Według najnowszych informacji "Rzeczpospolitej" wśród zatrzymanych w Polsce przedstawicieli szpiegów nie ma Rosjan. Jak podaje dziennik, Kreml miał zwerbować do współpracy Białorusinów i Ukraińców.
Reklama.
Reklama.
W środę 15 marca polskie służby rozbiły siatkę szpiegowską, która pracowała dla Rosjan
Grupa miała prowadzić w naszym kraju przygotowania do działań dywersyjnych
Rosyjscy szpiedzy byli wynagradzani przez Federację Rosyjską i otrzymywali z Kremla regularne wypłaty za swoją pracę
Jak informowaliśmy, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała dziewięć osób podejrzanych o współpracę z rosyjskimi służbami. Szef MSWiA Mariusz Kamiński przekazał, że prowadzili oni m.in. "działania wywiadowcze przeciwko Polsce oraz przygotowywali akty dywersji na zlecenie rosyjskiego wywiadu".
Wiadomo, że wszyscy z zatrzymanych to cudzoziemcy, a wobec sześciu z nich zastosowano tymczasowe aresztowanie. Usłyszeli zarzut szpiegostwa na rzecz Federacji Rosyjskiej i zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.
Zatrzymani to cudzoziemcy, ale nie Rosjanie
Z najnowszych ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że do szpiegowskiej grupy Rosja zwerbowała Białorusinów i Ukraińców. Wśród wyżej wspomnianych zatrzymanych nie ma Rosjan.
W czwartek białoruska państwowa agencja informacyjna BiełTA poinformowała, że wśród zatrzymanych w związku z oskarżeniami o współpracę ze służbami rosyjskimi jest trzech Białorusinów: Władysław Posmitiucha, Maria Miedwiediewa i Nikołaj Moskalenko. Serwis zaprzeczył, by dopuścili się zarzucanych im czynów.
"Oczywiście ci obywatele nie mieli nic wspólnego ze służbami specjalnymi lub służbami siłowymi. Posmitiucha i Miedwiediewa pochodzą z Mińska. Miedwiediewa ma zaledwie 18 lat. Posmitiucha, biorąc pod uwagę materiały z mediów społecznościowych, jest zwykłym młodym człowiekiem. Moskalenko jest ze Lwowa" – przekazała agencja w serwisie Telegram.
Rosyjska siatka szpiegowska. Montowali w Polsce kamery i nadajniki GPS
Do informacji, jakie konkretnie działania w Polsce prowadzili szpiedzy, dotarł dziennikarz RMF FM, który ustalił, że "zamontowali co najmniej 50 urządzeń elektronicznych do szpiegowania".
Grupa szpiegów miała m.in. monitorować transporty z pomocą wojskową jeżdżące do Ukrainy, a także montować na pojazdach nadajniki GPS i prowadzić monitoring tras kolejowych i dokumentować transporty z uzbrojeniem. Część z nadajników GPS została zabezpieczona po rozbiciu siatki.
Co więcej, jak pisze RMF FM, szpiedzy mieli zakładać kamery internetowe przy trasach, którymi najczęściej poruszały się pojazdy transportujące broń dla Kijowa. Służby wciąż szukają szpiegowskiego sprzętu m.in. przy wschodnim odcinku A4 na Podkarpaciu.
Z ustaleń MSWiA wynika, że siatka szpiegów przygotowywała się także do prowadzenia akcji dywersyjnych, które miałyby doprowadzić do sparaliżowania dostaw pomocy dla Ukrainy z Polski. Mariusz Kamiński przekazał wcześniej, że ABW ma dowody na wynagradzanie zatrzymanych przez służby osób przez Rosję. Dostawali systematyczne wypłaty za wykonywanie swoich działań. ABW nie zamyka sprawy i ma wciąż prowadzić działania związane z likwidacją siatki szpiegów.