
"A Magda Mołek nie jest osobą, która zbyt serio siebie traktuje" – takie pytanie Kuba Wojewódzki zadał ostatnio Dorocie Szelągowskiej. Sama Mołek nie przeszła jednak obok tego obojętnie. Przyznała, że to "pytanie–zarzut" i gorzko podsumowała postawę dziennikarza, nazywając go "dziadersem".
Niespodziewanie postać Mołek pojawiła się w odcinku podcastu "WojewódzkiKędzierski" z udziałem Doroty Szelągowskiej. Prowadząca "Totalnych remontów" przed laty współpracowała z dziennikarką.
– Nie chce mi się wierzyć, że pełniłaś oficjalną rolę asystentki Magdy Mołek w "Dzień dobry TVN". (...) A Magda Mołek nie jest osobą, która zbyt serio siebie traktuje? – zapytał ją Wojewódzki.
Szelągowska nie kryła zaskoczenia tak sformułowanym pytaniem. – Bardzo dobrze mi się z nią pracowało. Powiem ci tak: Magda jest niesamowicie profesjonalna, natomiast też bardzo ciepła. (...) Z Magdą do tej pory mam ciepłą relację, bardzo ją cenię – odparła.
Magda Mołek dosadnie o Kubie Wojewódzkim. "Niedrogi dziadersie!"
Mołek postanowiła na to zareagować. Dała do zrozumienia, że "ma dość utrwalania jej wizerunku zimnej blondynki". Nie owijała w bawełnę, pisząc o postawie showmana.
"'A Magda Mołek nie jest osobą, która zbyt serio siebie traktuje?' – pyta K. Wojewódzki Dorotę Szelągowską o współpracę ze mną. To pytanie–zarzut. Do obu nas. Do Doroty, bo przecież ona jest taka wyluzowana, więc jak mogła (!) popełnić taki błąd i pracować z kimś tak bez luzu jak M.? A więc może, wcale nie jest taka fajna, za jaką chce uchodzić?" – zaczęła.
"No i wycieczka do mnie: osoba, która zbyt serio siebie traktuje – toż to przecież jest jakiś idiotyzm, no jak można być kobietą, w tym powalonym szołbiznesie i się 'zbyt serio traktować', czyli w sumie jak?" – zapytała i zaczęła wymieniać:
"Nie chodzić na pijackie imprezy, nie robić interesów z ludźmi, z którymi się po prostu tego nie chce, omijać cwaniaków i przemocowców szerokiem łukiem, nie śmiać się z sucharów dziadersów okupujących najwyższe stołki od dziesięcioleci, tylko samej kierować swoim życiem, wspierać kobiety w kryzysie, tworzyć dla nich programy i treści, a nie biegać po towarzystwie w poszukiwaniu atencji? Jeśli tak, to tak, jestem OSOBĄ, KTÓRA SIĘ ZAJ***IE SERIO TRAKTUJE. I żaden dziaders nie będzie mnie publicznie rozliczał z moich wyborów" – stanowczo podkreśliła.
W dalszej części wpisu nawiązała do "stawiania pomników" osobom, które są dobrze wszystkim znane, a tak naprawdę mają na swoim koncie wiele złych rzeczy. Przytoczyła ostatnią kontrowersyjną wymiany zdań między Andrzejem Saramonowiczem a córką Jacka Kaczmarskiego. Patrycja Volny zdecydowała się kilka lat temu ujawnić, że jej ojciec był osobą przemocową. Miał bić ją i jej mamę. Te wyznania reżyser nazwał "nastoletnią histerią" i stwierdził, że krytykowanie Kaczmarskiego jest atakiem na polską kulturę. "Ostatnie tygodnie są najpiękniejszym dowodem na to, że epoka dziadocenu z tymi wszystkimi dla nich pomnikami, aureolami świętych, laurkami i wielkimi słowami uznania, dobiega końca. Runęły mury, że odwołam się do klasyka, którego wizerunek też diabli wzięli i zrobiła to córka barda. No, skandal, mogła milczeć dla dobra narodowego, zapomnieć o swoich krzywdach, bo dziadestwo tego chce. Poświęcenie! Masz się położyć na ołtarzu najnowszej historii Polski. Ale tylko, jak mają to zrobić kobiety, żony, matki, córki, ofiary. Buźka w ciup i dziadestwo postawi kolejny pomnik" – napisała Mołek.
Na koniec zwróciła się bezpośrednio do Wojewódzkiego: "Niedrogi dziadersie! Pozwól, że na serio, na zbyt (?) serio, tak jak lubię, pożegnam cię hasłem z naszych siostrzanych marszów. Wiesz jakim".
Zobacz także
