsze staram się unikać, bo to nieprawda. Oczywiście miałem z Kwejkiem trochę szczęścia, ale przede wszystkim ciężko pracowałem na sukces portalu.
Sporo czytałem na Twój temat, ale trzy zdania od najlepszego źródła: kim jest Dymitr Głuszczenko?
To mnie zagiąłeś. Kiedyś często ludzie mnie pytali, czy czuję się bardziej Rosjaninem czy Polakiem, gdzie jest mi lepiej. To najgorsze pytanie w życiu. Nie ma sensu tego roztrząsać, bo to praktycznie niemożliwe. A kim jest Dymitr? 26-latkiem, który nie skończył żadnych studiów, bo nie wytrzymywał biurokracji z nimi związanej. Mam nadzieję, że ciągle normalnym gościem, który ma na pewno sporo szczęścia we wszystkim, co mu się udało. Zawsze wiedziałem, że chce pracować w informatyce, ale nie jako technik specjalista, ale osoba, która będzie tworzyć. Teraz mogę powiedzieć, że udało mi się stworzyć sprawnie działającą strukturę, która ma ręce i nogi, a rok zamyka ze sporym zyskiem.
Zobacz: Twórca Kwejka Człowiekiem Roku Internetu. Zasłużenie? "To kibel internetu"; "Gość zarobił i mu zazdrościcie"
Jak w ogóle trafiłeś do Polski? Gdybym nie wiedział, że jesteś Rosjaninem, nawet bym się nie zorientował, że nie jesteś stąd.
W Polsce jestem od 1995 roku. Moja mama rozstała się z moim biologicznym ojcem i poznała nowego faceta, który miał firmę w Lublinie. I on wpadł na pomysł, żeby zacząć nowe życie w Polsce. Wtedy byłem dzieciakiem i nie wiedziałem nawet, że kraj taki jak Polska w ogóle istnieje.
Skąd dokładnie jesteś?
Rostów nad Donem. To duże miasto, wielkości Warszawy bardzo blisko granicy ukraińskiej oraz Morza Czarnego i Azowskiego. To znane w Rosji miasto, w którym latem jest 40 stopni ciepła, a zimą 30 mrozu.
Często odwiedzasz rodzinne strony, czy nie masz już takiej potrzeby?
Oczywiście, że mam. W końcu mam tam ojca i babcię. Staram się jeździć do Rosji co roku, ale wszystko zależy od tego, na ile pozwala czas.
Przejdźmy do Twojego biznesu. Na ile jeszcze w ogóle kontrolujesz to, co ląduje na Kwejku, a na ile jest to samonapędzająca się machina?
Czasami mam dzień lub dwa, w których odpuszczę, ale generalnie co dwa dni kilka razy dziennie staram się kontrolować Kwejka. Jeżeli mam problem z jakimś obrazkiem to rozmawiam o nim z moderatorami i potem albo usuwamy, albo zostawiamy.
Śmieszy Cię jeszcze zawartość Kwejka?
Kiedy na początku tworzyłem Kwejka wszystko było fajne w pewien sposób magiczne. Teraz jest zdecydowanie inaczej, przestałem być zwyczajnym userem Kwejka. Oczywiście odwiedzam go, ale wtedy już bardziej pilnuję serwisu, a nie z niego korzystam. Im więcej ludzi zaczęło odwiedzać Kwejka, tym bardziej musiałem dostosowywać go do polskich użytkowników.
Ostatnio dłuższą chwilę na Kwejku spędziłem w Sylwestra, już w trakcie w imprezy, więc byłem w "lekkim stanie". Siedziałem dobre dwadzieścia minut i było okej. Raz na kilka stron coś mnie rozbawiło, coś zaciekawiło. Ale z mojego punktu widzenia, jako szefa serwisu, generalnie jest to zazwyczaj tylko przewijanie strony w dół i sprawdzanie, czy wszystko gra. Na chwilę obecną nie ma w polskim internecie lepszego serwisu z takimi treściami.
Zobacz też: A czy Ty jesteś "statystycznym polskim internautą"? Google publikuje trendy wyszukiwania w 2012 roku
Kwestia gustu. Jesteście na górze rankingów, ale z najnowszych wyników Megapanelu wynika, że w ciągu roku razem z Demotywatorami straciliście 1/4 czytelników. Musi boleć.
To jest Megapanel, napisz wyraźnie, że to przestarzałe i niemądre narzędzie, na którym niestety opierają się domy mediowe. Megapanel działa podobnie, jak sondaże w telewizji, dlatego my wolimy opierać się na statystykach z Google Analytics. Tam miałem 10,5 mln unikalnych użytkowników miesięcznie, teraz jest to 8,7 mln, więc straciłem dwa miliony. Spore spadki były pod względem odwiedzin. Było 350 mln, zostało 270.
Rok temu w wywiadzie dla AntyWeb.pl mówiłeś, że już przeganiacie Demotywatory. Teraz patrzę na wyniki Megapanelu z 2012 roku i bodajże tylko raz byliście wyżej.
No i widzisz, to sprowadza się znów od Megapanelu. Z Google Analyticsa wynika, że Kwejk jest dużo większy. Mamy pół miliona unikalnych użytkowników i o blisko sto milionów odsłon miesięcznie więcej. Demotywatory udostępniają statystyki, więc wszystko można sobie sprawdzić.
Tylko Megapanel zlicza realnych użytkowników, nie unikalnych. Tak czy inaczej dużo straciliście. Pogodziłeś się z tym, czy wszystko jest jeszcze do odrobienia?
Nie ma szans. Pogodziliśmy się z tym, bo to jest stabilny ruch. Rynek jest już pełny i mamy wszystkich użytkowników, których możemy mieć w obecnych warunkach. Teraz Facebook bardzo nas ogranicza, gdyby było inaczej, to statystyki pewnie by urosły. Kiedyś każdy polubiony i udostępniony obrazek z Kwejka docierał do wszystkich znajomych użytkownika, teraz jest to może 20 procent. Jednak z drugiej strony, gdyby na tablicach pojawiały się absolutnie wszystkie treści, to Facebook byłby zaśmiecony do granic możliwości przez ludzi, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że coś publikują.
Nie boisz się, że spadniecie jeszcze i jeszcze, i jeszcze?
Boję się, pewnie, że się boję. Każdy szef miałby podobne obawy. Ale nie licząc strat z Facebooka, to ruch bezpośredni oraz z wyszukiwarki z miesiąca na miesiąc rosną. Z każdym dniem rośnie też fanpage...
…tylko, że fanpage niewiele już daje.
Robimy bartery, pilnuję moderacji, niewiele więcej mogę zrobić. Chciałbym móc zapłacić Facebookowi sporo pieniędzy, żeby podnieśli nam edge ranka, ale to nie o to chodzi. Kwejk to stabilny serwis, ale Facebook zepsuł mi trochę rynek, bo ogranicza przechodzenie na stronę główną z fanpage'a. Spójrz, Kwejk ma na Facebooku ponad 1,2 mln fanów, a wrzucony obrazek zbiera 300 lajków. To nielogiczne i strasznie ogranicza, ale z drugiej strony tym samym prawie całkowicie zniszczono mniejszą konkurencję Kwejka.
A może ten "junk humor" po prostu się internautom przejadł?
Według statystyk nie. Szczerze? Pokaż mi poważny serwis w polskim internecie poza naTemat i PB.pl. Wchodzę na Onet, Gazetę, Wirtualną Polskę i wszędzie mamy śmieci i awantury. Wszystko jest junk humorem, tylko inaczej ubranym. Po sukcesie Kwejka i Demotywatorów wszyscy pomyśleli, że to najprostszy biznes na świecie i zaczęli tworzyć klony.
Jak się czujesz ze świadomością, że każdego dnia karmisz miliony internautów takimi śmieciami?
(po chwili namysłu) Na samym początku Kwejk nazywał się nieskończoną ilością śmieci z internetu. Tam jest wszystko, sporo dowcipów, dużo fajnych memów i naprawdę wiele ciekawych rzeczy. Jak się z tym czuję? To jest potrzeba, ale nie moja, tylko rynku i samych użytkowników. Oni chcą, ja to lubię i tyle. Mamy symbiozę, z której wszyscy są zadowoleni.
W takim razie jesteśmy prostkami, skoro śmieszą nas takie "pierdoły"? Dobrze wiesz, że na Kwejku można znaleźć naprawdę wszystko.
To nie jest kwestia bycia prostakiem, ludzie po prostu muszą się odmóżdżyć i szukają rozrywki.
Nie boisz się, że będziesz człowiekiem jednego biznesu?
Nie. Wiesz co, ja mam już dużą dywersyfikację mojego biznesu. Po pierwsze jest tzw. Polska Grupa Humoru, czyli Kwejk, Jebzdzidy, Hoty, Sadistic. Jestem też wspólnikiem serwisu Elohell.net, który ma bardzo porządne statystyki i dodatkowo jest to ruch głównie z USA. Mamy dwie aplikacje mobilne, odpalamy kolejne. Są też dwa sklepy i jakieś pomniejsze biznesy, poza tym inwestuję też sporo pieniędzy na giełdzie. Więc jeżeli o mnie chodzi do wewnętrznie czuję się naprawdę dobrze. Oczywiście, że Kwejk to nadal numer jeden, ale nawet gdyby się nagle zawalił to bym sobie poradził. Przez te kilkanaście miesięcy udało zebrać mi się sporo doświadczenia i znajomości.
Ale do tej pory żaden z projektów nie ma nawet podjazdu do Kwejka, mimo że prób jest naprawdę sporo.
Come on! Spójrz na Google, im setka projektów nie wypaliła. Nie jest łatwo powtórzyć gigantyczny sukces. Moim zdaniem nie to jest najważniejsze. Ważne, by za jego pomocą zrobić dywersyfikację na wiele małych serwisów, żeby cały biznes był stabilny, a nie przypominał wielkiego kolosa na glinianych nogach. Kupowanie mniejszych serwisów jest bardzo fajne. Skoro mamy możliwości, to pomagamy, wszystkie strony są zadowolone, a do naszej firmy dołączają kolejne warstwy osób z nowymi pomysłami. Na ten moment na tablicy w firmie mamy wypisanych 17 projektów.
Mam też zabawną historię związaną z powstaniem jednego z naszych większych serwisów Jebzdzidy.pl. Po tym, jak odpaliłem Kwejka, powstała masa klonów. Jednym z nich było Chamsko.pl. Widzieliśmy w nim potencjał, więc chcieliśmy go odkupić. Twórca rzucił jakąś totalnie kosmiczną i abstrakcyjną cenę, więc założyłem się ze wspólnikiem, że w ciągu dwóch tygodni z pomocą reklamy na Kwejku stworzę od zera jeszcze lepszy serwis w tym segmencie. Tak właśnie powstało Jebzdzidy, które ma teraz 70 milionów odsłon miesięcznie. Czyli tyle co połowa Demotywatorów lub Mistrzowie plus Komixxy plus jakieś inne serwisy razem wzięte.
Zobacz również: Vlogerzy będą zarabiać 100 tys. zł miesięcznie? Nierealne, ale showmani z YouTube i tak nie mogą narzekać
17 projektów to dużo, nawet bardzo. Wszystkie związane z humorem? Nie masz wrażenia, że wpadasz w taką masówkę, jeden za drugim?
Sam się zdziwiłem, jak wszystko wypisaliśmy, a i tak ograniczam pomysły do tych najważniejszych. Nie tylko rozrywkowych. Niektóre z projektów często porzucamy nawet jeszcze przed fazą beta, ale każdy z nich dużo nas uczy. Okej, nie wyszło, ale dostaliśmy nauczkę i czegoś się dowiedzieliśmy. Każda próba to mniejsza lub większa inwestycja w siebie i firmę. Na ten moment z dużych i obiecujących projektów mamy dwa, która mają świetne perspektywy.
Możesz zdradzić o co chodzi?
W sumie czemu nie. Jest sobie firma, która zatrudnia bardzo dużą grupę nauczycieli i wydaje na to dużo pieniędzy, żeby oni rozwiązali wszystkie zadania z każdego podręcznika w Polsce, dla ucznia na każdym poziomie edukacji. Od podstawówki, przez gimnazjum, na liceum kończąc. Na razie są to tylko przedmioty ścisłe tj. matematyka, fizyka, chemia, ale trwają prace nad kolejnymi. Stworzyliśmy bazę danych, w której krok po kroku jest opisane rozwiązanie każdego zadania. To ogromny projekt, który jest już w fazie wykończeniowej i w ciągu najbliższych tygodni pojawi się w sieci.
Za bardzo drobną opłatą będziemy udostępniać dzieciakom przez smartfony i komputery dostęp do całej bazy z rozwiązanymi zadaniami. Projekt może spotkać się z dużą falą krytyki, ale taka jest kolej rzeczy. Natomiast drugi serwis jest związany z grami komputerowymi i będzie nastawiony bardziej na użytkowników ze Stanów Zjednoczonych.
Mówisz o dołączaniu nowych ludzi z pomysłami. Jak duża jest teraz Twoja firma, macie w końcu siedzibę?
Aktualnie zatrudniamy około dwudziestu osób, w tym siedmiu moderatorów treści. Nie wliczam do tego programistów na zdalnych kontraktach. Mamy wynajęty duży dom na Mokotowie o powierzchni około 300 metrów kwadratowych. Wcześniej mieliśmy już biuro w centrum, ale szybko okazało się za małe.
Jak to jest z tymi programistami? Czytałem w kilku miejscach, że sporo ich wyrzucałeś.
To ciekawe, bo bardzo ciężko znaleźć dobrego programistę. I wcale nie chodzi o jego umiejętności, bo te mogą być dobre, ale często informatycy nie są w ogóle komunikatywni. Nie da się z nimi rozmawiać, mówisz mu, czego potrzebujesz, dajesz zadanie i termin, a on tego nie robi. Nie chodzi tutaj o żadne moje specjalne wymagania, ale o bycie dobrym, pracowitym i normalnym człowiekiem.
Ile kosztuje miesiąc pracy Twojej firmy?
Procentowo do zarobków mamy bardzo niskie koszty utrzymania. Koszty operacyjne działania serwisów zamykają się w kwocie mniejszej niż sto tysięcy złotych. Do tego dochodzą też koszty inwestycyjne dla nowych projektów. Więcej zdradzić nie mogę.
Skupmy się na Kwejku. Jesteś w stanie policzyć, ile kosztuje Ciebie produkcja jednego obrazka?
Nie ma takiej możliwości. Na Kwejku każdego dnia pojawia się około 120 obrazków, liczba jest przeważnie taka sama, bo staramy zachować się stałą liczbę odsłon. Gdy zajmowałem się jeszcze moderowaniem, zebranie 30 obrazków zajmowało od pół godziny do godziny.
Na galę pojechaliśmy trochę przypadkiem, bo o niej zapomniałem. Prawie nikogo tam nie znałem, a nagle ogłaszają, że człowiekiem roku zostaje Dymitr Głuszczenko. Wyszedłem na scenę totalnie zaskoczony i zakręcony, nawet nie wiedziałem co powiedzieć. Nagrodę postawiłem w domu i tyle. To dla mnie trochę krępujące, ale też miłe. Jeżeli chodzi o popularność, to faktycznie mogłem się wyróżniać z moim serwisami, ale uważam, że w branży było kilka osób, które z sukcesem zrobiły dobry biznes. Tylko inni nie są tak popularni, a ja jestem Rosjaninem, mam dziwne nazwisko i kontrowersyjny serwis. To wszystko jest ciekawe i raczej dlatego ma prawo być głośne.
Spotkałeś się kiedyś z negatywnym odbiorem, że Rosjanin robi z powodzeniem biznes w Polsce?
Nie, nigdy. Może tylko gdzieś w internecie przeczytałem podobne opinie. Generalnie jest luz.
W którymś wywiadzie wspomniałeś, że mogłeś wyprzedzić sukces 9gaga (popularny aktualnie serwis podobny do Kwejka). Nie żałujesz?
Nie do końca wyprzedzić sukces 9gaga, ale stworzyć również ogromny serwis światowy z takimi treściami. Opcję udostępniania obrazków na Facebooku wprowadziliśmy na stronie pół roku przed nimi. Oczywiście, że trochę boli, że to oni poszli bardziej na świat, ale z drugiej strony mi udało się stworzyć stabilną stronę na polskim rynku i nie mam powodów do narzekania.
Reklamodawcy nie boją się reklamować na Kwejku?
Ostatnim elementem biznesu jest sprzedaż. Jeżeli firma wyświetla reklamę i widzi, że sprzedaż rośnie to jest okej. Mnie osobiście by nie obchodziło, gdzie się reklamuję, o ile tylko reklama ma dobrą cenę i jest skuteczna. Ja jestem takim Polsatem w internecie. Mamy głupoty, ale musisz się reklamować u nas, jeżeli chcesz zaistnieć. Mamy największy zasięg w swojej grupie docelowej w Polsce.
Masz 26 lat, biznes warty miliony. Nie masz ochoty tego wszystkiego sprzedać i spokojnie sobie żyć?
Gdyby to odbywało się na prostej zasadzie, proszę pana ma pan tutaj 20 milionów złotych, które jutro będą na pana koncie, to może bym na to poszedł.
Twoja firma jest warta już 20 milionów?
Możliwe nawet że więcej, ciężko to oszacować. Biznes przy sprzedaży jest wart tyle, ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić, ale z wiadomych powodów nie chcę rozmawiać o dokładnych kwotach. Niestety ewentualna sprzedaż nie działa, tak jak przed chwilą powiedziałem. To wielka transakcja i nie ma możliwości sfinalizowania jej jednym przelewem. Nikt tak dzisiaj nie robi. Podpisuje się kontrakty z inwestorami, którzy wymagają wzrostów, z których trzeba się później rozliczać. Nie ma tak: puk puk, kupujemy i sprzedajemy.
Dymitr Głuszczenko to jeszcze młoda hulaj dusza, czy już biznesmen pełną gębą?
Wiesz co, ostatnio o tym myślałem i zauważyłem, że człowiek zbyt łatwo może przywyknąć do wygody i spoważnieć. Gdybym miał jechać na studencki obóz, żyć w małym pokoiku i wstawać o określonej porze na śniadanie, to to już nie do końca o to może mi chodzić. Wolę trochę na spokojnie, wyspać się i poodpoczywać. Z drugiej strony, pewnie, cały czas młody duszą. (śmiech)
Powiedz mi, czy Ci się jeszcze w ogóle chce, nie jesteś zmęczony?
Nie, coś Ty. Powstaje masa różnych możliwości, poznaję dziesiątki ciekawych ludzi, mamy kolejne projekty i jedziemy dalej. Ale dopiero z czasem zauważyłem, że trzeba odpoczywać, robić sobie wakacje i nie zabierać pracy do domu. W innym przypadku wszystko się zlewa i łatwo wysiąść. Jak nie mieliśmy biura to zdalna praca była masakrą. Siedziałem w domu i jak nie klikałem w obrazki, to klikałem w coś innego związanego z pracą. Teraz jak wracam do domu to praca mnie już nie obchodzi.
Dawniej wstawałem o 12 w południe i od razu odpalałem komputer. Dopiero potem prysznic i szybkie śniadanie. I tak siedziałem do 2-3 w nocy w międzyczasie grając w jakąś gierkę lub wychodząc na spotkanie. Teraz staram wstawać się już przed 10, tak żeby w południe być w biurze. Czasami po drodze załatwiam jakieś spotkania i około 18 jestem w domu. Tylko że ja bardzo często robię sobie wyjątki. Mam wenę, więc siedzę i pracuję nocami, albo weekendami. Kiedyś obudziłem się o piątej nad ranem – jestem astmatykiem i nie mogłem spać. Usiadłem przed komputerem i w sześć godzin zrobiłem pracę na cały dzień plus rozpracowałem kilka nowych pomysłów.
Wiem, że niechętnie rozmawiasz o finansach, ale nie sposób choć trochę nie poruszyć tego wątku. Lubisz wydawać pieniądze?
Ja mam prostą zasadę podziału swoich zarobków. 30 procent odkładam, jako super bezpieczne zaskórniaki na przyszłość. Kolejne 30 procent to mądre inwestycje z gwarantowanym zyskiem, następne 30 procent to agresywna inwestycja w różne projekty. I dopiero pozostałe 10 procent wydaję na co chcę, czyli moje zachcianki. Ale jak przekroczę ten limit, to źle się z tym czuję.
A te 10 procent w przeliczeniu to…?
(śmiech) Wiesz, że ci nie powiem.
To może inaczej. Na co najwięcej idzie z tych 10 procent?
Ojej, różnie. Trochę na podróże, czasami sprawię sobie jakiś prezent. Są też imprezy, paliwo oraz leasing auta i takie rzeczy...
Orientujesz się, ile ze swojego majątku już przehulałeś? Żeby nie było sytuacji, w której nagle orientujesz się, że z finansami jest coś nie tak.
Ciężko powiedzieć, ale wszystkie finanse mam pod kontrolą. Stąd ten system, o którym mówiłem. Sporo inwestowałem na giełdzie, dużo pieniędzy mam też w mniej lub więcej wartych aktywach, więc koniec końców duża część mi się zwraca.
Dużo podróżujesz?
Ostatnio coraz częściej. W poprzednim roku zwiedziłem sporo: Finlandię, Anglię, Francję, trzy razy Włochy, Niemcy, Rosję, Białoruś i Ukrainę. Wolę krótsze wycieczki.
Muszę zapytać. Jak to jest z tymi Twoimi samochodami, które obrosły już legendami.
A jakie są legendy?
Dużo sportowych z naprawdę najwyższej półki.
Ostatnio usłyszałem, że kupiłem sobie Cadillaca Escalade'a, tylko po to, żeby zasłonić na parkingu swoje drugie auto. Tak naprawdę to był pożyczony Escalade na jeden zagraniczny wyjazd, ale od razu poszły jakieś głupie plotki. Co do samych samochodów. Faktycznie, ja i mój wspólnik lubimy auta. On jest totalnym wariatem na tym punkcie. Ja w prowadzeniu auta zakochałem się w Finlandii, gdzie dritfowaliśmy po zamarzniętym jeziorze. W ciągu trzech dni przejechałem 200 kilometrów driftem, niesamowita zabawa.
Raz skojarzył mnie chłopak na ulicy, a drugi raz barman w pubie. Ale to było chyba po jednym z wywiadów. Generalnie staram się tego unikać i prywatnie nie przedstawiam się jako "ten od Kwejka". To tworzy niepotrzebną barierę. A, no i przyznaję się, że kojarzą mnie moi panowie strażnicy na parkingu (śmiech).
Masz jeszcze marzenia, których nie udało ci się spełnić?
Marzenia są moim zdaniem niestety przereklamowane. Możemy je nazywać planami. Spójrz, moim marzeniem było mieć serwis internetowy, który jest ogromny. Teraz to mam, ale wcale nie czuję się szczęśliwszy. Chciałbym również rozwijać się w jakimś sporcie, dobrze jeździć na nartach, cieszyć się jazdą samochodami, bawić się i inwestować w kolejne projekty.
Zawsze chciałeś mieć też dochodowy serwis internetowy. Ruszając z Kwejkiem od razu mierzyłeś tak wysoko?
Gdzieś tam wewnętrznie miałem taką nadzieję, ale chyba nikt nie sądził, że będzie to aż taki sukces. To było sporo szczęścia. A pamiętam, jak na początku powiedziałem do kolegi: uruchamiamy prosty serwis, na którym ludzie będą mogli udostępniać obrazki na Facebooku, będziemy zarabiać "piątkę" miesięcznie i będzie fajnie. Okazało się, że rośliśmy z dnia na dzień i codziennie byliśmy swoje rekordy. Teraz się już przyzwyczaiłem i nie czuję emocji, ale wtedy nie mogliśmy w to uwierzyć.
Czytaj też: Demotywatory.pl; Kwejk.pl; Wiocha.pl. Humor zalał polski internet. Co się stało z naszym dowcipem?
Uwolniłeś się już od łatki Kwejka?
A tak o mnie mówią?
Trudno, żeby nie mówili.
Wiesz, ja nie mam z tym problemu. Kwejk to moje pierwsze i największe dziecko, więc luz. Ja lubię, a nawet kocham Kwejka.