Od ostatnich paru sezonów twórcy "Riverdale" nawet nie udają, że robią ten serial na poważnie. Owszem, fani, którzy po pierwszych dwóch odsłonach liczyli na coś subtelniejszego, mogą czuć się zawiedzeni. Niemniej hit Netfliksa nie ma już nic do stracenia, więc bawi się kampem na całego. Archie i jego przyjaciele cofają się do lat 50. ubiegłego wieku, a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ich historia skończy się jak "Lost".
Ocena redakcji:
3/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Serial "Riverdale" powrócił z siódmym i tym samym finałowym sezonem na platformę Netflix
Archie, Jughead, Betty i Veronica cofnęli się do lat 50. XX wieku po tym, jak Cheryl uratowała miasto przed spadającą kometą
Pierwszy odcinek nowej odsłony teen dramy wprowadza wątek systemowego rasizmu i wraca do korzeni. Nie oznacza to jednak, że twórcy zrezygnowali z absurdalnych rozwiązań fabularnych
Zapowiada się, że zakończenie "Riverdale" może podzielić los "Zagubionych" i "Gry o tron"
W rolach głównych znów widzimy KJ Apę, Cole'a Sprouse'a, Lili Reinhart, Camilę Mendes i Madelaine Petsch
O czym jest 7. sezon serialu "Riverdale"?
Riverdale przetrwało już najgorsze. Od tajemniczej śmierci licealisty, przez seryjnego mordercę grasującego po ulicach miasteczka i sektę sprzedającą organy na czarnym rynku, aż po zamachy bombowe, plagi egipskie oraz spadającą kometę Baileya. Nic nie jest w stanie zabić ducha jego mieszkańców.
W finale 6. sezonu Cheryl, która jest wiedźmą z mocą ognistego Feniksa, próbuje powstrzymać ciało niebieskie przed rozbiciem się w Riverdale. Wykorzystuje do tego moce wszystkich swoich przyjaciół (m.in. jadowitego pocałunku i manipulowania czasem). Widz nie dowiaduje się, co tak właściwie stało się z kometą, ponieważ w momencie kataklizmu fabuła serialu automatycznie przenosi się do kolorowych lat 50. ubiegłego wieku, a konkretnie do dnia śmierci wschodzącej gwiazdy Jamesa Deana.
W pierwszym odcinku 7. sezonu "Riverdale" tylko Jughead zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, dlatego za wszelką cenę próbuje wyjaśnić swoim przyjaciołom, którzy stracili pamięć, że cofnęli się w czasie. Oczywiście chłopak brzmi dla nich jak desperat i szaleniec, kiedy tłumaczy im, że powinni podłożyć bombę pod łóżkiem Archie'ego i Betty, by wrócić do właściwego wymiaru.
Archie nie walczy już o prawa pracownicze lokalnych robotników, a o względy szkolnej femme fatale Veroniki. Betty umawia się z Kevinem, który - jak wiemy z poprzednich sezonów - jest gejem, ale w latach 50. nie może pozwolić sobie na coming out, a Tabitha i Toni aktywnie uczestniczą w protestach po zabójstwie czarnoskórego 14-latka.
Pół żartem, pół serio
Na tę chwilę nie wiemy, jaka będzie główna intryga tego sezonu (poza podróżą do przeszłości), aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że twórcy "Riverdale" na poważnie zajmą się kwestią systemowego rasizmu. Wcześniej pod adresem produkcji pojawiły się zarzuty o spychanie czarnych postaci na drugi plan, więc taka decyzja naprawia pewne szkody i w pewnym sensie była do przewidzenia.
Nie zmienia to jednak faktu, że "Riverdale" i tak zmierza w kierunku jeszcze większego absurdu, bawiąc się konwencją kampu i estetyką lat 50. Skoro 7. sezon ma być tym ostatnim, scenarzyści nie mają nic do stracenia. W jednej ze scen nawiązano nawet do popularnego programu "RuPaul's Drag Race" - Veronica niczym prowadząca drag queen zapowiada pojedynek o jej względy między Archiem a bratem Cheryl.
Siódma odsłona "Riverdale" ma w sobie powiew świeżości pierwszego sezonu, co samo w sobie jest ładnym zwieńczeniem szalonych losów komiksowych bohaterów. W pierwszym odcinku znaleziono miejsce i dla pokręconych wątków, i dla teen dramy ze szkolnym romansem w tle.
Na ekranie oprócz stałej obsady, czyli KJ Apy (Archie Andrews), Cole'a Sprouse'a (Jughead Jones), Lili Reinhart (Betty Cooper), Camili Mendes (Veronica Lodge), Madelaine Petsch (Cheryl Blossom), Casey'ego Cotta (Kevin Keller) i Vanessy Morgan (Toni Topaz), widzimy także Lochlyna Munro w roli Hala Coopera (ojca Betty, który okazał się mordercą), Molly Ringwald jako Mary Andrews oraz Nathalie Boltt (Penelope Blossom).
Pewnie "Riverdale" skończy się jak "Zagubieni"
Przypomnijmy, że 5. sezon "Riverdale" zakończył się cliffhangerem w postaci wybuchu tykającej bomby podłożonej przez Hirama Lodge'a (ojca Veroniki) pod łóżkiem Archiego Andrewsa i Betty Cooper, którzy po latach rozłąki - ona, będąc agentką FBI, była prześladowana przez mordercę, a on walczył na wojnie, która rozgrywała się (uwaga) na boisku do futbolu - w końcu się ze sobą zeszli.
To właśnie po zamachu na życie pary scenarzyści zdecydowali się iść na całego, wprowadzając do fabuły m.in. motyw satanizmu, czarownic, biblijnych plag, końca świata i podróży w czasie.
Obawiam się, że w finale ostatniej odsłony serialu Netflix pójdzie na łatwiznę i wybierze bezpieczne zakończenie w postaci powrotu do normalności. Zapewne po wybuchu bomby Archie zapadł w śpiączkę, a Jughead siedzi przy jego łóżku szpitalnym i czyta mu swoje opowiadania, w których opisuje niestworzone przygody licealistów z Riverdale.
Jeżeli "Riverdale" w ostatnich minutach serialu zrezygnuje ze swojego absurdu i pójdzie utartą ścieżką, fanów czeka zawód na miarę "Zagubionych" ("Lost") i "Gry o Tron".