– Ważne jest, aby odkryć w dziadku lub babci ciekawą osobę, aby dostrzec drzemiący w nich potencjał. Oczywiście kluczem jest rozmowa, ale i np. znalezienie wspólnych zainteresowań, pasji – mówi Joanna Mielczarek ze wspierającego seniorów stowarzyszenia "mali bracia Ubogich".
W Dniach Babci i Dziadka wielu z nas składa swoim dziadkom życzenia, spotyka się nimi, rozmawia. Czasem jednak okazuje się, że to w zasadzie jeden z nielicznych dni w roku, kiedy pamiętamy o nich i ich problemach. Na co dzień nie potrafimy bowiem przeskoczyć międzypokoleniowej przepaści, która nas dzieli. O tym, jak to zmienić i dostrzec w naszych dziadkach kogoś naprawdę bliskiego, a także o sytuacji polskich seniorów, rozmawiamy z Joanną Mielczarek ze stowarzyszenia "mali bracia Ubogich". Organizacja ta przeciwdziała marginalizacji osób starszych, łamie stereotypy na temat starości i alarmuje społeczeństwo o trudnej sytuacji seniorów w Polsce.
Motto państwa stowarzyszenia brzmi “Samotność jest złym kompanem”. Czy właśnie samotność jest dla seniorów największym problemem?
Joanna Mielczarek: Wszystkim nam, niezależnie od wieku, ciężko jest być samemu. Niestety, wraz z upływem lat ten problem staje się coraz bardziej dotkliwy. Dzieci zajmują się własnym życiem, wyjeżdżają do innego miasta, kraju czy nawet na inny kontynent, małżonek odchodzi. W takiej sytuacji seniorzy są często skazani na samotne dźwiganie codziennych zmartwień.
I tu właśnie pojawia się wasze stowarzyszenie.
Można tak powiedzieć. O ile państwo w mniejszym czy większym stopniu stara się zapewnić seniorom materialną egzystencję, czyli “chleb”, o tyle my mówimy: “kwiaty przed chlebem”. Nasi wolontariusze odwiedzają osoby mieszkające samotnie, spotykają się z nimi, rozmawiają, spacerują, starają się zadbać o ich dobre samopoczucie. Takie działania trudno byłoby realizować w ramach samorządów, więc rzeczywiście, tu pojawiamy się my.
To jest właśnie bardzo ważne – dać im poczucie, że są potrzebni. Tempo zmian sprawia, że nawet ludzie po czterdziestce często nie są w stanie być na bieżąco z nową technologią, przemianami obyczajów, itd. Postępujący brak zrozumienia dla otaczającego świata sprawia, że liczni seniorzy z wiekiem się coraz bardziej się zamykają, wycofują i coraz trudniej jest do nich dotrzeć. Ich “powrót” bywa trudny. Ponieważ rozmawiamy w Dniu Babciu, na marginesie wspomnę, że wnukom i wnuczkom często łatwiej jest zbliżyć się do dziadków i babć, niż bywa to w relacji dzieci-rodzice.
Trudno się nie zgodzić. Między dziadkami a wnukami mniej bywa konfliktów, nieporozumień, zadawnionych urazów czy pretensji. Ale bariera pokoleniowa chyba i tak bywa trudna do pokonania. Jak wnuki mogą sobie z nią poradzić?
Ważne jest, aby odkryć w dziadku lub babci ciekawą osobę, aby dostrzec drzemiący w nich potencjał. Oczywiście kluczem jest rozmowa, ale i np. znalezienie wspólnych zainteresowań, pasji. Warto spróbować zaprosić dziadka do “swojego świata”, np. ucząc go obsługi komputera. Warto pytać, poznawać, oglądać rodzinne zdjęcia w starych albumach. Okaże się wtedy, że dziadkowie są prawdziwą kopalnią wiedzy. Pozwoli im to poczuć się wartościowo. Wspólne oglądanie zdjęć może być też punktem wyjścia np. do odtworzenia drzewa genealogicznego.
A czy nie jest przypadkiem tak, że czasem niesłusznie wtłaczamy seniorów w rolę dziadków? Może niektórzy z nich wcale nie chcą zajmować się wnukami? Czy nie działa tu jakiś stereotyp?
Wszystko zależy od akceptacji takiej roli. Niektóre babcie wprost nie pozwalają na to, by wnuczek poszedł do przedszkola, bo chcą się nim zajmować. Z kolei inne, które są aktywne społecznie i towarzysko, a może nawet wciąż pracują, nie chcą wcale porzucać swoich zajęć. Kiedy więc matka wraca do pracy, może się zdarzyć, że babcia będzie zmuszona przejść na emeryturę – taka sytuacja często może rodzić konflikty, dlatego, jak mówiłam, najważniejsza jest akceptacja swojej roli. Przyznam zresztą panu, że mam wrażenie, iż ostatnio mamy pewien renesans, pewną “modę na bycie dziadkiem czy babcią”. W Lublinie Zofia Zaorska założyła Szkoły Super Babci i Super Dziadka, podobne placówki otwierają się także w Warszawie. Mają coraz więcej absolwentów.
Jak działają te szkoły?
Uczą, jak być dziadkiem i babcią we współczesnym świecie. W ich ramach prowadzone są zajęcia teoretyczne, np. z psychologii, ale i praktyczne, pozwalające nauczyć się korzystania z komputera. Ważne jest jednak to, że w programach szkół kładzie się nacisk na odpowiedni bilans ról społecznych, które się wypełnia. Chodzi o to, by dziadkowie pamiętali też o sobie, o swoich potrzebach, żeby nie podporządkowywali całego swojego życia wnukom.
Ale czy takie szkoły nie wtłaczają seniorów w ramy stereotypu dziadka i babci?
Tu znów kłania się kwestia akceptacji danej roli – jeśli osoby starsze właśnie tak postrzegają siebie, tak chcą się spełniać, to nie widzę żadnego problemu. Natomiast ważne jest, abyśmy pamiętali, że wielu może definiować samych siebie w inny sposób. Nie możemy zamykać ich w ramach upraszczającego spojrzenia. Ostatnio pracowałam nad raportem na temat obywatelskiego zaangażowania seniorów i rozmawiałam z licznymi samorządowcami w mniejszych i większych miejscowościach. Często na pytanie o osoby starsze szybko odpowiadają – “tak, tak, zajmujemy się tym problemem”. Poruszyło mnie to, że kwestia sytuacji osób starszych jest automatycznie postrzegana w kategoriach “problemu”.
Co nas omija z powodu takiego właśnie ujmowania sprawy?
Bardzo dużo. Nie widzimy tego, że w seniorach tkwi potencjał, że nie są tylko bierną grupą osób czekających na pomoc. Seniorzy w różnym wieku stowarzyszają się, działają społecznie, kulturalnie, artystycznie, włączają się w życie lokalnych społeczności, tworząc np. przy Radach Miast Rady Seniorów. Przykładem takich form aktywności może być też akcja Zapytaj Seniora, organizowana przez nas. W jej ramach lokalni liderzy, sami będąc już osobami starszymi, wyszukują w swojej okolicy rówieśników, którzy żyją samotnie lub potrzebują pomocy. Bo kto, jeśli nie sami seniorzy, będzie w stanie najlepiej zrozumieć ich problemy?