Legalizacja prostytucji nie jest tematem, który rozpala dyskusję tylko w naszym kraju. Wiele narodów ma już to za sobą, z różnym efektem. Jak wygląda prostytucja na świecie? Gdzie mówi się o niej "problem", a gdzie po prostu "biznes"?
Świadczenie usług seksualnych, czyli mówiąc wprost prostytucja, to jedna z bardziej dochodowych branż na świecie. Z wyliczeń organizacji HavocScope, seksbiznes świadczony tak legalnie, jak i w szarej strefie, rocznie generuje przychody rzędu 187 mld dolarów. Podobnie, jak w przypadku wielu innych gałęzi przedsiębiorczości i tutaj dominuje rynek azjatycki, z Chinami na czele. W Państwie Środka prostytucja tworzy rynek wart ponad 70 mld dolarów. Popularna i bardzo dochodowa jest również w Japonii i Korei Płd., gdzie rynki są warte odpowiednio - 24 mld i 12 mld dolarów. Podobne wyniki generują europejscy "potentaci" tej branży. Prostytucja w Hiszpanii warta jest rocznie około 26 mld, a w Niemczech 18 mld dolarów. Średnio 15 mld dolarów usługi tego typu generują w Stanach Zjednoczonych.
Analiza poziomu dochodowości i legalności prostytucji na świecie pozwala zauważyć, że najwięcej warte są czarne rynki. Zarówno w Chinach, jak i w Korei Południowej prostytucja jest bowiem całkowicie zakazana przez prawo. Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie w poszczególnych stanach traktuje się tego typu działalność różnie, ale tylko w kilku hrabstwach Nevady jest ona zupełnie legalna.
Także u europejskich liderów rynku, czyli Hiszpanów, wolno prostytuować się tylko prywatnie. Założenie legalnego domu publicznego jest niemożliwe. W pierwszej dziesiątce najbardziej dochodowych rynków seksualnych są zaledwie dwa państwa, które zdecydowały się na całkowitą legalizację prostytucji. W pełni uregulowane rynki Niemiec i Szwajcarii zajmują jednak dopiero czwarte i dziesiąte miejsce na świecie.
Daleko w tych statystykach jest na przykład holenderski seksbiznes, tak dobrze przecież znany ze słynnej Dzielnicy Czerownych Latarni. Co roku tamtejsze domy publiczne przynoszą dochody o wartości około 800 mln dolarów. To pozwala Holendrom zaledwie zamykać drugą dziesiątkę. Bo według HavocScope, i w tej części rankingu znajdziemy tylko to jedno państwo, które prostytucję zalegalizowało. Znacznie potężniejsze dochody generują takie usługi w krajach, w których ich świadczenie jest całkowicie zabronione, jak na Ukrainie, a nawet sprzeczne z normami konstytucyjnymi, jak w Indonezji.
Definiowanie legalności prostytucji na świecie wiążę się jednak z jednym poważnym problemem. Nie ma go tam, gdzie jest ona w pełni dozwolona (Niemcy, Szwajcaria, Holandia, Austria, Grecja, Turcja, Meksyk), lub całkowicie zabroniona (jak na Ukrainie, w Rosji, większości państw bałkańskich, USA, na Bliskim Wschodzie i centralnej Azji). W wielu krajach to, co związane ze sprzedażą ciała za pieniądze nie jest jednak tak jasne.
W najprostszych opracowaniach przyjmuje się, że legalna jest prostytucja tam, gdzie reguluje ją państwo, można swobodnie prowadzić domy publiczne i nie ma ograniczeń co do nagabywania, czy stręczycielstwa. Jak w takim razie ocenić status tej branży w Japonii, gdzie zabrania się stręczycielstwa i organizacji domów publicznych, ale... tamtejsze prawo za usługę seksualną uznaje tylko taką, przy której doszło do penetracji pochwy? Nie ma więc właściwie większego problemu z tworzeniem lokali, gdzie na klientów czeka szereg usług korzystających z całego dorobku technik seksualnych, poza tą najbardziej klasyczną.
W Bangladeszu prostytuowania zabrania się tymczasem tylko mężczyznom. Właściwie w całej południowej Azji prostytucja jest natomiast zabroniona tylko wówczas, gdy ma charakter publiczny. Gdy odbywa się "w zaciszu domowym", nikt nikogo za nią nie ściga. Świadczona na własną rękę nie jest zabroniona również w krajach byłego bloku wschodniego, takich jak Bułgaria, Czechy, Estonia, Słowacja i Polska. W tych państwach nielegalne jest jedynie organizowanie seks-usług, czyli sutenerstwo i tworzenie domów publicznych.
Choć u naszych południowych sąsiadów z Czech tamtejsze władze właściwie nie prowadzą na większą skalę akcji przeciwko tym, którzy jednak prowadzeniem domów uciech się trudnią. Jeszcze inaczej jest w Szwecji i Norwegii. Tam prawo nakazuje ścigać w związku z płatnym seksem tylko tych, którzy z niego korzystają jako klienci. W ubiegłym roku szwedzcy chadecy zaproponowali jednak, by przepisy te zmienić i na wzór handlu alkoholem, wprowadzić monopol państwa na usługi seksualne - bezpieczne i opodatkowane.