– Nigdy nie prosiłam o żadne specjalne traktowanie, niczego nie żądałam, o nic nie prosiłam – mówi Elżbieta Witek. W najnowszym wywiadzie marszałek Sejmu odniosła się do zarzutów, że jej ciężko chory mąż od dwóch lat przebywa na OIOM-ie legnickiego szpitala.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Elżbieta Witek napisała w oświadczeniu, że rozmawiała z dziennikarzami o mężu, który od dwóch lat leży na OIOM-ie szpitala w Legnicy, ale ci nie poinformowali o tym w artykule
Do tych zarzutów odniósł się rzecznik Grupy Eurozet, który przekazał, że rozmowa miała charakter nieoficjalny
– Sądziłam, że dziennikarze zrozumieją kontekst, że nie trzymam tam męża dlatego, że to dla mnie wygodne, bo tak nie jest – stwierdziła Elżbieta Witek w rozmowie z "Super Expressem"
Witek odpowiada na zarzuty ws. swojego męża, który leży na OIOM-ie
Witek powiedziała w wywiadzie z "Super Expressem", że nie czuje się winna, bo nigdy nie nadużywała swoich wpływów.
– Nigdy nie oczekiwałam specjalnego traktowania. Mąż leży na normalnej sali z innymi pacjentami, jest traktowany jak inni. (...) Nie było nigdy rozmowy na ten temat ani z lekarzami, ani z nikim z kierownictwa szpitala – tak odpowiedziała na pytanie dziennikarza, czy prosiła dyrektorkę szpitala, z którą dobrze się zna, aby jej mąż dłużej został na OIOM-ie.
Dodała, że "było nawet pytanie", czy nie chce przenieść męża do kliniki w Warszawie, ale nie chciała. – Tu jest nasz szpital. Mam pełne zaufanie do lekarzy i pielęgniarek, a mój mąż jest tu pacjentem, jak każdy inny – powiedziała.
Na sugestię, że może nie musiała nic mówić, a "lekarze i tak odczytali konkretne sygnały drugiej osoby w państwie", marszałek Sejmu stwierdziła, że "nigdy nie wykorzystywała funkcji, jakie pełniła" i taka postawa jest jej "zupełnie obca".
– Zawsze starałam się stać w cieniu i robić swoje, dobrze wykonywać obowiązki. Ja już nic nie muszę, tylko mogę. Mam 65 lat i wiele trudnych doświadczeń za sobą. Mieszkam ponad 30 lat w tym samym bloku na osiedlu, na czwartym piętrze bez windy, nie jestem osobą zamożną, jeśli tylko mogę, zawsze pomagam ludziom, którzy proszą o taką pomoc. (...) Nie uważałam się za kogoś lepszego, komu należą się przywileje – stwierdziła.
Witek: Sądziłam, że dziennikarze zrozumieją kontekst
Michał Aleksandrowicz, rzecznik Grupy Eurozet, przekazał, że marszałek Sejmu "zastrzegła, że rozmowa ma charakter nieoficjalny, a treści uzyskane w jej trakcie nie mogą być upublicznione.
Zdaniem Witek dzień przed tym spotkaniem wpłynęły do niej pytania. Powołując się na tajemnicę lekarską, przyznała też, że rozmowa dotyczyła szczegółów, które "nie nadają się do drukowania". Dodała też, że dziennikarze mieli "całkowity obraz sytuacji".
– Sądziłam, że dziennikarze zrozumieją kontekst, że nie trzymam tam męża dlatego, że to dla mnie wygodne, bo tak nie jest – powiedziała i dodała: – Dopóki jest nadzieja i szansa, ratowałabym nie tylko swojego męża, ale każdego, kto by mnie poprosił, to przecież oczywiste.
Jak podał przed weekendem Onet, stan zdrowia Stanisława Witka od co najmniej roku i przynajmniej na Dolnym Śląsku nie był tajemnicą, a mężczyzna do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy nie trafił przypadkowo. Jak czytamy, legnicką jednostką kieruje lekarka wywodząca się z Jaworskiego Centrum Medycznego, zarządzanego przez przyjaciółkę Witek.