Nie jest łatwo być emo - mówi każdy przedstawiciel tej subkultury niezależnie do tego z jakiego miejsca na świecie pochodzi. Taka podstawa ich stylu bycia. Powody do narzekania na brak zrozumienia, które mają polscy, czy amerykańscy nastolatkowie, to nic w porównaniu z tym, co dotyka ich rówieśników z Iraku. Tam Amerykanie modę zasiali, przed opuszczeniem kraju, zapominając nauczyć dla niej tolerancji. Dziś bycie emo oznacza tam więc śmierć.
Jak donoszą amerykańskie media, w ostatnim czasie w Iraku ukamienowanych na śmierć zostało aż 14 nastolatków, którzy poczuli zamiłowanie do emo. Ich pasji nie podzielają jednak irackie władze, które w obcisłych ubraniach, mocnym makijażu, odrzucaniu agresji i nieco przerysowanej emocjonalności dopatrzyły się działania szatana. To zdarza się też duchownym w USA, czy Europie, ale w przeciwieństwie do nich, Irakijczycy nie zamierzają walczyć z "satanistycznym" emo ewangelizacją, a śmiercią.
Zgoda na ostateczne rozprawienie się z "problemem rozprzestrzeniającego się trendu emo" jest nieoficjalnie usankcjonowana przez rząd w Bagdadzie. W ubiegłym miesiącu iracki minister spraw wewnętrznych publicznie obwołał subkulturę emo satanizmem i wezwał służby do rozprawienia się ze wzrastającym zainteresowaniem tym zjawiskiem. Wkrótce na ulicach Bagdadu pojawiły się więc ulotki z nazwiskami dzieci należącymi do zakazanej subkultury i ostrzeżeniem, że jeżeli nie zejdą natychmiast ze złej drogi i nie porzucą flirtu z diabłem, zajmą się nimi "Brygady Gniewu".
Nie były to puste słowa. Na ostrzeżeniu pojawiło się dwadzieścia nazwisk bagdadzkich nastolatków, z których żadne nie postanowiło się jednak nawrócić. Wkrótce "Brygady Gniewu" dopadły więc wszystkich. Czternaścioro dzieci zostało zmasakrowane kamieniami i cegłami tak, że lekarze nie byli im w stanie pomóc. Pozostała szóstka trafiła do szpitala z ciężkimi obrażeniami, bowiem ich postanowiono "tylko" ostrzec.
Co ciekawe, gdy sprawą zajęły się media, w tym zagraniczne, minister zaprzeczył, by kiedykolwiek stanął do walki z opętanymi przez szatana nastolatkami. Wszelkie doniesienia medialne powstały, jego zdaniem, na podstawie sfabrykowanych materiałów. Tych dziennikarzem mogą w tej sprawie zebrać jednak coraz mniej. Embargo na przekazywanie informacji o ukamienowanych dzieciach otrzymała bowiem iracka służba zdrowia, która odpowiada jedynie, że nie jest upoważniona do rozmowy z mediami.