Kariera Antoniego Królikowskiego pełna była sytuacji, które miały mu się odbić czkawką. Ale były przeprosiny, kajanie się, smutne historyjki – czkawka przechodziła. Tyle że to, co mieliśmy okazję oglądać w ostatnich dniach, to nie jakiś tam młodzieńczy wybryk. Chcąc ratować wizerunek Królikowski pokazał się nieopatrznie jako przemocowy dupek. I oby tym razem czkawka nie minęła nigdy.
Reklama.
Reklama.
Kolejny już akt dramatu na linii Joanna Opozda - Antek Królikowski ma szanse być gwoździem do jego show-biznesowej trumny. Być może wreszcie tym ostatnim. Wreszcie, bo i wytrwale pracował, by pogrzebać swoją karierę żywcem. W tym przypadku limit współczucia już dawno został wyczerpany.
Jeśli ktoś jeszcze wierzył w wizerunek zagubionego chłopca, który w końcu wyjdzie na prostą, po tym, co Antek Królikowski zafundował swojej (wciąż jeszcze) żonie i matce swojego dziecka, może przestać się łudzić.
Co złego, to nie ja
Między bajki należy włożyć oświadczenia aktora o "ataku hakerskim". Pomijając już, że odzyskanie dostępu do konta w tak krótkim czasie jest mało prawdopodobne, trudno wyobrazić sobie, jaki miałby być cel hakera, zważywszy na to, co pojawiło się na Instagramie. Łatwo wyobrazić sobie za to intencje Królikowskiego.
Usiłował się wybielić oczerniając byłą partnerkę, tymczasem sytuacja obróciła się przeciwko niemu. To nie jest już potyczka po rozstaniu, przypomina raczej pastwienie się nad byłą a jednocześnie używanie jej jako narzędzia do poprawienia własnego wizerunku.
Po tym, jak na jaw wyszło, że gdy Joanna Opozda była w zagrożonej ciąży, jej świeżo upieczony mąż romansował z sąsiadką (sic!), można było powiedzieć o nim wiele rzeczy. Że jest pozbawiony kręgosłupa moralnego, przyzwoitości czy choćby krztyny poczucia odpowiedzialności i empatii.
Jak nazwać to, co zrobił teraz? Na takie okazje jest w języku polskim takie zgrabne określenie – skur*****stwo.
Long story short: Późnym wieczorem na koncie Antka Królikowskiego na Instagramie pojawia się nagranie pokazującę Joannę Opozdę w zaawansowanej ciąży. Zwraca się do swojego nienarodzonego dziecka i łka. Wraz z nagraniem opublikowany zostaje komentarz: "Cała prawda o mojej chorej psychicznie byłej żonie, która prowadziła pamiętnik, bo uważała, że może umrzeć".
Chciałoby się zapytać, jaka to prawda, Antku? Że pozostawiona sama sobie tuż przed porodem kobieta w ciąży nie radzi sobie psychicznie? Że ciąża jest zagrożona, ona choruje na depresję, a możliwości przyjmowania leków ma ograniczone?
Pomijając już w ogóle, że nazywanie kogoś "chorym psychicznie" to dno. To mniej więcej poziom Korwina mówiącego, że paraolimpiada to "szachy dla debili:. Chociaż nie, jednak niżej - czym innym jest obnażanie braku empatii i szacunku, a czym innym brak empatii i szacunku w służbie pastwienia się nad drugą osobą.
Okazuje się jednak, że gdy myśli się, że obserwuje się dno, od spodu wciąż jeszcze może zapukać Królikowski.
Bo i to, o czym Antek pisze prześmiewczo – "uważała, że może umrzeć" – było najprawdopodobniej myślami samobójczymi. Prowadzenie wideo-pamiętnika, w którym przyszła matka w depresji ma mówić do dziecka - metodą terapeutyczną zaproponowaną przez lekarza - o czym napisała sama aktorka.
Cierpienia młodego Antosia
Na kolejnych opublikowanych przez niego slajdach przewijają się też prywatne zdjęcia Asi – opuchniętej od płaczu, z czerwonymi oczami, nieumalowanej, w ubraniach "po domu". I kolejne komentarze nie-Antka.
Zacytujmy: "Takich zdjęć i filmów mam całą masę. Przez 9 miesięcy dostawałem takie zdjęcia. Codziennie mnie wyzywała, ciągle chciała, żebym spędzał z nią czas. Stosowała wobec mnie przemoc werbalną i fizyczną. Nie raz, nie dwa dostałem od niej w twarz".
I gdyby nie było to straszne, byłoby to po prostu śmieszne. 34-letni facecik żalący się, że kobieta, która jest w zagrożonej ciąży i nie może wychodzić z domu, chce, żeby spędzać z nią czas.
Dobrze byłoby zapytać, ile osób zaznajomionych z tym, co wiemy dziś o Królikowskim, chciałoby dać mu w twarz. Następnym razem, gdy będzie robił z siebie ofiarę, będzie mógł napisać "Nie milion, nie dwa miliony ludzi uważało, że zasłużyłem, żeby dostać w twarz". Przy czym oczywiście – przemoc jest zła, wiadomo. No ale – sami rozumiecie.
Kuriozalne są też jęki Antka, że dostawał "takie" zdjęcia i filmiki. Przede wszystkim dlatego, że trudno wyobrazić sobie, żeby żona wysyłała mu je z sypialni do kuchni. A może nie podobało się, że jakaś taka nie w humorze?
Jemu humor najwyraźniej dopisuje zawsze – zaledwie dzień przed publikacją serii wynurzeń o swojej niedoli pochwalił się zdjęciem z sąsiadką Joanny Opozdy, z którą ją zdradzał (obecnie swoją nową partnerką). Do tego jakże wymowny podpis – "niektórych przyjaciół poznaje się w windzie". Zabawne?
Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie zaliczył wiadomości do byłego partnera/partnerki wysłanej pod wpływem emocji. Tyle że Antek nie był nawet byłym Asi. Jeszcze dwa miesiące przed porodem para pokazała się razem na ściance i razem mieszkała. Chociaż "mieszkała" to może za dużo powiedziane w sytuacji, w której przez dziewięć miesięcy wysyła się nieobecnemu przeważnie partnerowi (do czego Królikowski przyznał się niejako sam) zdjęcia.
Zaszczuta
Najsmutniejsze w tym wszystkim wydaje się jednak to, że Joanna Opozda, matka rocznego dziś Vincenta, zaatakowana znienacka późnym wieczorem przez byłego partnera, w pierwszym odruchu uznała, że musi się tłumaczyć. I to dosłownie ze wszystkiego. W jej odpowiedzi widać wstyd, poniżenie, to że po raz kolejny czuje się atakowana.
Asia tłumaczy się nawet z tego, dlaczego wysyłała Królikowskiemu zdjęcia i nagrania zamiast pisać. Zważywszy na sytuację to mniej więcej tak, jak gdyby tłumaczyć się, dlaczego pisze się na Messengerze, a nie na WhatsAppie. Ktoś, kto nie czuje się zaszczuty, tego nie robi. Albo ktoś, kogo zaszczuwano, wmawiając mu, że nie ma prawa do własnych emocji, obaw, cierpienia, wreszcie, że jest "psychiczny".
Paradoksalnie odpowiedzi Opozdy pokazują dobitnie, jak toksycznym partnerem musiał być dla niej Królikowski. Że także egoistycznym, pozbawionym skrupułów i rozwydrzonym, co pokazał sam. Bo i "zarzuty" Antka nie skończyły się bynajmniej na tych wyżej przytoczonych.
"Każdy ma swoje granice. Starałem się, robiłem zakupy, chodziłem z nią do lekarza, spełniałem zachcianki. Mam dużo empatii, ale takie coś to za wiele dla każdego normalnego faceta".
Podsumowując: kto czyta wypociny Antka Królikowskiego, ten w cyrku się nie śmieje. Oto facet upubliczniający bardzo intymne nagranie, które przykro ogląda się nawet osobom, których ta sytuacja nie dotyczy, pisze sam sobie laurkę jako osobie mającej "dużo empatii".
Całkiem zabawne, że Królikowski, który dwie minuty wcześniej wspominał o tym, że Asia chciała, żeby z nią siedzieć, nagle pisze o "spełnianiu jej zachcianek". Czyżby chodziło o zrobienie zakupów?
Zbolały aktor dodaje też, że ta nowa Asia (w ciąży?) to "nie była osoba, w której się zakochał". Rzeczywiście, gdy przysięgał jej miłość, wierność i uczciwość, oraz że jej nie opuści w zdrowiu i chorobie, Joanna Opozda nosiła jeszcze rozmiar "S", zamiast płakać dużo się uśmiechała, wychodziła z domu i się malowała. No i nie miała depresji.
W zasadzie Antek Królikowski został podle oszukany, czyż nie? Nie miał innego wyjścia, bo jak pisze, "każdy ma swoje granice". Teraz zaś żąda zwrotu kosztów wizerunkowych bycia dupkiem.
Na analizę i interpretację zasługuje jeszcze hasełko "normalny facet", którego używa Królikowski w stosunku do... samego siebie. Nie znam widać żadnych normalnych facetów. Zaś jeśli tak zachowują się normalni faceci, to rekomendowanym zachowaniem jest najwyraźniej nie wpuszczanie ich pod żadnym pozorem za próg. O wpuszczaniu do swojego życia nie wspominając.
34-letni Antoś kończy cykl swoich wynurzeń jojczeniem, jak to "trudno było z nią wytrzymać". Tyle że wytrzymywać wcale nie musiał. Mógł za to nie zdradzać, nie kłamać, pomagać i opiekować się. Przynajmniej do porodu. Przy którym, swoją drogą, nawet go nie było. Tymczasem dziś Królikowski wyciera sobie gębę swoją wielką "miłością do syna".
Za piękna na dobroć
Sytuacja Joanny Opozdy jest - delikatnie mówiąc - nie do pozazdroszczenia. Ale i na starcie była trudna. Nim doszło do otwartego konfliktu z Królikowskim, słowem nie wspominała o tym, co dzieje się między nimi, nie opowiadała o ciąży, tak jak dziś nie pokazuje nawet twarzy syna, by chronić jego prywatność.
Sama też nie jest zbyt wylewna. Do tego uroda posągowej piękności sprawia, że trudno brać ją za dziewczynę z sąsiedztwa jak Julię Wieniawę czy Małgorzatę Sochę. Może i dlatego zawsze cieszyła się raczej umiarkowaną sympatią. Może i piękna, może i zdolna, ale jakaś taka skryta.
Gdy w mediach pojawiła się informacja o ślubie z Królikowskim, którego szybko miała pożałować, komentujący śmiali się, że "złapała go na dziecko". Tak jakby kogoś złapać na dziecko rzeczywiście się dało.
Wraz z kolejnymi brudami, które wychodziły na jaw, Królikowskiemu nie brakowało obrońców. Taki swojski chłopak, nasz uroczy Antoś-rozrabiaka.
I dlatego w pewnym sensie dobrze, że nagrania z płaczącą Asią z odautorskim komentarzem męża i ojca roku ujrzały światło dzienne. Bo widać na nich to, co do czego część komentariatu miała dotychczas wątpliwości. Że to Opozda od początku mówiła prawdę. I to, jak wiele musiała znieść. Fakt, że tak długo milczała i robiła dobrą minę do złej gry, uważając, że może jeszcze uda się to jakoś ułożyć, zakrawa w tej sytuacji na heroizm.
Jak Antoś przepiotrusiował
Wizerunek niegrzecznego chłopca ma to do siebie, że z wiekiem przestaje pasować. A już zwłaszcza, gdy okazuje się, że rzeczonej niegrzeczności jest bliżej raczej do podłości i to w trudnym do wyobrażenia stopniu.
Gdy 22-letni Antek Królikowski ląduje na izbie wytrzeźwień po tym, jak rzuca się na policjanta, można jeszcze zwalić wszystko na karb młodego wieku, trudów dorastania ze znanym nazwiskiem, buntu.
Kilka lat później, gdy w wyniku szamotaniny na jego urodzinach Alan Andersz spada ze schodów i ląduje w stanie ciężkim w szpitalu, uznać, że przypadki chodzą po ludziach.
Kolejne swoje wyskoki Królikowski będzie tłumaczył tym, że dużo imprezował i nadużywał substancji psychoaktywnych, ale (jakżeby inaczej) się zmienił. Przy okazji pojawia się jeszcze motyw stwardnienia rozsianego, na które choruje aktor. Ludzie współczują - taki młody, taki zdolny, taka straszna choroba. Wreszcie - przedwczesna śmierć powszechnie lubianego ojca, Pawła Królikowskiego. Bo i po zeszłorocznym blamażu z reklamowaniem przez Antka walki MMA sobowtórów Zełenskiego i Putina, aktor udziela się w social mediach właściwie tylko wspominając ojca.
Tyle że teraz Antonii Królikowski już się nie wywinie, a przynajmniej – nie powinien. Wiele rzeczy da się wyjaśnić używkami, szukaniem siebie, trudnymi przeżyciami, chorobą, ale jest taka rzecz, na którą żadna z tych kwestii nie ma najmniejszego wpływu. Bycie człowiekiem - jeśli nie dobrym, to chociaż przyzwoitym.
Tymczasem Królikowski pokazał się właśnie nawet nie jako człowiek średni, ale pozbawiony skrupułów narcyz z rysem sadystycznym.