Kobieta zmarła, bo nie było dla niej miejsca na OIOM-ie, gdzie od kilkunastu miesięcy łóżko blokuje mąż marszałek Elżbiety Witek – brzmi treść zawiadomienia do prokuratury w Legnicy, do którego dotarło Radio Zet. Polityczka PiS wydała oświadczenie, w którym napisała, że rodzina "nie wiedziała o wielu szczegółach stanu zdrowia" Stanisława Witka, a artykuł skrzywdził jej bliskich przed świętami. – Brakuje dwóch kluczowych informacji: na co zmarła pacjentka i dlaczego mąż pani Witek nadal leży na OIOM-ie – mówi naTemat lekarz anestezjolog.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mąż Elżbiety Witek jest w stanie wegetatywnym, a mimo to zajmuje miejsce na OIOM-ie, przez co nie można ratować życia innym ludziom – pisze córka zmarłej pacjentki
Jej matka miała bezskutecznie czekać osiem dni na wolne łóżko na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, który dysponuje dziesięcioma miejscami
Chodzi o Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Legnicy, którego personel córka zmarłej podejrzewa o "popełnienie przestępstwa przekroczenia uprawnień i wykorzystania zależności służbowej i osobowej"
Lekarz anestezjolog z innej części kraju, z którym rozmawiał naTemat, nie kryje zdziwienia. – Kilkanaście miesięcy na OIOM-ie? To strasznie długo. Nigdy nie spotkałem się z takim przypadkiem. Z mojego doświadczenia wynika, że maksymalnie pacjenci leżą na OIOM-ie 2-3 miesiące, zazwyczaj są to wtedy ofiary ciężkich wypadków komunikacyjnych. Potem to nie ma medycznego sensu – mówi specjalista.
Ile się leży na OIOM-ie? "Zazwyczaj do 30 dni"
Inny informator, z którym rozmawiamy, osoba doświadczona w zarządzaniu placówkami medycznymi, także jest zdumiony długością pobytu męża marszałek Sejmu na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. – Zazwyczaj chorzy przebywają na OIOM-ie do 30 dni. Kilkanaście miesięcy? To jakaś wyjątkowa sytuacja – ocenia.
Wątpliwości ma także prof. Paweł Kubicki, socjolog i ekonomista z SGH specjalizujący się w polityce publicznej dotyczącej osób z niepełnosprawnościami i seniorów. "[...] Trochę na opiece długoterminowej się znam i jeśli ktoś prawie dwa lata ciągiem leży na intensywnej terapii, to niestety kropki się nie łączą. Albo Radio Zet myli się z OIOM, albo kłamie autorka (oświadczenia; Elżbieta Witek – red.). Szpital sam z siebie tyle nie trzyma pacjenta" – napisał ekspert na Twitterze.
Czytaj także:
Jednak z informacji naTemat wynika, że nawet ten zadziwiający ekspertów okres kilkunastu miesięcy może być zaniżony. Stanisław Witek miał bowiem trafić na OIOM w październiku-listopadzie 2020 roku.
Pod względem politycznym minęła cała epoka. To był czas, gdy przez Polskę przetaczał się Strajk Kobiet, który wyległ na ulice po tym, jak na życzenie Jarosława Kaczyńskiego Trybunał Julii Przyłębskiej ogłosił zakaz aborcji embriopatologicznej. To by znaczyło, że mąż marszałek Elżbiety Witek może leżeć na OIOM-ie nie od kilkunastu, a od kilkudziesięciu miesięcy – inaczej mówiąc 2,5 roku.
- Oczywiście, że słyszałam o ciężkiej chorobie męża pani Witek, trudno było nie słyszeć. Jednak trafił na OIOM dawno temu. Jestem bardzo zaskoczona tym, że nadal tam jest. Nie słyszałam o pacjencie z takimi forami, by przez dwa lata leżeć na OIOM-ie – mówi naTemat jedna z najaktywniejszych postaci Legnicy.
Pacjentka umarła, bo mąż Witek blokuje miejsce na OIOM-ie? "Lekarze szukają innego oddziału, ale..."
Lekarz anestezjolog, z którym rozmawiał naTemat, nie chce wyrokować w sprawie. – Brakuje dwóch kluczowych informacji: na co zmarła pacjentka i dlaczego mąż pani Witek nadal leży na OIOM-ie – mówi medyk.
Rozmówca naTemat zaznacza, że szpital zazwyczaj ma pole manewru, jeśli wszystkie łóżka są zajęte. – Czasami zdarza się, że na najbliższym OIOM-ie nie ma miejsc. To jednak nie znaczy, że pacjent musi umrzeć. Lekarze szukają wtedy innego OIOM-u, na którym można położyć chorego – tłumaczy anestezjolog.
Hipotetyczną sytuację, w której żaden Oddział Intensywnej Opieki Medycznej w Polsce nie miał wolnego miejsca, określa jako "praktycznie niemożliwą". Robi jednak ważne zastrzeżenie.
– Być może pacjentka była w tak ciężkim stanie, że nie nadawała się do transportu, bo zabiłaby ją sama podróż. Wtedy, jeśli nie było miejsca w szpitalu w Legnicy, była skazana na śmierć – mówi anestezjolog. To dlatego, tłumaczy, kluczowa jest informacja, na co zmarła pacjentka, której córka obwinia marszałek Witek.
Inna informacja niezbędna do oceny sprawy, to stan zdrowia męża marszałek Witek, a więc na co choruje. – Bez niej nie wiemy, czy nauka jest w stanie mu pomóc. Jeśli nie, powinien zostać przeniesiony z OIOM-u do innej placówki, gdzie zostałby otoczony opieką paliatywną – mówi doktor.
"Wszyscy wiedzieli, ale nikt się nie odważył"
Inne źródło naTemat wskazuje, że na OIOM-ie w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy zawsze brakuje miejsc. – Niedaleko jest autostrada, tam często dochodzi do poważnych wypadków samochodowych. Dlatego każde łóżko jest na wagę złota – podkreśla.
Rozmówca naTemat stawia hipotezę, że doszło do nadużycia władzy. – Nie wiem, czy marszałek Witek wprost zażądała łóżka na OIOM-ie dla męża. Wiadomo, że dyrektorka szpitala, Anna Płotnicka–Mieloch, to jej znajoma z Jawora. Ta sytuacja była tajemnicą poliszynela. Wszyscy w szpitalu wiedzieli, wszyscy się dziwili, ale nikt się nie odważył powiedzieć pani marszałek, że to łóżko powinno ratować życie innym ludziom – słyszymy.
Anestezjolog, który – podobnie jak wszyscy nasi informatorzy – nalega na anonimowość, mówi, że nawet jeśli mąż Elżbiety Witek leży na OIOM-ie od kilkudziesięciu miesięcy po znajomości, to nie zamierza jej potępiać.
– Jako lekarz powiem, że to nie ma medycznego sensu. Jako człowiek... Gdyby chodziło o moją żonę, byłbym gotów nawet zapłacić, żeby jej nie przenosili z OIOM-u. Nie dlatego, że miałaby większe szanse, tylko dlatego, że dzięki temu ja nadal miałbym nadzieję – mówi naTemat.