Uczestnicy rajdu przygodowego jadą w 4-osobowych zespołach. W ich skład wchodzi przynajmniej jedna kobieta.
Uczestnicy rajdu przygodowego jadą w 4-osobowych zespołach. W ich skład wchodzi przynajmniej jedna kobieta. Fot. exmedio.pl
Reklama.
Nie istnieje federacja rajdów przygodowych, dlatego organizatorzy imprez mają dużą swobodę. – Wszyscy się starają, by ich rajd miał w sobie coś charakterystycznego, co przyciągnie uczestników – mówi w rozmowie z naTemat Dariusz Urbanowicz, rzecznik prasowy ME. – W tym roku wprowadziliśmy krótki odcinek jazdy konnej. Wydaje mi się, że od 2004 r. i rajdu w Argentynie takiej konkurencji w rajdach nie było – dodaje. Trasę wyznaczają punkty kontrolne, zaznaczone na mapie. Nawigacja jest równie ważna co wytrzymałość i inne cechy fizyczne. Drużyny nie muszą trzymać się szlaku. Punkty kontrolne są ustawione w takich miejscach, aby zawodnicy mieli kilka wariantów tras. Nie mogą korzystać z GPS-a, ale i tak niewiele by im pomógł, gdy na przykład przemieszczają się w ciemnym lesie.
Zimowy Rajd Timex 360 Stopni - Beskid Śląski 2011

Odpoczynek w biegu, praca zespołowa
Trudność trasy wymusza na zawodnikach podejmowanie tysięcy decyzji. Ważna jest odpowiednia strategia i dobranie odpowiedniego sprzętu. Trzeba się zastanowić, czy robić przerwy krótkie i częste, czy może sporadyczne, ale długie. Gdy rajd odbywa się w lecie, można w każdym miejscu rzucić kurtkę na ziemię, położyć się i chwilę odpocząć. W zimie to niemożliwe. Przerwy można robić wyłącznie w punktach kontrolnych. Organizatorzy starają się zapewnić w nich coś ciepłego do picia i do jedzenia - kluski, kaszę, bigos. Przerwy nie mają jednak nic wspólnego z przyjemnym postojem w karczmie, znanej amatorom górskich szlaków. – Odpoczynkiem jest to, że przesiadamy się z roweru na bieg pieszy – mówi w rozmowie z naTemat Ireneusz Waluga, jeden z uczestników mistrzostw. – Jedną ręką wiążę buta, w drugiej trzymam kanapkę, a cały zespół zastanawia się, jaką wybrać drogę – opowiada.
W składzie każdego zespołu musi być przynajmniej jedna kobieta. Organizatorzy wprowadzili taki wymóg, by zobowiązać mężczyzn do wciągania pań w ten sport i popularyzowania go wśród przedstawicielek płci pięknej. Choć mogłoby się wydawać, że kobiety są najsłabszym ogniwem w swoich zespołach, Irek Waluga zapewnia, że wcale tak nie jest: – Każda kobieta jest w czymś dobra i zdarza się, że w dyscyplinie, z której się wywodzi, jest lepsza od mężczyzn. Ponadto kobiety mają dobry wpływ na zespół, są
Ireneusz Waluga

Każda kobieta jest w czymś dobra i zdarza się, że w dyscyplinie, z której się wywodzi, jest lepsza od mężczyzn. Ponadto kobiety mają dobry wpływ na zespół, są mocne psychicznie, czasami nawet przejmują dowodzenie.

mocne psychicznie, czasami nawet przejmują dowodzenie – tłumaczy Waluga. Ważne, że drużyna całą trasę musi przemierzać wspólnie, zawodnicy nie mogą się rozdzielać.
"Brak sprzętu to słabe usprawiedliwienie"
Uczestnicy mogą korzystać wyłącznie z własnego ekwipunku, który posiadają na starcie lub w strefie zmian. Regulamin ściśle określa wyposażenie, który każdy sportowiec musi mieć przy sobie. Wśród obowiązkowych przedmiotów są m.in. scyzoryk, gwizdek, latarka i migające światło. Do etapów alpinistycznych konieczny jest pełny sprzęt wspinaczkowy. Zawodnicy muszą też wziąć ze sobą wodę i jedzenie. Oczywiście trzeba je przenosić w odpowiednich pojemnikach, bo inaczej zamarzną. – Dotyczy to zarówno wody, jak i np. czekolady – mówi Urbanowicz. Ujemne temperatury są największą bolączką uczestników. Zdarza się, że zawodnicy oddają mocz na zamarznięty mechanizm obrotowy w rowerze, by go rozgrzać. – Wymiana łańcucha w ujemnej temperaturze to jakiś koszmar – mówi rzecznik ME.
Temperatura w skrajnych przypadkach osiąga nawet minus 35 stopni. – Nie da się ogrzać nóg jadąc na rowerze, czasami dochodzi do odmrożeń – mówi Waluga. Choć wypadki należą do rzadkości, zdarzają się. – Kiedyś uczestnik wypiął się z uprzęży i uratował się tylko dlatego, że zdołał się utrzymać siłą własnych mięśni – mówi Urbanowicz. O sukcesie nie zawsze decyduje jednak wytrzymałość, ale również doświadczenie. Mistrzostwo Świata potrafią zdobyć drużyny o średniej wieku 50. lat. Zawodnicy wywodzą się z kolarstwa, biegów przełajowych i na orientację, ze sportów walki, kajakarstwa, wielobojów.
Nie oznacza to jednak, że w swoich sił w rajdach nie mogą spróbować amatorzy. 23 stycznia ruszyły ME, ale dwa dni później rozpoczyna się rajd z krótszą trasą, 160-kilometrową. – Robimy takie rajdy, w których sami chcielibyśmy uczestniczyć – mówi Urbanowicz. – Uważam, że brak sprzętu to słabe usprawiedliwienie do tego, by nie wziąć udziału w imprezie – dodaje. Dlatego organizatorzy zawsze szukają partnerów, którzy dostarczają sprzęt dla chętnych. To spory atut dla amatorów, którzy chcieliby poznać smak rajdu, a np. nie mogą sobie pozwolić na zakup nart biegowych. Uczestnicy muszą mieć jednak własny rower.
logo
Zdarza się, że temperatura spada do minus 35 stopni. Fot. exmedio.pl

Siła i intelekt
Bardzo trudne warunki kuszą wielbicieli dużych wyzwań. – Przyciąga charakter tych zawodów - tłumaczy Waluga. – To jest impreza łącząca wysiłek fizyczny i intelektualny, trzeba się wykazać pewnym sprytem, wiedzieć, co zabrać, w co się ubrać – mówi. Dariusz Urbanowicz podkreśla, że w społeczeństwie rośnie "świadomość outdoorowa", czyli takie poczucie, by coś robić, by się ruszać. Dostrzega też pewną zależność: – Gdy biegamy już trochę czasu, chcemy wziąć udział w maratonie. Gdy pokonamy maraton, przerzucamy się na trudniejsze biegi górskie. Apetyt wciąż rośnie – obrazuje rzecznik ME. Właśnie ta chęć sięgania po więcej sprawia, że uczestnicy innych imprez wytrzymałościowych w końcu docierają do rajdów przygodowych. – "Bieg rzeźnika" wygrywają rajdowcy, bo w porównaniu z naszą imprezą jest to delikatna zabawa – kończy Urbanowicz.
Zwycięzcom ME organizatorzy opłacą udział w Mistrzostwach Świata.
Fragment tekstu na portalu www.zima_2013.team360.pl

(...) To co się od środy będzie działo w Beskidzie Niskim podczas Mistrzostw Europy w Rajdach Przygodowych o masochizm zapewne się w jakiś sposób ociera. A skoro ociera, to i froteryzmem pachnie... Jak zwał, tak zwał, bo dziwaków (by nie napisać – dewiantów) w najbliższych dniach w Gorlicach i okolicach zacznie przybywać. No, bo jak to tak, w zimie, kapcie zzuwać i po górach grasować? Zimno jest, ciągnie po plecach, z nosa kapie i nie tylko. A jednak znamy Takich, pamiętamy o Nich i staramy się, coby Oni zapamiętali nas dobrze.