Powrót do intymności po narodzinach dziecka to proces, w który zaangażowane muszą
być dwie strony. Partner i partnerka powinni być uważni na swoje potrzeby i zmiany, które zachodzą. Jednak i o tym etapie warto pomyśleć dużo wcześniej. – Uważam, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Cały czas trzeba pilnować sfery dorosłości – mówi w rozmowie z naTemat psychoseksuolożka "Niebieska Seksekspertka" Magdalena Niewęgłowska.
Reklama.
Reklama.
Kryzys w związku po narodzinach dziecka pojawia się zawsze?
Narodziny dziecka to przełom, dlatego normą jest zmiana. Zmienia się wszystko: role społeczne, nasze oczekiwania, ciało kobiety. Dziecko staje się priorytetem.
Ale zmiana nie oznacza kryzysu?
Zmiana może przynieść korzyści. To dobry moment na wprowadzenie budujących korekt. Takich, które sprawią, że intymność będzie głębsza, pełniejsza. Może pojawić się niezgoda na bycie niezauważaną, niewysłuchaną. Wiele kobiet w tym czasie zyskuje odwagę, by mówić o swoich potrzebach. Odzyskują głos i walczą o siebie.
Niestety, wbrew zaleceniom psychologów, seksuologów, najczęściej nie prowadzimy rozmów dotyczących seksu – zwłaszcza przed pierwszym zbliżeniem. Wydaje nam się, że wiemy, co sprawia partnerowi/partnerce przyjemność, ale dość często okazuje się, że powtarzamy schemat, który się nie sprawdza.
Nie umiemy czy nie chcemy prowadzić takich rozmów?
Nie mamy ani takich umiejętności, ani swobody. Nie myślimy o tym, co zrobić, by tym razem było inaczej, lepiej.
Jednak ciąża do pewnych rozmów zmusza.
Musimy porozmawiać o fizjologi, o potrzebach, o tym, czy możemy współżyć, jakie są zalecenia lekarskie. Pewne kwestie trzeba ustalić. Przygotowywać się do nowego życia seksualnego, do bliskości.
Co konkretnego można zrobić?
Zalecam wprowadzenie hasła bezpieczeństwa, które, wbrew temu, co sądzą niektórzy, nie przydaje się jedynie w ostrym seksie, w BDSM. Po ciąży i porodzie zmieniają się doznania, zmienia się ciało - nie wiemy, jak zareaguje, dlatego trzeba mieć system przekazywania informacji partnerowi.
Na moich warsztatach była kiedyś cudowna para, która używała takich sformułowań: potok, rzeczka, Nevada. Potok oznacza, że zbliżasz się do obszaru dyskomfortu, rzeczka – już zaczyna mnie pobolewać, ale zobaczę, w co się to zmieni, a Nevada – stop, koniec, przerwij. Dużo par ma kolory np. zielony, żółty, czerwony.
Co jeszcze mogą zrobić pary?
Wiele nieporozumień wynika z różnic między kobietami a mężczyznami. Bywa, że kobiety traktują seks jako dodatkowy, wieczorny obowiązek. Po dniu wypełnionym obowiązkami wracają do domu i mówią swoim mężczyznom, że są zmęczone. Oni, słysząc to, są zdziwieni, ponieważ w ich odczuciu seks miał pomóc partnerce się rozluźnić.
Zaczęłam uczyć pary tego, że kobieta, by mieć siły na zaloty, wcześniej musi odpocząć, wziąć kąpiel, poczytać książkę, nawet się zdrzemnąć. Zakładam, że mówimy o dobrym związku, takim, w którym partnerzy dzielą się obowiązkami, w którym można powiedzieć: "Słuchaj, jestem wykończona. Daj mi godzinę, popilnuj dziecka, a ja pójdę się rozluźnić, żeby wrócić do ciebie już jako twoja kobieta i kochanka".
Kolejna moja propozycja związana jest z tym, że wiele kobiet udaje orgazmy. Coś im nie pasuje w seksie, ale nie potrafią powiedzieć o tym wprost, bo nie chcą sprawić partnerowi przykrości.
I o ile nagłe przyznanie się do tego, że od 5 lat w zasadzie wszystkie orgazmy udawałam, mogłoby doprowadzić do katastrofy, to po porodzie można wszystko zrzucić na zmiany po ciąży.
Nie wracamy do tego, co było, tylko mówimy, że teraz nie wszystko działa jak kiedyś, że teraz mamy inne potrzeby. Tym sposobem jednocześnie dbamy o siebie i przywracamy prawdę sferze seksualnej, intymnej. Korygujemy wszystko to, co się rozjechało, co przedtem nam nie wychodziło.
Nie ma się co obrażać, frustrować, że coś fajnie działało, a teraz przestało. Kobiety i mężczyźni zmieniają się fizjologicznie wraz z wiekiem, w związku z tym, jeśli teraz to przećwiczymy, w tak przełomowym momencie, później będzie łatwiej.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze sfera emocjonalna.
Bardzo wiele kobiet doświadcza syndromu baby blues, czyli obniżonego nastroju, lęku, strachu, smutku, poczucia tęsknoty za sobą sprzed ciąży. Baby blues może trwać nawet do 3. miesięcy po porodzie, a czasami zmienić się w depresję poporodową.
Wielu kochających panów, chcąc wspierać kobietę, powtarza troszkę jak mantrę: "Jesteś cudowna, silna, urodziłaś nam zdrowego synka, jesteś cudowną mamą, ze wszystkim sobie radzisz". Mówią to, czego kobieta bardzo się boi. Ona się boi, że zatraci się w roli matki, że w jego oczach już jestem tylko nią.
Dlatego w ciągu dnia zajmujmy się rolami społecznymi, ale kiedy dziecko idzie spać, przerzucajmy się na intymność. Zwracajmy uwagę na to wszystko, na co zwracaliśmy uwagę przed ciążą. Podkreślajmy, że nie możemy doczekać się siebie w roli kochanków.
Blokady, których doświadczają kobiety, to często też naturalna reakcja organizmu, wpływ hormonów. W czasie karmienia piersią pojawia się suchość pochwy, a to chyba może zrazić do seksu?
Zmęczenie, obawy, skok hormonów... Na suchość pochwy wpływa dużo czynników, dlatego, według mnie, we współczesnym świecie, nie istnieje seks bez lubrykantów. Wszyscy powinniśmy je mieć w nocnej szafce albo pod poduszką.
Jeśli wcześniej tego nie zrobiłyśmy, to teraz, przygotowując się do powrotu intymności, do zbliżeń z partnerem po porodzie i po połogu, kupujemy lubrykant i od razu zaczynamy go stosować. Nie dopuszczamy do dyskomfortu.
Kobiety doświadczają też zaciśniętej pochwy, co wywołuje ogromny ból w trakcie stosunku, jeśli w ogóle jest on możliwy. I znowu – to nie jest kwestia tylko mięśni?
Szczególnie zaciskają się te kobiety, które czują presję, by szybciej dochodziły do siebie. Takie panie często za wcześnie podejmują próby powrotu do seksualności.
Wszystkim parom polecam to, co nazywam "masturbacją uczestniczącą". W Polsce panuje przekonanie, że jeśli mam partnerkę/partnera, nie mogę się zaspokajać sama/sam. Nie mogę, bo byłoby to ujmą dla tej drugiej osoby.
Kiedy mówię o masturbacji w gabinecie, wszyscy się bulwersują: "Ale jak to? Nie po to mam żonę, żebym miał się onanizować sam". Odpowiedź jest prosta: w życiu będą nas spotykały okresy spadku libido albo niemożności seksualnych z różnych przyczyn np. choroby, w związku z czym przyzwyczajajmy się do tego, że możemy zaspokajać swoje potrzeby seksualne własną ręką albo zabawkami erotycznymi.
Nauczmy się robić to przy partnerce, która dalej może dawać bliskość, choć nie mieć możliwości albo ochoty, by czynnie uczestniczyć w akcie seksualnym.
Sprawdza się to również po połogu. Warto zwrócić uwagę na to, jak kobieta reaguje, kiedy jej mąż czy partner się masturbuje. Być może w takiej sytuacji zwiększa się jej ochota na intymność. Oczywiście ochota mierzona nie ilością śluzu w pochwie, bo to może nie nastąpić, ale subiektywnym odczuwaniem.
Przestrzegam jednak również przed odsunięciem partnera na boczny tor na dłuższy czas. Tu potrzeba dużo rozmów, pieszczot, poznawania się. Dużo uważnego bycia.
Powrót do intymności jest procesem. Oznacza rozmowy, pieszczoty, niekoniecznie sam seks, ale nie wszyscy potrafią wrócić. Z czego to wynika? Jestem już tylko mamą, tylko tatą?
Niestety tak. Skupienie się rodziców na zaspokojeniu potrzeb dziecka jest zrozumiałe, zwłaszcza w okresie niemowlęcym, ale jeśli nie wychodzą z tego stanu latami, pojawia się problem.
Związek się rozjeżdża, "my" się rozjeżdżamy. O niczym innym niż śpioszki, potem buciki, żłobek, przedszkole, nie rozmawiamy.
Jakiego momentu nie można przeoczyć?
Nie powiem, kiedy trzeba bić na alarm, ale uważam, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Cały czas trzeba pilnować sfery dorosłości. Miewam w gabinecie pary, które po ciąży i połogu nie wróciły do intymności przez całe lata.
Psychiatrzy, pedagodzy mówią o tym, żeby w pewnym momencie wystawić dziecko z łóżka rodziców i z ich sypialni. Trzeba je przenieść do własnego łóżeczka, przyzwyczajać do spania oddzielnie.
Nam ten wspólny czas jest potrzebny nie tylko po to, żeby się wyspać, ale także po to, by się swobodnie poprzytulać.