– Ostatnie miesiące to wielki, ponury znak zapytania, czy [przedsiębiorcy] w ogóle przetrwają – mówił Donald Tusk, który podczas wizyty w Zawierciu komentował sytuację właścicieli tamtejszych firm. W pewnym momencie zapytano go o kwestię wspólnej listy opozycji, a szef PO stwierdził: – Ja już zdarłem gardło, nie będę się napraszać. Nie będę dłużej udawał, że będę czekał w nieskończoność.
Reklama.
Reklama.
Donald Tuskw środę spotkał się w Zawierciu (woj. śląskie) z małymi przedstawicielami i rzemieślnikami. – Na pytanie, czego chcecie od przyszłej władzy, pada od was odpowiedź: "dajcie nam prowadzić biznes" - mówił Tusk, przytaczając główne tematy rozmów z właścicielami małych firm.
– Ostatnie miesiące to dla nich wielki, ponury znak zapytania, czy w ogóle przetrwają – podsumował, dodając: "Wszędzie słyszę te same słowa nacechowane niepokojem o przyszłość".
Donald Tusk w Zawierciu. Nagle zabrał głos ws. Hołowni
Jeden z mężczyzn obecnych na spotkaniu zapytał Tuska, dlaczego opozycja nie chce pójść do wyborów jedną listą. Wyraził też obawę, że inaczej "władza się nie zmieni", odnosząc się do ostatniego sondażu obywatelskiego, z którego wynika, że zwycięstwo opozycji byłoby możliwe tylko w wariancie z jedną listą (pojawiły się też inne sondaże, które temu przeczą).
– Czasami mi trochę przykro, jak słyszę, że "ta opozycja to nie potrafi się dogadać". Nikt nie może udawać, że nie widzi, kto chce jednej listy, a kto nie chce. Ja jestem szefem partii, która ma teoretycznie mniejszy interes w tym, żeby się łączyć. Moja partia na tym straci, nie zyska. Ale mówię: połączmy nasze siły, ja bardzo chcę wygrać te wybory – zaczął Tusk.
– Czasami mam wrażenie, że nasi potencjalni partnerzy chcą wejść do parlamentu. I że w głowach nie siedzi im, żeby odsunąć władzę - dodał, a później gorzko podsumował: – Ja już zdarłem gardło, nie będę się napraszać. Nie będę dłużej udawał, że będę czekał w nieskończoność, muszę wziąć też na siebie odpowiedzialność za też nasz, KO, wynik. Nic mnie nie zwalnia z obowiązku, żeby przygotować KO do wyborów i wygrać tak czy inaczej.
Nawiązał też do postawy Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni. – Jeśli oni będą chcieli pójść osobno, to ktoś musi wziąć na siebie odpowiedzialność pokonania PiS-u. Hołownia jest na poziomie 7-8 proc. poparcia – powiedział.
– Szanuję jego wysiłek, przyzwoity człowiek, ale nie pokona PiS-u, mając dziś mniej niż 10 proc. poparcia – podkreślił Tusk, mówiąc o liderze Polski 2050. Dodał, że tak samo wygląda sytuacja Lewicy.
Szef PO wyraził też nadzieję, że "presja społeczna, która jest coraz wyraźniejsza, może doprowadzić do rozsądnych konkluzji liderów tych mniejszych partii opozycyjnych". – Ja ich przecież nie zmuszę – skwitował.
Sondaże a wspólna lista opozycji. W jakim wariancie PiS może stracić władzę?
Po weekendzie "Gazeta Wyborcza" opublikowała wyniki obywatelskiego sondażu przeprowadzonego przez Kantar Public (środki na jego przeprowadzenie zebrała Fundacja Forum Długiego Stołu), nazywając go "lodowatym prysznicem" dla opozycji. Z badania przeprowadzonego na grupie 4 tysięcy respondentów (o każdy wariant wyborczy była pytana grupa 1 tys. badanych) wynikało, że tylko wspólny start do Sejmu z jednej listy może zapewnić opozycji szansę na samodzielne, stabilne rządy.
Sondaż wywołał burzę w mediach. Pojawiły się też głosy krytyki, że być może nie jest dość reprezentatywny, zwłaszcza że nie zbadano w nim wariantu, w którym partie Hołowni i Kosiniaka-Kamysza poszłyby do wyborów wspólnie. Politycy Polski 2050 i PSL mówili z kolei o "atmosferze szantażu", odnosząc się do słów Donalda Tuska, który stwierdził: "Ci, co nie chcą jednej listy, dostaną od wyborców srogie baty".
W środę rano w "Rzeczpospolitej" opublikowano badanie IBRiS dla "Rzeczpospolitej", które również wskazuje, że opozycja mogłaby sobie zapewnić wygraną także bez "szerokiej" wspólnej listy.
To nie wszystkie sondaże z ostatnich dni. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, ujawniono też wyniki wewnętrznego badania zleconego przez centralę PiS. Z informacji, do których dotarła Gazeta.pl, wynika, że Prawo i Sprawiedliwość odnotowało w nim 34 proc. poparcia, a Koalicja Obywatelska mogłaby liczyć na blisko 30 proc. poparcia, a więc wynik lepszy, niż w ostatnich badaniach prezentowanych w mediach.