Na niemieckiej wyspie Sylt na Morzu Północnym trwają poszukiwania zabójcy 38-letniego Polaka. Do morderstwa doszło dwa tygodnie temu, ale sprawca wciąż pozostaje nieuchwytny. Policjanci ciało Polaka znaleźli w aucie – miał foliowy worek na głowie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na niemieckiej wyspie Sylt został zamordowany 38-letni Polak
Mężczyzna przyjechał tam do pracy
W domu czekała na niego żona i dwójka dzieci
Polak zamordowany na niemieckiej wyspie
Jak podał dziennik "Bild", 16 marca o godzinie 9:54 pieszy wezwał policję, ponieważ na polnej drodze niedaleko kempingu Westerland znalazł auto, którego wnętrze zostało spryskane pianą gaśniczą. Auto to czarny volkswagen passat.
Kiedy funkcjonariusze otworzyli samochód, odkryli na tylnym siedzeniu zwłoki mężczyzny z plastikową torbą naciągniętą na głowę. "Mała wyspiarska wioska Tinnum jest przerażona" – podaje "Bild".
Niemieckie lokalne media informują, że policja przeczesała cały teren wyspy, a ich celem było przede wszystkim znalezienie narzędzia zbrodni oraz kluczyków do auta, które zniknęły. "Sprawca prawdopodobnie chciał zatrzeć ślady za pomocą piany gaśniczej" – pisze "Bild".
Do tej pory morderca nie wpadł w ręce policji. 38-letni Polak pochodził z Choszczna, a jego znajomi powiedzieli gazecie, że mieszka tam jego żona i dwoje dzieci. Lokalni mieszkańcy wspominają, że mężczyzna ostatni raz swój dom miał odwiedzić w lutym, pod koniec miesiąca.
– Pracował w Niemczech na rodzinę i jak każdy dumny ojciec chętnie pokazywał zdjęcia swoich dzieci. Ostatni raz był w domu pod koniec lutego – mówili dziennikarzom.