Janusz Palikot zapewnia, że jeśli Aleksander Kwaśniewski zgodzi się na tworzenie listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego, mogą oni liczyć na 13-15 mandatów. Przekonuje, że będzie to początek długiego procesu zmieniania Europy. Polityk postuluje, by angielski stał się językiem urzędowym, a kraje członkowskie UE stały się niczym landy w Niemczech.
Janusz Palikot zapewnia w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że będzie starał się przekonać Aleksandra Kwaśniewskiego do stworzenia listy, a nawet startu w Wyborach do Parlamentu Europejskiego. Dobry wynik i 13-15 mandatów będzie początkiem zmieniania Europy, która powinna stać się federacją z urzędowym angielskim. Nie boi się, że takie postulaty zniechęcą polskich wyborców.
Palikot przekonuje, że nie zaszkodzą mu też kontrowersje wokół zarobków Aleksandra Kwaśniewskiego. Lider Ruchu Palikota przekonuje, że Polaków nie interesuje sytuacja w Kazachstanie, a doradzanie Janowi Kulczykowi odbywa się w ramach prawa i nie ma w nim nic złego. Palikot ocenia, że u Kwaśniewskiego działa nie tylko niezbędny u polityka cynizm, ale też duża doza ideowości. Dlatego też Palikot sądzi, że były prezydent doradzając Nursułtanowi Nazabajewowi stara się realizować swoją misję, podobną do tej na Ukrainie.
"Wśród cnót wszelakich Polacy szczególnie cenią sobie jedną. To ubóstwo. Oczywiście cudze. Nic tak nas nie rozgrzewa jak cudze pieniądze. Nigdzie tak nie lubimy nurkować jak w cudzym portfelu. Niczym nie można nas poszczuć skuteczniej niż informacją albo plotką o czyichś pieniądzach. Co zrobić, tak mamy" – pisał niedawno Tomasz Lis o atakach na byłego prezydenta.
Przecież to plan na lata. Jeśli chcemy zmodernizować społeczeństwo, musimy odsunąć Kościół katolicki i pogłębić integrację europejską. Nie unikniemy dyskusji wspólnej armii czy urzędowym angielskim. CZYTAJ WIĘCEJ