
- Ci, którzy mnie dzisiaj tak zawzięcie atakują, nie potrafią sobie uświadomić, że być może wyjdą z domu i trzepnie ich jakiś wariat drogowy. I koniec. Ja potrafię to sobie uświadomić - tak minister Sławomir Nowak tłumaczy, dlaczego przy polskich drogach pojawia się coraz więcej fotoradarów.
REKLAMA
Sławomir Nowak niegdyś uchodził za mistrza politycznego marketingu, który stał za każdym wielkim zwycięstwem Platformy. Dziś niektórzy twierdzą, że ministerialna teka sprawiła, iż się wypalił i minister transportu zdaje się to potwierdzać. - Wczoraj uświadomiłem sobie, że mam olbrzymią rzeszę tych, którzy mnie popierają w sprawie fotoradarów, tylko że ona jest na cmentarzach i nie jest w stanie zabrać głosu. Bo jestem przekonany, że ten, który został zabity na drodze, jest pełnym zwolennikiem bardzo opresyjnego systemu, bo być może by przeżył - stwierdził w rozmowie z tygodnikiem "Wprost".
W udzielonym Piotrowi Najsztubowi wywiadzie podobnych argumentów minister Nowak miał jednak znacznie więcej. - Ci, którzy mnie dzisiaj tak zawzięcie atakują, nie potrafią sobie uświadomić, że być może wyjdą z domu i trzepnie ich jakiś wariat drogowy. I koniec. Ja potrafię to sobie uświadomić - przekonywał szef transportu.
W dość prosty sposób minister zbijał również argumenty przeciwników masowego stawiania fotoradarów przy polskich drogach. - Różnica między nami polega na tym, że pan przyjmuje do wiadomości i akceptuje to, że trzy czwarte Polaków łamie przepisy i będzie je łamało. (...) Ja uważam, że zdecydowana większość kierowców chce przestrzegać przepisów i nie chce ginąć na drogach - ucinał.
W najnowszym wywiadzie Sławomir Nowak zawiódł też wszystkich tych, którzy liczyli, że to właśnie w nim nadzieja na odzyskanie przez Platformę Obywatelską liberalnego oblicza. - Jestem liberałem z przekonania, bo wierzę w wolność jednostki. Tylko moja wolność ma granice tam, gdzie narusza ona wolność drogiego człowieka - podsumował.
Źródło: "Wprost"


