Platformę, PiS, SLD łączy tylko jedno. Własne pieniądze [Waszym zdaniem]
redakcja naTemat
23 stycznia 2013, 17:08·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 stycznia 2013, 17:08
Ewa Kopacz przyznała sobie i wicemarszałkom Sejmu sowite nagrody pieniężne za 2012 rok. Marszałek dostała 45 tysięcy złotych, a wicemarszałkowie po 40 tys. – Mam prawo, a wręcz obowiązek oceniać pracę swoich pracowników, doceniać tych, którzy pracują dobrze i karać tych, którzy pracują gorzej – tłumaczyła dociekliwym dziennikarzom marszałek Sejmu.
Reklama.
Prezydium Sejmu miało w ubiegłym roku wybitne osiągnięcia. Tak przynajmniej można wnioskować po wysokości nagród marszałka i wicemarszałków Sejmu. Platformę, PiS i SLD codziennie różni wszystko: kwestie światopoglądowe, Smoleńsk, Powstanie Styczniowe, finanse publiczne. Partie połączyły pieniądze. Tym silniej, że własne. Marszałek Ewa Kopacz otrzymała 45 tysięcy złotych premii, a wicemarszałkowie po 40 tys.
Na solidne premie zasłużyli w zeszłym roku wicemarszałkowie Cezary Grabarczyk z Platformy Obywatelskiej, Marek Kuchciński z Prawa i Sprawiedliwości, Wanda Nowicka z Ruchu Palikota, Eugeniusz Grzeszczak z Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Jerzy Wenderlich z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Tak duże premie w czasie kryzysu finansowego mogą dziwić. Dziennikarze dopytywali marszałek Sejmu podczas konferencji prasowej, jaki sygnał idzie do społeczeństwa, które na ogół słyszy od polityków o konieczności zaciskania pasa.
Dla sprawiedliwości należy stwierdzić, że prezydium sejmu mogło wypłacić sobie dwukrotnie wyższe premie. Marszałek i wicemarszałkowie stwierdzili jednak, że wykażą się skromnością i połowę pieniędzy oddali do kasy państwa. Marszałek Ewa Kopacz na konferencji tłumaczyła, że poprzedni marszałkowie również korzystali z prawa nagradzania swoich pracowników, czyli wicemarszałków. Ewa Kopacz dodała również, że wysoko ocenia pracę swoich sejmowych kolegów. Łączna kwota nagród za poprzedni rok to blisko 250 tysięcy złotych.
Redakcja naTemat generalnie uważa, że politycy powinni zarabiać lepiej. Wielokrotnie mówił i pisał o tym redaktor naczelny Tomasz Machała. Ostatnio Tomasz Lis pisał w podobnym tonie w felietonie "Ma pieniądze, czyli świnia". Jednocześnie uważamy, że o zarobkach polityków należy mówić publicznie głośno, należy debatować przy otwartych drzwiach. Nagrody przyznawane za zamkniętymi drzwiami prezydium sejmu nieco dziwią. Uważając że politycy i urzędnicy powinni zarabiać więcej, uważamy jednocześnie, że chodzi o wyższą pensję miesięcznie, a nie o skok na kasę raz do roku. 40 tysięcy premii to niestety skok na kasę.
To jest przede wszystkim miejsce, w którym tworzy się prawo, ale jest to również zakład pracy. Kierownik zakładu pracy, a takim kierownikiem jest marszałek Sejmu, ma prawo, a wręcz obowiązek oceniać pracę swoich pracowników, doceniać tych, którzy pracują dobrze i karać tych, którzy pracują gorzej CZYTAJ WIĘCEJ