
Anna Mucha wybrała się ze swoimi najbliższymi do Francji. Kiedy pewnego razu wsiadała do pociągu, pozostali pasażerowie zaczęli krzyczeć. Okazało się, że omal nie została ofiarą kieszonkowców. O całym zajściu opowiedziała w mediach społecznościowych.
Jak wiadomo, Anna Mucha lubi odwiedzać różne restauracje i podróżować. Często robi to ze swoimi najbliższymi. Jednak podczas dalekich wojaży celebrytki zdarzają się sytuacje, które budzą skrajne emocje. Aktorka wówczas chętnie opisuje je w swoich social mediach.
O dramach z wyjazdów czy degustacji Muchy było już głośno wiele razy. Każdy, kto choć trochę śledzi, co dzieje się wśród gwiazd i w internecie, pamięta "aferę ostrygową", kiedy to Anna narzekała na obiad za 700 zł.
– Poszliśmy na ostrygi, żeby było, tak wiecie, światowo, na bogato... Zapłaciliśmy absurdalnie dużo, absurdalnie drogo w stosunku do jakości. (...) dostaliśmy przystawki i dania główne, z których to przystawek jednej kompletnie nie zjedliśmy, ponieważ była pozbawiona smaku (...) Do tego dostaliśmy ostrygi, które były średnie, bardzo średnie – żaliła się. Innym razem została wyproszona z restauracji w Berlinie.
Anna Mucha okradziona w pociągu we Francji? "Dziewczyna miała już rękę w mojej torbie"
Tym razem artystka, jej partner Jakub Wons i dwójka dzieci: Stefania oraz Teodor byli razem we Francji. Odwiedzili tamtejszy Disneyland. Kiedy wracali ze słynnego parku rozrywki, spotkała ich nieprzyjemna sytuacja.
Wsiedli do pociągu i rozległy się krzyki. Pasażerowie zaczęli robić awanturę.– Wbiegaliśmy do pociągu, kiedy kilka osób poderwało się – na nasz widok? – i zaczęli krzyczeć, żebyśmy się wynosili, wynocha. Że w ogóle nie możemy być w tym przedziale – relacjonowała Mucha.
Szybko jednak wyszło na jaw, że to nie oni oberwali. W przedziale za Anną i jej rodziną pojawiła się złodziejka, która... chciała okraść aktorkę.
– Okazało się, że nie krzyczeli do nas, tylko do dziewczyny, która szła za nami, a nie chcieli jej w przedziale, ponieważ zorientowali się, że to jest szajka kieszonkowców – mówiła rozemocjonowana.
– Dziewczyna miała już rękę w mojej torbie. W geście obrony pokazała, że niczego nie ma w rękach i pokazała ręce do góry. Szybko się wycofała, zanim jeszcze zdążyliśmy się zorientować – dodała.
Zanim grupa kieszonkowców uciekła, Anna Mucha zdążyła sfotografować jednego z nich. Niedługo później na miejsce przyjechała policja. Po tym zdarzeniu wydano komunikat ostrzegawczy.
"Wiem, jestem mistrzynią szpiegostwa. Ale byliśmy bardziej skupieni na tym, żeby ostrzec tych ludzi i narobić hałas. Chwilę później pojawiła się policja i komunikaty, żeby uważać, ale wiele osób nie miało tego szczęścia co my" – podpisała ujęcie.
"Także uważajcie na siebie, zwłaszcza kiedy wasza uwaga jest skupiona na dzieciach, albo jest późno i możecie być zmęczeni" – podsumowała.
Zobacz także
